W 2-giej Księdze Samuela spotkałem
się dwukrotnie z pewna postawą, która zmusiła mnie do
zastanowienia.
Pierwszy był król Dawid, po tym, jak
prorok Natan przekazał mu słowa i błogosławieństwa Boże,
mówiąc, o długowieczności i dobrobycie rodu Dawida, płynących z
rąk Pana.
Co zrobił wtedy Dawid?
Poszedł więc król Dawid i
usiadłszy przed Panem mówił: «Kimże ja jestem, Panie mój, Boże,
i czym jest mój ród, że doprowadziłeś mię aż dotąd?
(2 Sm 7,18)
Drugi był
Mefiboszet, syn Jonatan, wnuk poprzedniego króla Saula, któremu
Dawid obiecał wyświadczyć łaskę Bożą ze względu na
przymierze, jakie Dawid zawarł z Jonatanem. Na tak wspaniałomyślne
zachowanie króla Dawida, Mefiboszet reaguje tymi słowami:
On zaś oddając mu pokłon, rzekł:
Czym jest sługa twój, że byłeś łaskaw spojrzeć na zdechłego
psa, jakim ja jestem?
(2 Sm 9,8)
Uderzyła mnie
pokora, prostota serca i uniżenie w obydwu powyższych zachowaniach.
Wtedy uświadomiłem sobie, jak często działamy zupełnie
odwrotnie. Jakże przyzwyczajeni jesteśmy oczekiwać, że coś nam
się należy, zwłaszcza od Boga.
Kiedyś usłyszałem
trafne określenie, że traktujemy Pana, jak automat z życzeniami.
Zbyt mało dając, skąpi w ofiarowywaniu przeganiamy się w
roszczeniach i oczekiwaniach. A jeśli nie dostajemy tego o co
prosimy, przychodzimy z pretensjami:
Boże przecież
taki jestem biedny, widzisz przecież, tak długo Cię o to proszę,
a Ty milczysz, czy zapomniałeś o mnie, czy nic dla Ciebie nie
znaczę, dlaczego dasz mi tego o co proszę, przecież zasłużyłem
sobie, tak trudne jest moje życie, tak się staram, jestem takim
dobrym i przykładnym człowiekiem, chodże do kościoła, pomagam
innym, modlę się, dlaczego mi nie pomagasz?
Tak. Myślimy, że
nam się należy, ponieważ... Nigdy odwrotnie. Dziękując Bogu za
laski i dobro, na które nie zasłużyliśmy. Mimo naszych potknięć
i błędów Bóg akceptuje nas i przyjmuje takimi, jakimi jesteśmy.
Wybacza nam i ma do nas cierpliwość. Nie trwa długo w gniewie i
daje więcej, niż powinniśmy otrzymać.
Ostatnio usłyszałem
historię o pewnym chłopcu, który zażyczył sobie rower. Rodzice
byli biedni i nie mogli mu go kupić. On więc prosił Boga, by go
wysłuchał i spełnił jego marzenie. Minęło sporo czasu, a
pragnienie chłopca pozostawało niespełnione. Pewnego dnia jego
mama pyta się chłopca:
- Jak radzisz sobie
z tym, że Bóg nie wysłuchał twojej prośby?
Na to odpowiedział
chłopiec:
- Ależ wysłuchał
i powiedział – Nie
Dziękuję Ci Panie
za wszystkie Twoje dary i za to, że dla mojego dobra mówisz: Nie