niedziela, 6 października 2013

Jeśli kto przychodzi do Mnie... - Jacek Salij OP

Jeśli kto przychodzi do Mnie, a nie ma w nienawiści swego ojca i matki, żony i dzieci, braci i sióstr, nadto i siebie samego, nie może być moim uczniem (Łk 14,26)

    Co to znaczy mieć w nienawiści samego siebie, pokazał nam Pan Jezus w Ogrójcu. Jego ludzka wola wzdrygała się na myśl przed męką i dopiero mocą krwawej modlitwy umieścił On swoją ludzką wolę w świetle woli Przedwiecznego Ojca. Zatem " ciemne" to niekoniecznie od razu złe albo grzeszne. W ludzkiej woli Syna Bożego nie było najmniejszego zła. A jednak dopiero w straszliwym wysiłku modlitwy Chrystus otworzył do końca ludzką wolę na wolę Ojca. 
    Podobnie, jak w Ogrójcu pokazał nam Chrystus, co to znaczy mieć w nienawiści siebie, tak wówczas, gdy miał dwanaście lat, pokazał nam, co to znaczy mieć w nienawiści ojca i matkę. W rodzicielskim stosunku Maryi i Józefa do Jezusa nie było na pewno żadnego zła ani skażenia grzechem. A jednak nawet tak idealnym rodzicom potrzebna była bolesna, trwająca trzy dni, wytężona praca ducha, żeby to rodzicielstwo otworzyło się jeszcze głębiej na wolę Bożą.

Izaak - on się uśmiecha

Pan rzekł: Gdybyście mieli wiarę jak ziarnko gorczycy, powiedzielibyście tej morwie: Wyrwij się z korzeniem i przesadź się w morze, a byłaby wam posłuszna.
(Łk 17,6)
 
Ukochałem cię odwieczną miłością, dlatego też zachowałem dla Ciebie łaskawość.
(Jr 31,3)

Odnówcie się duchem w waszym myśleniu i przyobleczcie nowego człowieka.
(Ef 4, 23-24)

On posyła aniołów na pomoc tym, którzy mają posiąść zbawienie.
(brewiarz)

Duszą modlitwy jest miłość.
(Tajemnice biblii)

ptaki niebieskie : nie sieją, nie orzą, nie zbierają żniwa... a Pan Niebieski żywi je!



Żył sobie kiedyś pewien szary wróbel, którego życie było niekończącym się pasmem zmartwień i kłopotów.
     Był jeszcze w skorupie, a już miał swoje problemy: „Czy uda mi się wydostać z tej twardej skorupy? Czy nie wypadnę z gniazda? A czy moi rodzice zdołają mnie wyżywić?”.
     Zaledwie uporał się z tymi zmartwieniami i miał wyfrunąć w powietrze po raz pierwszy, pojawiły się już następne wątpliwości : „Czy moje skrzydła zdołają mnie utrzymać ? A jak rozbiję się w drobiazg? …Kto mnie pozbiera?”.
     Kiedy mógł już latać, to znów zaczął narzekać: „Czy uda mi się znaleźć żonę? Czy zdołam zbudować gniazdo?”.
     Pokonał również i te problemy, ale wciąż się zadręczał: „Czy wylęgną mi się pisklęta? A co będzie, jeśli urwie się gałąź, i cała rodzina zginie? A jeśli jakiś sokół rozszarpie moje pisklęta? I czy w ogóle zdołam je wyżywić?”. Kiedy wykluły się zdrowe, wesołe i śliczne pisklęta, zaczęły już trzepotać skrzydełkami, wróbel wciąż narzekał: „Czy oby mają wystarczająco dużo jedzenia? Czy uda im się uciec przed kotem i innymi drapieżcami?”.
     Pewnego dnia pod drzewem zatrzymał się Jezus. Wskazał palcem na wróbla i powiedział: „Spójrzcie na te ptaki niebieskie : nie sieją, nie orzą, nie zbierają żniwa... a Pan Niebieski żywi je!”. Wtedy to szary wróbel zdał sobie sprawę, że niczego mu nie brakowało... Nie uświadamiał sobie tego.