środa, 4 grudnia 2013

pogodził z Ojcem marnotrawnych synów - jeszcze coś z drogi...

Nim zajaśniałeś, Jezus cierpiał za nas
I swoją męką zgładził ludzkie winy;
Pogodził z Ojcem marnotrawnych synów
Przez śmierć na krzyżu.

    Oto kielich krwi mojej nowego i wiecznego przymierza....

    Te słowa ilekroć je słyszę, działają na mnie tak elektryzująco, że dreszcz przebiega mi zawsze po plecach. 


    Pan Bóg wielokrotnie, co zauważyć możemy na kartach Pisma Świętego, zawierał z człowiekiem przymierze. Czy był to Noe, któremu obiecał, że już nigdy nie zniszczy w gniewie całej ludzkości, pozostawiając mu tęczę, symbol Bożego miłosierdzia. Czy był to Abraham i jego potomkowie, którymi się opiekował, których prowadził i wspierał. Czy był to Mojżesz z którym zawarł przymierze słowa i któremu przekazał przykazania, byśmy się nimi kierowali w życiu. 


    Ale ostateczne i wieczne przymierze przyszło w osobie Jezusa Chrystusa. On to przyszedł, by na zawsze związać nas przymierzem, by nauczyć nas przede wszystkim pokory. Pokory i cichości serca, byśmy potrafili nie myśleć o osobie, tylko wpatrywać się w Boga Ojca i ofiarowywać Mu wszystko, co czynimy. Przyszedł, by nauczyć nas miłości i szacunku do drugiej osoby. By nauczyć nas nie oceniać innych i przyjmować każdego drugiego człowieka takim, jakim on jest. Nawet grzesznego, nawet błądzącego, nawet zupełnie innego od nas. Pokazując nam, że każdy człowiek jest stworzeniem Pana Boga. Przyszedł także, by nauczyć nas nieść światło, naukę i mądrość Bożą, by głosić ludziom dobrą nowinę, by wskazywać drogę i być żywym świadectwem. Byśmy czynili to nie dla naszego dobra ale na chwałę Pana Boga. 



    Przyszedł, by podarować nam jedyne i trwające na wieki przymierze. Nauczył nas, by tą ziemską wędrówkę i całe nasze życie bez reszty ofiarować Bogu, by poddać się Jego działaniu. By tu na ziemi ukształtować nasz charakter, oczyścić i zbudować nasze serca, po to, by prawdziwe i pełne życie zaczęło się w niebie.

wiersz - wyrobu własnego

idę choć powinienem się zatrzymać
dookoła cisza
a ja szukam odgłosów Twojego istnienia
jesteś na wyciągnięcie ręki
a nie mogę Cię zatrzymać
dlaczego Panie?
powinienem się odwrócić
wiem jak to się skończy
balansuję na granicy
ufając, że mnie poprowadzisz
choć wiem że dajesz mi decydować
dlaczego Panie?
zbieram skrawki
jak bezcenny skarb
dotykam i delikatnie odkładam
w najdalsze zakamarki mojego serca
nadzieja mnie oszukuje
Ty chcesz ode mnie czegoś innego
dlaczego Panie?
dryfuję
na falach nierealnych myśli
wypatrując lądu którego nigdy nie ujrzę
słońce zachodzi
jutro znowu wzejdzie lecz nic się nie zmieni
dlaczego Panie?
zawieszony w próżni
dziś schylam głowę
wiem że jesteś
wstydzę się że teraz to taka marna pociecha


(ufam Ci Panie, wiem, że dasz mi siłę, dzięki Tobie jestem tutaj i to nie koniec mojej wędrówki)