czwartek, 30 maja 2013

Szafelnia - rozeznania na dziś

Nauczyć się tego, że Pan Bóg mnie kocha miłością bezwarunkową
  • poprzez codzienne dziękczynienie za rzeczy i łaski, które sie wydarzyły,
  • czytając Pismo Święte przez pryzmat ojcowskiej miłości,
Zapraszać Pana Jezusa do swojego życia
  • ofiarowując Jezusowi każdą czynność
  • zapraszając do problemów i trudnych sytuacji
  • siadając do modlitwy z postanowieniem i zawsze podejmując decyzję
    I jeszcze jedna rzecz, a może słowa, które towarzyszyły mi przez cały dzień. Przeczytałem bowiem fragment książki, który opowiada o mężczyźnie ukrywającym się przed ludźmi, próbującymi go złapać i zabić. Ukrywa się kilka dni, po czym dochodzi do pewnego wniosku:

..."Wyjdę stąd, by skończyć z tą powolną agonią. Ilekroć słyszę krzyk z zewnątrz, cierpię ponad siły, wyobrażając sobie, jak to będzie, gdy wybije moja godzina. Umarłem już stokroć, odkąd tu tkwię zamknięty, a mogłem umrzeć tylko raz. Skoro mam zostać zgładzony, niech się to stanie, jak najszybciej"...

   Myślałem nad tymi słowami i stwierdziłem, że wielokrotnie w życiu nastawiałem się negatywnie do mających się wydarzyć sytuacji, cierpiąc i męcząc się bardziej, niż trzeba było. Powracają tu także słowa, by mieć spokój wewnętrzny potrzebny do przyjmowania rzeczy, które nie mogę zmienić. I kiedy to wszystko przemyślałem i zrozumiałem, postarałem się od razu wykorzystać i faktycznie udało się i przyniosło skutki. Przyjmować i akceptować wszystko to, co daje nam Pan Bóg. Nawet te trudne chwile, po co umierać stokrotnie, kiedy można tylko raz. Oczywiście to tylko przenośnia.
    Poniżej zdjęcia z Kościoła, który dziś odkryłem.




Izaak - on się uśmiecha

Człowiek osiąga usprawiedliwienie nie przez wypełnianie Prawa za pomocą uczynków, lecz jedynie przez wiarę w Jezusa Chrystusa.
(Ga 2,16)

 On leczy złamanych na duchu i przewiązuje ich rany. On liczbę gwiazd oznacza, wszystkie je woła po imieniu.
(psalm 147,3-4)

Pokaż mi drogę, którą mam kroczyć.
(brewiarz)

(obrazek z pewnego kościoła, napis łaciński oznacza: obudź się, o śpiący)

Natchnieni - św. Urszula Ledóchowska - uśmiech

Podaję wam tu rodzaj apostolstwa, które nie domaga się od was ciężkiej pracy, wielkich umartwień i trudów, ale które szczególnie dziś, w naszych czasach, bardzo jest pożądane, potrzebne i skuteczne, mianowicie apostolstwo uśmiechu.
Uśmiech rozprasza chmury nagromadzone w duszy. Uśmiech na twarzy pogodnej mówi o szczęściu wewnętrznym duszy złączonej z Bogiem, mówi o pokoju czystego sumienia, o beztroskim oddaniu się w ręce Ojca niebieskiego, który karmi ptaki niebieskie, przyodziewa lilie polne i nigdy nie zapomina o tych, co Jemu bez granic ufają. Uśmiech na twej twarzy pozwala zbliżyć się bez obawy do ciebie, by cię o coś poprosić, o coś zapytać - bo twój uśmiech już z góry obiecuje chętne spełnienie prośby. Nieraz uśmiech twój wlać może do duszy zniechęconej jakby nowe życie, nadzieję, że nastaną lepsze czasy, że nie wszystko stracone, że Bóg czuwa. Uśmiech jest nieraz tą gwiazdą, co błyszczy wysoko i wskazuje, że tam na górze bije serce Ojcowskie, które zawsze gotowe jest zlitować się nad nędzą ludzką.
Ciężkie dziś życie, pełne goryczy, i Bóg sam zarezerwował sobie prawo uświęcania ludzi przez krzyż. Nam zostawił zadanie pomagać innym w bolesnej wędrówce po drodze krzyżowej przez rozsiewanie wokoło małych promyków szczęścia i radości. Możemy to czynić często, bardzo często, darząc ludzi uśmiechem miłości i dobroci, tym uśmiechem, który mówi o miłości i dobroci Bożej.
Mieć stały uśmiech na twarzy, zawsze - gdy słońce świeci albo deszcz pada, w zdrowiu lub w chorobie, w powodzeniu albo gdy wszystko idzie na opak - o to niełatwo! Uśmiech ten świadczy, że dusza twa czerpie w Sercu Bożym tę ciągłą pogodę duszy, że umiesz zapomnieć o sobie, pragnąc być dla innych promykiem szczęścia.

środa, 29 maja 2013

Szafelnia - to, co zrodziło się w moim sercu w ostatnim czasie

    Nadal czytam i medytuję fragmenty pierwszej Księgi Samuela. W związku z tym, że mam pewne zaległości w pisaniu, podzielę się tylko kilkoma refleksjami z ostatnich dni. Dotyczą one mniej więcej rozdziałów 18-23. 
  • obserwując Saula, jego rosnącą pustkę w sercu, odejście od Boga i bezgraniczną nienawiść do Dawida, próbowałem zastanowić się, jak ustrzec się przed błędami myślenia i czynienia i pokusami serca. Myślę, że jest pewien sposób. Jeśli czegoś zapragnę, jeśli będę chciał coś osiągnąć, coś stanie się celem i skupi moje działanie, popatrzę dokąd mnie to prowadzi. Jakie wzbudza emocje. 
  • Z kolei Dawid nauczył mnie, że jeśli pojawi się problem, trudna sytuacja, powinienem starać się zachować spokój, nie wpadać w panikę, spojrzeć na Pana Boga, uświadomić sobie Jego obecność w moim życiu. Poprosić Boga o pomoc o radę o prowadzenie i mądrość.
  • To samo dotyczy sytuacji, kiedy pojawiają się wątpliwości. Nie analizować ich samemu, ponieważ często prowadzą one na pustynię, wprowadzają pustkę. Wtedy również powinienem zwrócić się do Boga, Jego pytać i prosić o rozeznanie. 
  • Nie podążać za kimś, za czymś tylko dlatego, że mam z tego korzyści. Nie zakładać maski, ponieważ ona mnie nie zmienia, pod nią nadal jestem sobą. Nie zachowywać się nienaturalnie, tylko po to, by komuś zaimponować. Ludzie i tak nigdy nie poznają prawdy o mnie, tylko Bóg zna mnie doskonale.
Dopóki się nie dowiem, co Bóg uczyni ze mną. (1Sm 22,3)

Przyjaciel






    Do tej pory go nie doceniałem. Tyle czasu się znamy, a ja nigdy nie poświeciłem mu tyle uwagi, ile powinienem. Zbyt mało, zbyt słabo, zbyt rzadko. 
    Dziś zrozumiałem, że jest najlepszym przyjacielem. Zawsze mnie rozumie. Lubi w ten sam sposób spędzać czas, jak ja. Bawi go to, co mnie śmieszy. Nie marudzi, gdy ględzę. Kiedy jestem zmęczony, potrafi być cicho. Kiedy tryskam energią, ma najlepsze pomysły. Wybiera te same drogi, co ja. Lubi te same filmy, książki, muzykę. Jest tak samo spontaniczny, szalony, zakręcony. Patrzy na pełnię księżyca tak samo oczarowany, jak ja. Kocha zachody słońca, zapach drewna i kawę o poranku. 
   Dziś zrozumiałem, że się z nim nie nudzę. Dziś zrozumiałem, że jest w porządku i chyba go lubię. Gdy patrzę w  lustro, uśmiecha się do  mnie. 

Dziękuję Ci Panie, że mnie kochasz i że jestem dla Ciebie wyjątkowy.

Izaak - on się uśmiecha

Panie daj mi spokój wewnętrzny do przyjmowania rzeczy, które nie mogę zmienić.
Daj mi siłę, bym zmieniał rzeczy, które zmienić mogę.

Daj mi mądrość, bym potrafił te rzeczy rozróżnić. 
( książka - modlitwa serca)

Choć nasz los jest ciągiem etapów, których sensu nie potrafimy zrozumieć, to prowadzą nas one i pozwalają nauczyć się tego, co jest konieczne do wypełnienia własnego przeznaczenia.
(Coelho - Piąta Góra)

Pozwól mi zrozumieć drogę Twych przykazań Panie.
Abym rozważał Twoje cuda.

(brewiarz)

Przyjdź, Duchu Święty, gdy dzień się zaczyna, bo Tyś jest światłem serca człowieczego, Ojcze ubogich dający pociechę i pokrzepienie.
Jesteś spoczynkiem w znużeniu i pracy, ochłodą w skwarze, słodkim gościem duszy, Darem i Dawcą świętości i prawdy Nauczycielem.
Oziębłość duszy rozpal swoim ogniem, nawróć opornych i ukaż zbłąkanym Bezpieczną drogę.
Sam jesteś dobrem i dobrem napełniasz, gdy Ciebie nie ma, pustka nas ogarnia;Przyjdź więc, płomieniu, i ogrzej miłością wystygłe serca.
(brewiarz)

Siedem boleści Maryi

Ku mojej nędzy, niedolę skróć
Ty wiesz co boleść, co skargi szloch
Przed Tobą Matko korzę się w proch.
Ty bowiem siedmiu doznałaś ran
Kiedy na Krzyżu konał nasz Pan
Całe Twe życie bolesna nić
Kielich goryczy musiałaś pić.
Spójrz na mą boleść co serce rwie
Jak łzy zraszają źrenice me
Ucz mnie cierpliwie tu znosić ból
Prowadź przez próby do niebios pól.
Gdy w mojej duszy wre krwawy bój
Ty moje rany litośnie zgój
Wlej w nie balsamu niebiański dar
Miłości Bożej zapal w niej żar.

     Dziś zwiedziłem kolejną, idyllicznie położoną, miejscowość i odkryłem piękny kościół. Jeden boczny ołtarzyk zwrócił szczególnie moja uwagę. Niestety zdjęcie jest kiepskiej jakości. Obiecałem sobie sprawić aparat ale póki co, pstrykam komórką.


     Może głupio to zabrzmi ale zastanawiałem się, co dokładnie oznacza siedem sztyletów, które przebijają serce Maryi. Przyznam się do niewiedzy, nie miałem pojęcia. Wróciłem do domu i sprawdziłem w internecie. Chwała mediom, no może nie zawsze ale w tym przypadku owszem.
Pomyślałem sobie, że być może pojawią się tutaj inni, którzy tak samo, jak ja, do tej pory nie natknęli się na informacje tłumaczące znaczenie tych sztyletów. I dla nich piszę tego posta. 


Matka Boska Bolesna 
  1.  Boleść pierwsza: Proroctwo Symeona

    (…) o Panie, nie stój z daleka;
    Mocy moja, spiesz mi na ratunek.
    Ocal od miecza moje życie… „
    ( Ps 22,1.20-21)
  2.  Boleść druga - Ucieczka do Egiptu

    „Drży we mnie moje serce
    i ogarnia mnie lęk śmiertelny.
    Przychodzą na mnie strach i drżenie
    i przerażenie mną owłada…
    ( Ps 55,5-6)
  3. Boleść trzecia - Zgubienie Jezusa

    „A we mnie duch mój omdlewa
    serce we mnie zamiera…
    Wyciągam ręce do Ciebie
    moja dusza pragnie Ciebie…
    (Ps 143,4.6)
  4. Boleść czwarta - Spotkanie na Drodze Krzyżowej

    „Wysłuchaj mego wołania,
    Na moje łzy nie bądź nieczuły”
    (Ps 39,13)
  5. Boleść piąta - Ukrzyżowanie i śmierć Jezusa

    „wyrósł przed nami jak młode drzewo
    i jakby korzeń z wyschniętej ziemi.
    Nie miał On wdzięku ani też blasku,
    aby na Niego popatrzeć,
    ani wyglądu, by się nam podobał.
    Wzgardzony i odepchnięty przez ludzi,
    Mąż boleści, oswojony z cierpieniem,
    jak ktoś, przed kim się twarze zakrywa,
    wzgardzony tak, iż mieliśmy Go za nic"
    (Iz 52,2-3)
  6. Boleść szósta - Zdjęcie z krzyża

    „Pan Bóg otworzył Mi ucho,
    a Ja się nie oparłem
    ani się cofnąłem.
    Podałem grzbiet mój bijącym
    i policzki moje rwącym Mi brodę.
    Nie zasłoniłem mojej twarzy
    przed zniewagami i opluciem.
    Pan Bóg Mnie wspomaga,
    dlatego jestem nieczuły na obelgi,
    dlatego uczyniłem twarz moją jak głaz
    i wiem, że wstydu nie doznam.
    (Iz 50,5-7)
  7. Boleść siódma - Złożenie do grobu
    „Po udręce i sądzie został usunięty,
    a kto się przejmuje Jego losem?
    Tak! Zgładzono Go z krainy żyjących;
    za grzechy mego ludu został zbity na śmierć.
    Grób Mu wyznaczono między bezbożnymi,
    i w śmierci swej był na równi z bogaczem,
    chociaż nikomu nie wyrządził krzywdy
    i w Jego ustach kłamstwo nie postało”.
    (Iz 53,8-9)
 


wtorek, 28 maja 2013

Rozmowy ze sobą - czym jest dla mnie wiara?

Pan Bóg i wiara nadały porządek mojemu życiu. Wciąż się zastanawiałem i bałem, że moje modlitwy i rozmowy z Panem to forma ucieczki, zapełnienia pustki, ukojenia bólu. Długo nad tym myślałem i zrozumiałem, że jest inaczej. Pan Bóg wskazał mi drogę i odkrył prawdę mojego serca. Powiedział mi, jak żyć ale nic nie narzucił, po prostu pozwolił, bym zrozumiał, jak chcę żyć i okazało się, że właśnie tak, jak On mi podpowiada i prowadzi.
    Wcześniej miałem pewne plany, marzenia, byłem świadom zarówno swoich słabości, jak i siły ale nie potrafiłem zmieniać siebie i tego, co mnie otacza. Czułem w sobie emocje i pragnienia, czułem, że chcę się rozwijać, dojrzewać ale nie wiedziałem, jak to osiągnąć. Godziłem się ze swoją niemocą i bezradnością. Nie umiałem używać ani swojej mocy, ani swoich lęków.

Pan Bóg wziął mnie w swoje dłonie i kształtuje.

    Dziś pomyślałem, że to trochę, jak gotowanie, a Pan Bóg i wiara jest kucharzem. Kiedy chcesz ugotować zupę, musisz znać receptę i ogólne zasady. Musisz wiedzieć, jakie produkty, kiedy wrzucić, co z czym połączyć, bo inaczej owszem coś wyczarujesz ale niekoniecznie coś apetycznego i zjadliwego. 
    Bóg uczy i pokazuje, jak żyć, by powstało coś "zdrowego" i krzepiącego.

Dopomóż szukać Cię wytrwale

Najwyższej chwały godzien jesteś, Panie,
A Twoja mądrość nie ma żadnych granic,
I Ciebie sławić pragnie słaby człowiek,
Pomimo grzechu, który dźwiga w sobie.
Napełniasz ludzi szczęściem i weselem,
Gdy wielbią Ciebie, nieśmiertelny Boże,
Bo ich stworzyłeś, aby szli ku Tobie,
Przewyższasz bowiem wszelkie dobra świata.
Dopomóż przeto szukać Cię wytrwale
I wreszcie znaleźć, wyznać swoje winy,
Bo nasze serce wciąż jest niespokojne,
Aż spocznie w Tobie, Ojcze miłosierny.
Wszechmocny Boże, nigdy nie pojęty,
Jedyny celu wszystkich bytów ziemi,
Niech tajemnica Trójcy Przenajświętszej
Przez całą wieczność będzie pochwalona.
 

Izaak - on się uśmiecha

Panie otwórz wargi moje.
(brewiarz)

Twoje słowo jest pochodnią dla stóp moich.
(brewiarz)

Dopóki się nie dowiem, co Bóg uczyni ze mną.
(Dawid w 1Sm 22,3)

Spraw wokół siebie ciszę, jeśli chcesz usłyszeć śpiew swojej duszy.
(Ojcowie Pustyni)

(boczny ołtarzyk w pewnym kościele)

Grüss Gott !!!

    Stęskniłem się za tym miejscem. Ale takimi prawami rządzi się urlop, że człowiek nie ma na nic czasu. Zabawne. Postaram się nadrobić zaległości i poskładać wiele rzeczy w całość, a dużo się działo, naprawdę. Zdziwisz się. Były rekolekcje w cudnym miejscu, nowe znajomości, trochę przemodlonych i przemedytowanych tematów, nieoczekiwane zdarzenia, a na koniec urlop w zaczarowanym miejscu w którym czas, jakby stał w miejscu. Zostało mi jeszcze 3 dni urlopu ale korzystam z dostępu do internetu, by Ci trochę poopowiadać.
    Zacznę od kilku zdjęć z miejsca w którym teraz jestem. To mała i bardzo malownicza miejscowość Lind ob Velden w Austrii nad jeziorem Worthensee u podnóża Alp. 



    Uwierz mi, tu czas płynie jakby inaczej. Wolniej. Spokojniej. Ludzie są bardzo mili i przyjaźnie nastawieni. Uśmiechają się. A wiesz, jak się tu witają? Grüss Gott !!! Co znaczy: Szczęść Boże. Być może to daje im taki spokój i siłę... Żartuję ale może coś w tym jest. 


Okolica naszpikowana jest pięknymi, starymi, głównie drewnianymi Kościołami, jak dobra kasza skwarkami. Wczoraj byłem na wieczornej mszy i wyszedłem po niej z ogromnym uśmiechem. Nie z powodu duchowego, choć pewnie też ale dlatego, że takiej mieszanki dawno nie przeżyłem. Stąd jest bardzo blisko do granicy ze Słowacją, przez co czuć naleciałości, spotyka się wielu "Austriaków" pochodzenia jeszcze czesko-słowackiego, często napisy dodane są po słowacku itd. I owa msza prowadzona była zarówno w języku "austriackim" (niemiecki z gwarą i wymową tak dziwną, że czasami trudno mi jest się połapać), jak i słowackim. A komunia rozdawana po niemiecku, czyli na dłoń. Ten chaos wprowadził mnie w dobry nastrój i tak pozostało do dziś.


     Jeżdżę, zwiedzam i dużo czasu spędzam na lekturze oraz na układaniu zaległości i bałaganu serca.


    Od razu po przyjeździe wpadła mi w ręce cudna książka Coelho "Piąta Góra". Nie mogę się od niej oderwać, ponieważ stała się odpowiedzią na kilka moich pytań- problemów. 


    Poza tym opisuje losy Eliasza, co z kolei jest dla mnie ogromnie ważne z innego powodu. A całości dopełniła karteczka, która znalazłem w środku. Osoba, która czytała tą książkę wcześniej, zanotowała pewien fragment, oto on:
" Kiedy czegoś gorąco pragniesz, to cały wszechświat działa potajemnie, by udało ci się to osiągnąć."


        Do Piątej Góry będę wracał pewnie jakiś czas na moim blogu i zobaczymy, co z tego powstanie.

środa, 15 maja 2013

Ty Boże nadałeś mi imię



Zanim ukształtowałem cię w łonie matki, znałem cię, nim przyszedłeś na świat, poświęciłem cię,
prorokiem dla narodów ustanowiłem cię. I rzekłem: Ach, Panie Boże, przecież nie umiem mówić, bo jestem młodzieńcem! Pan zaś odpowiedział mi: Nie mów: "Jestem młodzieńcem", gdyż pójdziesz, do kogokolwiek cię poślę, i będziesz mówił, cokolwiek tobie polecę. Nie lękaj się ich, bo jestem z tobą, by cię chronić - wyrocznia Pana.
(Jr 1, 5-8)



    Bóg wypisał moje imię swoją dłonią w swoim sercu. Jestem dla Niego bardzo ważny. Zanim się urodziłem, zacząłem chodzić i mówić, byłem już przez Boga umiłowany. Jego miłosierdzie przeznaczyło mnie do dzieła, jakie mam wypełnić. To jest najpiękniejsze, że Bóg kocha każdego człowieka taką sama miłością. On zna każde imię, każdego człowieka, jakkolwiek różni jesteśmy, ważni jesteśmy dla Boga w ten sam sposób. 

Ale teraz tak mówi Pan, Stworzyciel twój, Jakubie, i Twórca twój, o Izraelu: Nie lękaj się, bo cię wykupiłem, wezwałem cię po imieniu; tyś moim! Gdy pójdziesz przez wody, Ja będę z tobą, i gdy przez rzeki, nie zatopią ciebie. Gdy pójdziesz przez ogień, nie spalisz się i nie strawi cię płomień. Albowiem Ja jestem Pan, twój Bóg, Święty Izraela, twój Zbawca. Daję Egipt jako twój okup, Kusz i Sabę w zamian za ciebie. Ponieważ drogi jesteś w moich oczach, nabrałeś wartości i Ja cię miłuję,
przeto daję ludzi za ciebie i narody za życie twoje. Nie lękaj się, bo jestem z tobą. Przywiodę ze Wschodu twe plemię i z Zachodu cię pozbieram. Wszystkich, którzy noszą me imię i których stworzyłem dla mojej chwały, ukształtowałem ich i moim są dziełem.
(Iż 43, 1-5; 7)


    Dziękuję Ci Boże za to, że wypisałeś moje imię swoją ręką. Za to, że powołałeś mnie do życia, że nigdy się ode mnie nie odwracasz i kochasz mnie mocno. Dziękuję Ci Jezu, że pokazałeś mi miłość Boga Ojca. Ty zawołałeś apostołów po imieniu i wysłałeś ich w świat. Dziś także mnie wołasz i pomagasz wypełnić moje przeznaczenie.

Oczyścić serce

  
   Dziś w trakcie modlitwy analizowałem wczorajszy dzień. To co było w nim dobre, co mi się udało i co wymagałoby poprawy i pomyślałem sobie o mojej pracy w ogrodzie. Pan Jezus często siedział na łonie natury i obserwował przyrodę. Wykorzystywał bardzo często mechanizmy i zjawiska do tego, by tłumaczyć uczniom sens i istotę Królestwa Bożego. Mi zdarzyło się coś podobnego, ponieważ dziękując Bogu za pracę, za to, że mogłem swoimi rękoma pomóc mnichom i udało mi się wywiązać dość solidnie z mojego zadania, pomyślałem, że nieprzypadkowo otrzymałem właśnie taką pracę. 


    Oczyściłem miejsce, które było obrazem czystego chaosu. Miejsce, które do tej pory wykorzystywano do odkładania niepotrzebnych rzeczy, śmieci albo przedmiotów z którymi nie wiadomo było, co zrobić. Może właśnie w ten sposób powinienem zabrać się za porządki w swoim sercu? Najpierw wyciągałem po kolei każdy przedmiot odkładając na bok, segregując. Plastiki, papiery, szkło, kamienie, drewno. Każdą rzecz nazwałem i położyłem na odpowiednie miejsce. Czy powinienem przyjrzeć się temu, co mam w sercu? Ponazywać te stany i emocje, lęki i radości, rany i to, co daje mi siłę? Posegregować, poukładać, ponazywać. W prawdzie i szczerości wobec siebie samego. 


    Później zacząłem wywozić niepotrzebne rzeczy i wyrzucać albo układać tam, gdzie powinny się znaleźć. Plastiki do kontenera na sztuczne tworzywo. Papiery do spalenia w piecu, starą oponę na górkę ze zużytymi oponami, zakurzoną okiennice dostawiłem do rzędu zapomnianych szyb, drewno dołożyłem do stosu drwa na opał. A w moim sercu? Najbardziej pilne problemy do rozwiązania podczas rozmowy i modlitwy z Bogiem ale z założeniem podjęcia decyzji. Zastanowić się skąd bierze się ta maska, którą od czasu do czasu zakładam. Jak poprawić to, co gryzie mnie już od długiego czasu. Wziąć się do roboty i działać. 


    Kiedy powywoziłem śmieci, moim oczom ukazał się plac zarośnięty zielskiem i chwastami. Zacząłem je wyrywać i usuwać. Niektóre siedziały diabelnie mocno, dlatego potrzebowałem kilku narzędzi: grabie, haczka, sekator, wiaderko i wtedy poszło gładko i bez problemu. W moim sercu także rosną chwasty, jednak mogę się z nimi rozprawić dzięki modlitwie, rozmowie z Bogiem, a takie dni na rekolekcjach to naprawdę Boski czas, działa, jak środek odchwaszczający. 


    Po kilku godzinach byłem naprawdę zadowolony z siebie. Mój wysiłek się opłacił. Efekt był niezły. pamiętasz wspominałem Ci o ślimakach. Były naprawdę duże, a ja by ich nie zdeptać i nie zabić, odkładałem je na pobliską świeżą i bujną trawę ale one wracały. Więc znowu je odkładałem, a one wracały... Ale z czasem w coraz mniejszej liczbie. Być może nauczyły się i stwierdziły, że szkoda ich wysiłku i tak ten "uparty" człowiek je przeniesie z powrotem. W końcu wszystkie odpełzły w inną stronę. 
    Człowiek jest słaby, a grzechy wracają. Wciąż i wciąż ale jeśli będziemy z nimi walczyć, odkładać, odrzucać, może kiedyś przestaną przychodzić.


 (zdjęcia z ogrodu mnichów z opactwa)

Wędrować zyskując - kolejnych kilka słów o modlitwie


     Kolejnych kilka słów na temat modlitwy. Dzielę się z Tobą nowymi doświadczeniami i tym, czego nauczyłem się podczas tych kilku dni w opactwie. Ja sam wiem, że będę się uczyć modlić przez całe życie i że moja rozmowa z Bogiem wciąż na nowo przechodzić będzie zmiany, będzie ewoluować ale wierzę, że pod Jego okiem powoli wszystkiego się nauczę.
     Czasami zdarza mi się w trakcie modlitwy czuć pustkę ale nierzadko przeszkadzają mi także rozproszenia. To ograniczenia z którymi należy nauczyć się z jednej strony współżyć, a  z drugiej próbować z nimi walczyć. Ponieważ złem nie tyle jest bycie roztargnionym ale przyzwyczajenie się do takiego stanu i lekceważenie go. Andrea Gasparino powiedział, że rozproszenie to rak modlitwy. Można także z powodzeniem powiedzieć, że to brak szacunku i respektu w stosunku do Pana Boga. Czasami zamiast rozmawiać z Bogiem w stanie roztargnienia lepiej jest po prostu zamilknąć. 
    W modlitwie mogą zdarzyć się dwie niebezpieczne sytuacje. Rozproszenie może spowodować, że zamiast znaleźć się na drodze do Boga, znajdziemy się w rowie. Albo tak bardzo skoncentrujemy się na słowach, zapominając zupełnie o Bogu, że staniemy na drodze i utkniemy tam. Można tą sytuację porównać do dzieci, które uczą się czytać. Tak bardzo skupiają się na sylabizowaniu słów, że nie rozumieją sensu czytanego tekstu.

     Oto, jak możemy walczyć z błędami w czasie modlitwy:
  • częściej niż gotowymi formułami, módlmy się spontanicznie, własnymi słowami,
  • stosujmy przystanki, oddechy dla duszy, by pogłębić myśl i nawiązać lepszy kontakt i więź z Bogiem,
  • zwierzajmy się i zwracajmy bezpośrednio do Boga,
  • stosujmy niewielką ilość słów ale za to uporczywie i konsekwentnie,
  • używajmy od czasu do czasu technikę oddechu,
  • podkreślajmy słowa, które dają nam moc, siłę, nadzieję.
Święty Jan od Krzyża powiedział: " W życiu duchowym kto nie posuwa się naprzód, cofa się, a kto nie wędruje zyskując, wędruje tracąc". 

wtorek, 14 maja 2013

Praca jest także formą modlitwy

    Uwierz mi, dzisiejszy dzień był ciężki ale wypełniony pozytywnymi wrażeniami i emocjami. Mówiłem Ci już, że mnisi wcześnie wstają i byłem na to przygotowany ale mimo tego okropnie trudno było zwlec się z łóżka o 5.00 rano. Zwłaszcza, jak pomyślałem sobie, ze przecież mam urlop. Na szczęście po kilku minutach humor mi się poprawił i z ogromna ciekawością pognałem na poranne modlitwy. Dzisiaj był wyjątkowy dzień. Tak zwany dzień pustyni. Co oznacza kilka dodatkowych modlitw ale przede wszystkim milczenie (jakby było go mało), ograniczenie kontaktów międzyludzkich, brak wyjazdów poza teren i kilka innych rzeczy. Dla mnie oprócz zwiększonego skupienia ten dzień przebiegł pod znakiem porządnej i intensywnej pracy. 
     Już po przyjeździe zgłosiłem chęć włączenia się w życie zakonu bez wymigiwania się oczywiście od obowiązków. Został mi przydzielony brat Albert, który zajmuje się ogrodem (i chwała Bogu). Pogoda dopisuje, dlatego aż miło było zająć się porządkami na świeżym powietrzu. Dostało mi się, jak to powiedział brat Albert, bardzo odpowiedzialne zajęcie. Swoją drogą pewnie jakąkolwiek pracę bym nie dostał, byłaby ona "niezmiernie odpowiedzialna". To określenie motywuje. Sama się możesz przekonać.
    Ale do rzeczy dostałem spory kawałek ziemi pod wiatą, który był strasznie zapuszczony i miałem go uporządkować i przygotować na miejsce składania drewna. Żałuję, że nie zrobiłem zdjęcia przed rozpoczęciem pracy. Mogłabyś wtedy podziwiać efekt. Musisz mi uwierzyć, że sam jestem z  siebie dumny, ponieważ takiego bałaganu juz dawno nie widziałem. Worki plastikowe, papierowe po cemencie, puszki (a tutejsi mnisi wyglądają tak niewinnie - żartuję, do tego opactwa często przyjeżdżają grupy młodzieży na rekolekcje...). Druty, kable, spleśniałe krzesła i pełno pokrzyw i chwastów. A oto stan po moim wkroczeniu do akcji.


     Później musiałem załadować dwie przyczepki drewna i zwieźć na nowo przygotowane miejsce. Niestety widziałem zawód na twarzy brata Alberta, kiedy mu oznajmiłem, że nie umiem jeździć traktorem. Powiedziałem mu, że jestem chłopak z miasta ale obiecał mnie jutro nauczyć. 


    Na szczęście zrzucanie drewna jest łatwiejsze i mniej czasochłonne.


    Na koniec usłyszałem od brata Alberta te oto słowa: zuch... za dwa lata będziesz harcerz.
I tak wyglądała moja dzisiejsza praca. Zapomniałem Ci opowiedzieć o ślimakach, których było na potęgę. Nie mogłem się opędzić, a że idę śladami św. Franciszka i szanuję każdą żywą istotę, ostrożnie i pieczołowicie odkładałem każdego ślimaka na pobliską trawę i wiesz co...? Te małe dranie cały czas wracały, jak bumerangi. Na szczęście szło im bardzo powoli, dlatego dawałem radę ale dołożyły mi trochę dodatkowej pracy. A poza tym były naprawę ogromne. Pomyślałem, że gdzie jest Bóg, tam jest obfitość i bogactwo.


    I żebyś tylko nie pomyślała, że leniuchowałem duchowo! Nic podobnego. Rozmowy z Panem były bardzo owocne. I tym pozytywnym akcentem kończę kolejną dawkę emocji i wrażeń z opactwa Benedyktynów ale obiecuję coś jeszcze napisać.

Modlitwa jest miłością - kolejna część


    Często się zastanawia, jak wygląda moja modlitwa, czy jest miła Bogu, czy jest prawdziwa i szczera? Co robię źle, po co się modlę, czy w mojej modlitwie jest miłość i głębia? Wiele pytań, a odpowiedzi...?
Czasami jednak Bóg odpowiada. Może inaczej zawsze odpowiada ale tylko czasami potrafię Go usłyszeć. Zazwyczaj wtedy, gdy nie jestem za bardzo skupiony jestem na sobie.
     Tym razem usłyszałem i chcę Ci teraz napisać, co powiedział mi Pan o modlitwie. Nawiązuję i rozwijam wczorajszy temat modlitwy. Uważam, że "sztuka" modlenia się jest najcenniejszym darem i rzemiosłem nad którym powinniśmy nieustannie pracować.
  
    By modlitwa mogła być wyrazem naszej miłości. By docierała do adresata, którym jest Bóg, by Mu się podobała i przede wszystkim była "skuteczna" zarówno dla relacji naszej z Bogiem, jak i jako pokarm dla naszej duszy, musi być spełnionych kilka warunków.
    Po pierwsze pokora, która jest światłem prawdy i jest pierwszą oznaką modlitwy. Uczę się stawać przed Bogiem takim, jakim jestem, a nie takim, jakim chciałbym być. Odrzucam maski. Określam zgodnie z prawdą swoje położenie, stan ducha. Szczerze mówię nawet o pustce, którą czuję w sercu.
    Po drugie trzeba zauważyć miłość Boga do nas samych. Bóg mnie kocha! To podstawa modlitwy, która określa naszą relację z Bogiem. Modlitwa będzie przyjemnością, będzie prosta i niewymuszona jeśli uświadomię sobie i będę pewny, że Bóg mnie kocha, mocno, bezwarunkowo, wiernie, mimo nie zawsze właściwej mojej postawy, mimo braków i słabości. Bardzo pomocne w budowaniu tej pewności i wiary w Bożą miłość jest codzienne dziękczynienie i czytanie Pisma Świętego przez pryzmat Ojcowskiej miłości. 
    Po trzecie trzeba nauczyć się ofiarować siebie Bogu. Trzeba samemu kochać.

    

Izaak - on się uśmiecha

Kiedy bracia pytali Abba Makarego: «Jak mamy się modlić?» Starzec im odpowiedział: «Nie potrzeba gadaniny; ale wyciągnijcie ręce i mówcie: ‘Panie zmiłuj się nade mną według woli twojej  i wiedzy’ . A w pokusie: ‘Panie wspomóż mnie!’. A Bóg wie najlepiej, co dla nas jest dobre, i zmiłuje się nad nami»
(ojcowie pustyni)

"Modlitwa to najwyższe dobro,to intymne zjednoczenie z Bogiem, powinno pochodzić z serca, powinno nieustannie z niego płynąć, dzień i noc. Jest światłem duszy, prawdziwą znajomością Boga, pośrednikiem pomiędzy Bogiem a człowiekiem; jest pragnieniem Boga, to niewysłowiona miłość, owoc Bożej łaski".
(Święty Jan Chryzostom)

Pokora wprowadza w nas światło prawdy.
(modlitwa serca)