niedziela, 28 kwietnia 2013

Izaak - on się uśmiecha

Kochaj i rób, co chcesz w relacji z Chrystusem. Gdzie jest Bóg, tam jest wolność.
(zasłyszane)

Gniew można spróbować przełknąć albo wykrzyczeć ale dopiero kiedy się go porzuci, zaczyna się nowe życie.
(film "jak poznałem waszą matkę")

    Człowiek nigdy nie  przestaje  ma­rzyć. Marzenie jest pokarmem  dla duszy, jak żywność jest strawą dla ciała. Przez lata naszego życia bardzo często się zdarza, że marzenia niosą rozczarowanie, a pragnienia kończą się za­wodem, mimo to wciąż trzeba marzyć, w prze­ciwnym razie nasza dusza umiera i Agape nie może jej przeniknąć.
    Dobra Walka to ta, którą podejmujemy w imię naszych marzeń. Kiedy wybucha w nas z pełną mocą - w młodości - mamy wielką odwa­gę, ale nie potrafimy jeszcze walczyć. Gdy po licznych wysiłkach zdołamy posiąść tę umiejęt­ność, nie mamy już tyle odwagi w walce. Wów­czas zwracamy się przeciw sobie, by w końcu stać się swym najgorszym wrogiem. Uważamy własne marzenia za infantylne, nieziszczalne, za owoc nieznajomości realiów życia. Zabijamy na­sze marzenia, bojąc się podjąć Dobrą Walkę.
    Obja­wem śmierci naszych marzeń jest pewność prze­konań. Ponieważ nie chcemy spoglądać na życie jak na wielką przygodę do przeżycia, zaczyna­my uważać się za rozważnych, sprawiedliwych i przykładnych, ale naprawdę wymagamy od sie­bie  równie  mało jak  od  życia.
(Pielgrzym - Paulo Coelho) 

Chrystus nie chce udawania, dlatego pomyśl, jakie masz nałożone maski?
(rekolekcje u Dominikanów) 

Tęcza - symbol przymierza

Potem Bóg tak rzekł do Noego i do jego synów: Ja zawieram przymierze z wami i z waszym potomstwem, które po was będzie; z wszelką istotą żywą, która jest z wami: z ptactwem, ze zwierzętami domowymi i polnymi, jakie są przy was, ze wszystkimi, które wyszły z arki, z wszelkim zwierzęciem na ziemi. Zawieram z wami przymierze, tak iż nigdy już nie zostanie zgładzona wodami potopu żadna istota żywa i już nigdy nie będzie potopu niszczącego ziemię.  
 Po czym Bóg dodał: A to jest znak przymierza, które ja zawieram z wami i każdą istotą żywą, jaka jest z wami, na wieczne czasy: Łuk mój kładę na obłoki, aby był znakiem przymierza między Mną a ziemią. A gdy rozciągnę obłoki nad ziemią i gdy ukaże się ten łuk na obłokach, wtedy wspomnę na moje przymierze, które zawarłem z wami i z wszelką istotą żywą, z każdym człowiekiem; i nie będzie już nigdy wód potopu na zniszczenie żadnego jestestwa. Gdy zatem będzie ten łuk na obłokach, patrząc na niego, wspomnę na przymierze wieczne między mną a wszelką istotą żyjącą w każdym ciele, które jest na ziemi.
(Rdz 9, 8 - 17)


    Bardzo dobrze znamy  historię Potopu i wybudowanie Arki przez Noego. To jeden z niewielu fragmentów Pisma Świętego, gdzie Bóg pokazuje swoje bardzo surowe oblicze. Jednakże tylko na krótką chwilę. Później zawiera z Noem i jego potomstwem przymierze. Kładzie tęczę na obłoki. Jest to znak piękna, znak przyjaźni. Tęcza symbolizuje przymierze i Bożą obietnicę. Poprzez Potop (który można porównać z chrztem wodą i Duchem Świętym) Bóg chce zniszczyć w nas starego człowieka po to, by pojawił się w nas nowy człowiek. 

    Raz w życiu zdarzyło mi się coś przedziwnego. Znajdowałem się w bardzo trudnej sytuacji. Jechałem samochodem. Pogoda za oknem była bardzo kiepska. Na niebie widać było tłuste, ciemne, gęste chmury. Byłem smutny, zmartwiony, dość zagubiony. Rozmawiałem z Bogiem i zastanawiałem się, co powinienem robić dalej. Poprosiłem o coś Boga i w tym momencie zobaczyłem w bocznym lusterku tęczę. Właśnie w owej chwili, kiedy prosiłem Pana o coś ważnego, nagle nie wiadomo skąd, na ułamek sekundy na niebie pojawiła się tęcza, choć nigdzie nie było słońca. Ja wiem, że to był znak. 

    Jako dziecko słyszałem opowieści, że koniec tęczy wskazuje miejsce ukrycia skarbu. Nie zdawałem sobie tylko sprawy, że to największy skarb, jaki mógłbym sobie wyobrazić. 

Ja jestem dobrym pasterzem



    Dziś opowiem Ci ciekawą historię, która usłyszałem kiedyś na rekolekcjach. Pokazuje ona w prosty sposób siłę zaufania i odpowiedzialność, jaką nosimy.

     Wyobraź sobie ogromne zielone pastwiska. A na nich pasące się owce. 


    Stado jest tak duże, że potrzeba kilku pasterzy. Jedno z pastwisk leży nad urwiskiem i pewnego dnia jedna z owiec nieopatrznie zbliżyła się do krawędzi w poszukiwaniu świeżej, soczystej trawy. Wychyliwszy się zachłannie, spadła. Miała jednak na szczęście, ponieważ zatrzymała się kilka metrów niżej na niewielkiej półce skalnej. Pasterze dość szybko dowiedzieli się o sytuacji, po tym, jak owca zaczęła przeraźliwie beczeć. Zebrali się, by podjąć decyzje, co dalej. Stwierdzili, że jedynym sposobem na ocalenie owcy, będzie spuszczenie kogoś na linie na półkę skalną, a później wciągnięcie pasterza ze zwierzęciem. Zrozumieli jednak, że muszą między sobą wybrać najmniejszą i najlżejszą osobę. I padło na małego chłopca, który był miedzy nimi. Ten jednak ze strachu nie zgodził się. Reszta pasterzy próbowała go przekonać i nakłonić do pomocy. Po dłuższej chwili chłopiec zgodził się ale pod jednym warunkiem, że linę będzie trzymał jego ojciec. 


    Natychmiast sprowadzono ojca chłopca. Później wszystko działo się dość szybko i sprawnie. Ojciec spuścił swojego syna na linie, a gdy ten pochwycił owcę, wciągnął go na górę. 
 
    Historia ta nie jest może porywająca, nie ma nieoczekiwanych zwrotów akcji, nie ma barwnych postaci i zdarzeń. Jest prosta i nieskomplikowana ale mnie w jakiś magiczny sposób zaczarowała. Być może dlatego, że chciałbym mieć takie zaufanie do swojego Ojca. Staram się uczyć Jego miłości i poznawać Jego prawdziwe oblicze. 

   
    Nie zawsze jest prosto, pozwolić się opuścić na linie nad przepaścią.