piątek, 17 stycznia 2014

Powołanie świętego Antoniego - patron dnia

      Po śmierci rodziców Antoni pozostał sam wraz ze swoją młodszą siostrą. Mając wtedy osiemnaście czy dwadzieścia lat zajmował się domem i opiekował siostrą.
     Gdy nie minęło jeszcze sześć miesięcy od śmierci rodziców, szedł zgodnie ze zwyczajem do kościoła, zatopiony w rozmyślaniu. Rozważał, dlaczego Apostołowie, opuściwszy wszystko, poszli za Zbawicielem oraz kim byli ci ludzie, którzy - jak podają Dzieje Apostolskie - sprzedawali swe dobra i składali u stóp Apostołów pieniądze, aby oni rozdawali je potrzebującym. Zastanawiał się także, jakiego rodzaju i jak wielka nagroda została wyznaczona im w niebie. 
 

      Tak rozmyślając przybył do świątyni, gdy właśnie odczytywano Ewangelię. Usłyszał słowa, które Pan powiedział do bogatego młodzieńca: "Jeśli chcesz być doskonałym, sprzedaj wszystko, co masz, i rozdaj ubogim, potem przyjdź i pójdź za Mną, a będziesz miał skarb w niebie".
      Antoniemu zdawało się, jak gdyby sam Bóg przemówił do niego słowami Ewangelii, jakby czytanie to przeznaczone było dla niego. Wyszedł natychmiast z kościoła i rozdał mieszkańcom wioski odziedziczoną po rodzicach ziemię, aby odtąd nie była dla niego i jego siostry ciężarem. Sprzedał także wszelkie inne dobra, a pieniądze rozdał ubogim. Tylko niewielką ich część zachował ze względu na siostrę. 
 
 
      Przyszedłszy znowu do kościoła, usłyszał słowa Pana z Ewangelii: "Nie troszczcie się o jutro". Nie mogąc ich słuchać obojętnie, natychmiast wyszedł i pozostałą część rozdał ubogim. Siostrę oddał na wychowanie i naukę znanym z prawości dziewicom. Sam zaś poświęcił się praktykowaniu życia ascetycznego, mieszkając w pobliżu swego domu. W ciągłym czuwaniu nad sobą prowadził życie pełne wyrzeczeń. Pracował własnymi rękoma, ponieważ usłyszał: "Kto nie chce pracować, niech też nie je". Otrzymaną w ten sposób zapłatę przeznaczał na swoje utrzymanie i na potrzebujących.
      Modlił się nieustannie, albowiem dowiedział się, że "zawsze należy się modlić". Czytał tak uważnie, że nic nie uchodziło jego uwagi, ale przeciwnie, zapamiętywał wszystko. Z czasem pamięć mogła zastąpić mu księgi.
Wszyscy mieszkańcy wioski oraz pobożni ludzie, z którymi często się spotykał, widząc jego sposób życia, nazywali go przyjacielem Boga; jedni miłowali go jak syna, inni jak brata.

Powroty...

     Nie wiem, czy świadomość upływu czasu jest błogosławieństwem, czy jego odwrotnością. Czas płynie. To fakt, czasami taka myśl potrafi mnie zmobilizować do tego, by go nie tracić zbyt nonszalancko i wykorzystywać każdą chwilę do działania. Zdarza się jednak, że przygnębia mnie ta świadomość, zwłaszcza wtedy, gdy brakuje tego drogocennego czasu na tyle ważnych albo także prozaicznych spraw, które chciałbym załatwić. 
    Przez chwilę mnie tu nie było. Wiele piękny rzeczy zdarzyło się w międzyczasie. One zabrały moje myśli, gdzieś w inne miejsce. To miejsce, które już znałem, a jednak odkrywam teraz na nowo. To przestrzeń w której dobrze się czuję. Idę znajomymi ścieżkami, choć zaskakują mnie nowe barwy, zapachy i smaki. 
    I kiedy szedłem sobie zdecydowanym krokiem, nagle uświadomiłem sobie, że mimo wszystko Pan jest najważniejszy. On jest początkiem  i końcem każdej historii, także mojej. Z Bogiem chcę budować i w Nim trwać. 
    Wszystko, co mnie spotyka, wszystko, co się wydarza niech będzie na Twoja chwałę Boże. 
Dlatego wróciłem, by móc dziękować Ci za wszystkie dary i łaski Panie, a szczególnie za to, że wysłuchałeś moje modlitwy i dałeś mi nadzieję.
    Ten pierwszy wpis i mam nadzieje kolejne, które się pojawią w tym nowym roku ofiaruję osobie, która skradła moje myśli.