wtorek, 30 lipca 2013

gdy miłość cię woła

Gdy miłość cię woła, idź za jej głosem,
choćby cię wiodła po ostrych kamieniach.
Uwierz miłości, gdy mówi do ciebie,
choćby jej wołanie rozwiało sny twoje,
choćby jej wicher połamał twoje gałęzie.
Bo miłość wywyższa ,
nawet gdy krzyżuje,
bo miłość umacnia
i otwiera oczy.
Ogień miłości jest święty,
a kiedy spala,czyni cię chlebem dla Boga.
Miłość przemienia,
odsłania tajemnicę serca,
daje ci udział w sercu Życia.
Miłość daje siebie i tylko siebie,
w niej wszystko się zawiera.
Miłość nic nie pochłania i nie da się pochłonąć,
bo miłość samą miłością się napełnia.
Miłości nie zdołasz za nos wodzić,
pozwól - niech ona - ciebie wiedzie.
Marzeniem miłości -
płonąć nawet do unicestwienia siebie,
Czy kochasz szczerze? Oto wołanie miłości:
wstawaj o świcie i leć na skrzydłach serca,
by powitać dziękczynieniem dzień miłości,
by nie zasnąć przed nocą
bez modlitwy za umiłowanych,
bez hymnu uwielbienia.

zagadka biblijna - 5

    Przyszło lato, słońce, energia i nowe siły. Dlatego pomyślałem, że to idealna pora na rozruszanie naszych szarych komórek. Zapraszam Was do malej zabawy. Od niedługiego czasu zajmujemy się ze znajoma wymyślaniem zagadek biblijnych i stwierdziłem, że przecież mogę podzielić się naszymi pomysłami na łamach bloga, wierząc i mając nadzieje, że niektórzy sięgną po Pismo Święte, by poszukać rozwiązania. 


    Zagadki nie są nie wiadomo jakie twórcze i błyskotliwe ale sprawiają dużo frajdy i radości.
Jeśli ktoś miałby ochotę wrzucić swój pomysł – pytanie- zadanie, bardzo proszę pisać.



Kolejne pytanie:

W drugiej Księdze Samuela mamy do czynienia z kilkoma przypadkami okulawiania (czynność) i okulawienia (stan). Ile razy jest o tym mowa? Czego dotyczą te przypadki? I jest ich znaczenie? Jak moglibyście je zinterpretować?

nie złamie trzciny nadłamanej

Nie złamie trzciny nadłamanej, nie zagasi knotka o nikłym płomyku. 
(Iz 42,3)
 
    Utrapienia przygniatają nas do ziemi, wydaje się, że już jesteśmy połamani i każdy, nawet Jego dotyk, dopełni tylko zniszczenia.

   Tak nauczyło nas dotychczasowe doświadczenie.
Jak ciężko uwierzyć, że On nie tylko, że nie złamie, to jeszcze delikatnie zacznie prostować.

    Gdy do zdrętwiałej nogi czy ręki wraca krążenie wiemy jak to boli. Ale wiemy też, że to przejściowe.

    Gdy Pan prostuje nas, to też ma prawo boleć, czemu nie wierzymy, że to tylko przejściowe?

poniedziałek, 29 lipca 2013

Natchnieni - Leopold Staff - Podwaliny

Budowałem na piasku
I zwaliło się.
Budowałem na skale
I zwaliło się.
Teraz budując zacznę
Od dymu z komina.

Szafelnia - słowo jest sędzią

Jezus zaś tak wołał: «Ten, kto we Mnie wierzy, wierzy nie we Mnie, lecz w Tego, który Mnie posłał. A kto Mnie widzi, widzi Tego, który Mnie posłał. Ja przyszedłem na świat jako światło, aby każdy, kto we Mnie wierzy, nie pozostawał w ciemności. A jeżeli ktoś posłyszy słowa moje, ale ich nie zachowa, to Ja go nie sądzę. Nie przyszedłem bowiem po to, aby świat sądzić, ale aby świat zbawić. Kto gardzi Mną i nie przyjmuje słów moich, ten ma swego sędziego: słowo, które powiedziałem, ono to będzie go sądzić w dniu ostatecznym. Nie mówiłem bowiem sam od siebie, ale Ten, który Mnie posłał, Ojciec, On Mi nakazał, co mam powiedzieć i oznajmić. A wiem, że przykazanie Jego jest życiem wiecznym. To, co mówię, mówię tak, jak Mi Ojciec powiedział». 
(J 12,44-50)


     Dzięki Jezusowi zrozumiałem, jak bardzo błądziłem. Trzymałem się kurczowo iluzji. Marzyłem o życiu prostym, łatwym i przyjemnym. Zgadzałem się i przyjmowałem podróbki tego świata i wydawało mi się trzymam w dłoniach skarb. Szukając spełnienia biegłem, wciąż czując niepokój swoich pragnień. Bałagan, lęk. Nie rozumiałem miłości, prawdy, nie znałem prawdziwych uczuć. Żyłem, jakbym był w beczce śmiechu i wszystko było okropnie zniekształcone, nieprawdziwe, strasznie tandetne. 
    Jezus wniósł w moje życie światło i sens, teraz mimo tego, że wciąż upadam, stałem się bardziej świadomy i dojrzały. Wiem, czego zawsze chciałem, wiem, czego chcę teraz i dokąd zmierzam. Wiele spraw stało się jasnych i przejrzystych. Świat nie stracił na problemach i trudach ale dziś nawet bolesna sytuacja ma sens. 


    Chrystus nie potępia nas za złe czyny. Nawet jeśli grzeszymy, nie ocenia nas, nie karze. Daje nam wolność i możliwość podejmowania decyzji. Stoi zawsze obok i czeka na naszą chęć do współpracy. Jeśli tylko poprosimy, podniesie nas, pokieruje. Oddał życie za nas ale to my musimy się zgodzić na Jego obecność w naszym życiu. To nasz wybór.
    Jeśli odrzucimy Jego słowa, nie potępi nas ale naszym sędzią będą te słowa. Gdy grzeszymy, sami wyrządzamy sobie krzywdę. Źle czyniąc, ranimy własne serce, sumienie, duszę, godność. Nakładamy na siebie wyrzuty, wstyd, upokorzenie. Nawet jeśli nie zdajemy sobie z tego sprawy, te negatywne emocje psują nas i niszczą od środka. Grzech więzi nas. Błędy, kłamstwo, oszustwo, "pielęgnowanie" słabości pociągają za sobą jeszcze większe zło. Zakładają nam na ręce i nogi, język więzy niemożliwe do zrzucenia. 
Słowa Chrystusa są prawdą, która będzie nas sądzić.
Jest jednak nadzieja, ponieważ Jezus jest zawsze obok.

przejmujący sygnał

Ten przejmujący sygnał ambulansu pogotowia ratunkowego wdziera się gdzieś w moje istnienie, jak ten krzyk z obrazu Mucha, i przenika w kręgi eteru, tworząc echo w tysiącleciach, odbijające się gdzieś o niebo i ziemię. To puls w wielkim mrowisku ludzkim, w którym w pośpiechu wszyscy mijamy się na peronie życia i śmierci, aby tylko zdążyć złapać szansę w klepsydrze z przesypującym się piaskiem… Złapać szansę!..
Wiedział o tym ten ślepiec-żebrak przy drodze… Szansa – jedyna szansa: Jezus przechodził tamtędy… Bartymeusz, syn Tymeusza, ślepiec, żebrak przy drodze woła głośno: „Jezusie, synu Dawida! Zmiłuj się nade mną!” (Mar. 10.46-52).
Gdziekolwiek by to było, w dżungli Afrykańskiej, w stepach Syberyjskich, w pustyniach betonowych osiedli, w celi więziennej, na studiach czy na łóżku szpitalnym; w całym tym mrowisku rodziny ludzkiej Jezus słyszy i pyta: „Kto się mnie dotknął?” (Mar. 5.30).
Niestety do tego trzeba dorosnąć, tak jak ta kobieta, jak ten ślepiec-żebrak, Bartymeusz syn Tymeusza, aby wołać głośno – to jedyna szansa. Wołać z głębi swojego jestestwa: „Jezusie! Synu Dawida! Zlituj się nade mną!” Potężne giełdy z przesypującymi się cyferkami piasku w klepsydrze przemijania, milionerzy i nędzarze, najnowsze technologie, nienawiść i zemsta, śmiech i płacz, i to przemijające wołanie – wołanie żebraka-ślepca z drogi życia: „Jezusie! Synu Dawida! Zmiłuj się nade mną…” Jezus przystanął i pyta: „Co chcesz, abym ci uczynił?”. „Panie, abym przejrzał”…
Dziś jest to najważniejsza potrzeba współczesnego człowieka: odzyskać wzrok duchowy i ujrzeć swoją nędzę – swój bogaty prymityw ubrany w łachmany naszych mniemań o sobie… Bartymeusz syn Tymeusza pozostawił swój płaszcz i przegniłą szmatę słomianą, na której leżał. To była jedyna szansa jego życia… Pamiętaj! Dziś tam gdzie jesteś, Jezus właśnie przechodzi… 
(Jan Trojanowski)  


niedziela, 28 lipca 2013

wolność w przykazaniach - 1

    Kiedyś myślałem, że wiara ogranicza. Wydawało mi się, że przestrzeganie przykazań sprawia, że człowiek staje się smutną i bezwolna istotą. W nakazach widziałem symbol klatki i więzienia.

    Kiedyś nie znałem Boga. Znałem siebie. Choć teraz wiem, że mi się tylko wydawało.
Kiedyś nie chciałem poznać Boga. Znałem swoje pragnienia i marzenia. Tyle razy się myliłem.
Kiedyś nie rozumiałem sposobu działania Boga. Kierowałem się własną logiką. Tyle błędów popełniłem.

    Pan otworzył moje oczy i mimo moich błędów, dał mi kolejną szansę i nowe życie.
Uczę się każdego dnia Jego miłości, mądrości, niesamowitej dobroci i bezgranicznej cierpliwości.
Dziś widzę Boży Geniusz w najmniejszej cząstce bólu. Wydaje mi się rozpoznawać galaktyczny kunszt w każdym Bożym Słowie. Nic nie jest bez znaczenia. Każda łza, każdy nawet lekki uśmiech, radość i zagubienie ma sens. Każde przykazanie, nakaz, upomnienie na wagę złota.
Niech Pan ukarze mnie za każde moje przewinienie, bo jak mówią psalmy, mój grzech zawsze jest przede mną.
Dziś wiem, że Bóg daje wolność. Pokazuje, jak żyć w pełni, jak cieszyć się tymczasem tu na ziemi. Dziś wiem, że szczęście i ból to pojęcia względne. 


Jam jest Pan, Bóg twój, którym cię wywiódł z ziemi egipskiej z domu niewoli.

    Pan jest Bogiem, który daje wolność. Zrzuca nasze więzy, oswabadza nas z uzależnień, daje siłę walczyć ze słabościami. Pokazuje nam drogę, która prowadzi do pełnego i dostatniego życia. Dla Niego nic nie jest niemożliwe. Bóg wszystko robi dla nas, swoich dzieci. Dzięki Bogu przestajemy być niewolnikami i możemy decydować o własnym życiu.

Nie będziesz miał bogów cudzych przede mną.

    Wciąż budujemy sobie nowe ołtarzyki. Pokładamy nadzieję w innych ludziach, szukamy szczęścia w spełnianiu własnych marzeń. Byle więcej, lepiej, szybciej. Zatracając poczucie prawdy. Zapominając, co jest ważne, przeskakując proste rzeczy, gonimy za wyimaginowanym i nierealnym szczęściem. Zatracając siebie, żyjemy fałszywym wyobrażeniem. Stajemy się więźniami własnych pragnień.
A prawda i szczęście jest tylko w Bogu, dlatego zamiast stawiać ołtarze rzeczom materialnym, zamysłom własnego serca, powinniśmy przyjść do Boga. Nie dajmy się omamić zaproszeniom i złudom tego świata.


Nie będziesz brał imienia Pana, Boga twego, nadaremno.

    Jak często zrzucamy winę na Boga, obarczamy Go odpowiedzialnością za nasze tragedie, trudne sytuacje i problemy? Nie szukamy odpowiedzialności w sobie, bo tak jest łatwiej, to nie boli, nie jest powodem wstydu i zażenowania. Ale przez to nie uczymy się, nie rozwijamy, stoimy w miejscu i popełniamy te same błędy.
Złorzeczymy Bogu, pogłębiając tylko naszą złość i frustrację. A niepokój serca rośnie i nie potrafimy odnaleźć spokoju.
Kłamiąc, przysięgamy na Boga, przez co zapominamy, co to jest szacunek, poczucie godności i wartości. Następnie przychodzi pogarda dla samego siebie i już nic nie ma dla nas świętości. Przestajemy ufać nawet nam samym.

Modlitwa z Bogiem

Człowiek: Ojcze Nasz, który jesteś w niebie ... Bóg: Tak? Człowiek: Nie przerywaj mi, modlę się. Bóg: Ale wzywałaś mnie. Człowiek: Wzywałam Cię? Nie wzywałam Ciebie. Modlę się. „Ojcze Nasz, który jesteś w niebie...” Bóg: Znowu to zrobiłaś. Człowiek: Co zrobiłam? Bóg: Zawołałaś mnie. Powiedziałaś:” Ojcze nasz, który jesteś w niebie”. Oto jestem. Co miałaś na myśli, mówiąc to? Człowiek: Ale ja nic nie miałam na myśli. No wiesz, po prostu odmawiałam moją modlitwę. Zawsze odmawiam Modlitwę Pańską. Ona sprawia, że czuję się lepiej, coś w stylu dobrze spełnionego obowiązku. Bóg: No dobrze. Kontynuuj. Człowiek: „Święć się imię Twoje...” Bóg: Zaczekaj. Co pod tym rozumiesz? Człowiek: Pod czym? Bóg: Pod „święć się Imię Twoje”? Człowiek: To znaczy... to znaczy... No nie, nie wiem, co to znaczy. Skąd miałabym wiedzieć? To tylko część modlitwy. A tak, przy okazji, co to znaczy? Bóg: „Święcić” znaczy traktować z czcią, wielbić, szanować. Człowiek: No tak, to ma sens. Nigdy wcześniej nie myślałam, co to znaczy „świecić”. „Przyjdź królestwo Twoje, bądź wola Twoja, jako w niebie, tak i na ziemi”. Bóg: Czy naprawdę tak myślisz i pragniesz tego? Człowiek: Jasne, czemu nie? Bóg: A co robisz w tym kierunku? Człowiek: Robię? Wydaje mi się, że nic. Myślę, że byłoby bardzo fajnie gdybyś przejął zupełną kontrolę nad tym, co jest tu na ziemi i tam, w niebie. Bóg: A czy mam kontrolę nad tobą? Człowiek: No cóż, chodzę do kościoła... Bóg: Nie o to cię pytałem. Co z pogardą, jaką masz w stosunku do niektórych twoich znajomych? Wiesz, to jest naprawdę twój problem. A jeszcze sposób, w jaki wydajesz swoje pieniądze – wszystko dla siebie! A co z książkami, które czytasz? Człowiek: Przestań mi czynić takie wyrzuty! Jestem tak samo dobra, jak wielu innych ludzi z kościoła! Bóg: Wybacz, myślałem, że modlisz się, aby to moja wola była wypełniana... A jeżeli tak ma się stać, musi się to zacząć od tych, którzy się o to modlą... na przykład, od ciebie... Człowiek: No dobrze. Myślę, że rzeczywiście mam jakieś zahamowania... Teraz, skoro o tym wspomniałeś, mogłabym wymienić jeszcze trochę innych... Bóg: Ja też. Człowiek: Dotychczas o tym wiele nie myślałam, ale naprawdę chciałabym się tego wszystkiego pozbyć. Chciałabym , wiesz, być naprawdę wolną... Bóg: Dobrze. Teraz zaczynamy do czegoś dochodzić. Będziemy pracować razem – ty i ja. Niektóre zwycięstwa naprawdę można osiągnąć. Jestem dumny z ciebie! Człowiek: Słuchaj, Panie, muszę już kończyć. To trwa o wiele dłużej, niż zwykle. „Chleba naszego powszedniego daj nam dzisiaj”. Bóg: Powinnaś trochę zredukować tego chleba. Masz już od niego nadwagę... Człowiek: Hej, co to ma być? Dzień krytykowania? Oto ja się modlę, spełniam swoje chrześcijańskie powinności, a Ty zupełnie niespodziewanie mi przerywasz i wypominasz mi wszystko, co robię! Bóg: Modlitwa to niebezpieczna rzecz. Można wstać od niej zmienionym... no wiesz... To jest właśnie to, co staram się ci powiedzieć. Wzywałaś mnie, i oto jestem. Teraz już za późno, aby przestać. Módl się dalej, jestem zainteresowany następną częścią modlitwy... (chwila przerwy). No, kontynuuj! Człowiek: Boje się. Bóg: Boisz się? Czego? Człowiek: Wiem, co zamierzasz powiedzieć. Bóg: No więc sama się przekonaj. Człowiek: „I odpuść nam nasze winy, jako i my odpuszczamy naszym winowajcom”. Bóg: A co z Anną? Człowiek: No widzisz? Wiedziałam! Wiedziałam, że wyciągniesz jej kwestie! Dlaczego, Panie, ona opowiadała kłamstwa na mój temat, rozpowiadała niewiarygodne historie na temat mojej rodziny. Nigdy nie zapłaciła mi za to, co zrobiła! Przysięgłam sobie, że wyrównamy rachunki! Bóg: A twoja modlitwa? Co z twoją modlitwą? Człowiek: Tak sobie tylko mówiłam. Bóg: Dobrze, że przynajmniej to przyznajesz. Ale przyznaj, to wcale nie jest tak przyjemnie dźwigać na sobie ten gorzki ciężar, czyż nie? Człowiek: Nie. Ale poczuję się lepiej, jak tylko wyrównamy rachunki. Och tak, mam pewne plany dla tej sąsiadki... Pożałuje, że kiedykolwiek się tu wprowadziła! Bóg: Nie poczujesz się lepiej. Poczujesz się gorzej. Zemsta wcale nie jest słodka. Pomyśl, jak już nieszczęśliwa jesteś. Ale ja mogę to wszystko odmienić. Człowiek: Możesz? Jak? Bóg: Przebacz Annie. Wtedy ja przebaczę tobie. Wtedy nienawiść i grzech będą jej problemem, nie twoim. A ty osiągniesz spokój serca. Człowiek: No tak, masz rację, Zawsze ją masz. I im więcej chcę zemścić się na niej, tym bardziej chcę być w zgodnie z Tobą... (chwila przerwy). W porządku. W porządku. Przebaczam jej. Pomóż jej odnaleźć właściwą drogę w życiu, Panie. Jak teraz o tym myślę, widzę, że jest bardzo nieszczęśliwa. Wszyscy, którzy robią takie rzeczy, jak ona, muszą być strasznie nieszczęśliwi... W jakiś sposób, pokaż jej właściwą drogę. Bóg: No widzisz! Wspaniale! Jak się teraz czujesz? Człowiek: Mmm... No cóż, nie najgorzej. Zupełnie nie najgorzej. Prawdę mówiąc, czuję się zupełnie wspaniale! Wiesz, myślę, że dzisiaj po raz pierwszy odkąd pamiętam, będę mogła zasnąć spokojnie! Może od tej chwili nie będę w ciągu dnia też taka zmęczona jak teraz, bo obecnie mało sypiam... Bóg: Nie skończyłaś swojej modlitwy. Idź dalej. Człowiek: Och, rzeczywiście. „I nie wódź nas na pokuszenie, ale zbaw nas ode złego”. Bóg: Dobrze! Tak też uczynię. Tylko niepotrzebnie sama się nie wystawiaj tam, gdzie są pokusy!
Człowiek: Co masz na myśli?
Bóg: Nie włączaj telewizora, kiedy wiesz, że trzeba zrobić pranie czy posprzątać dom. Także pomyśl nad czasem, który spędzasz na niekończących się rozmowach ze znajomymi. Jeżeli nie potrafisz tak wpłynąć na dyskusję, aby dotyczyła rzeczy pozytywnych, może powinnaś pomyśleć o wartości takiej przyjaźni... Kolejna rzecz – twoi znajomi nie powinni być twoją normą moralną... I proszę, nie staraj się mnie używać jako wyjścia awaryjnego...
Człowiek: Tego ostatniego nie zrozumiałam.
Bóg: Rozumiesz. Robiłaś tak wiele razy. Robisz coś głupiego, wpadasz w kłopoty, a później przybiegasz do mnie i krzyczysz: „Panie, pomóż mi wykaraskać się z tych kłopotów, obiecuję, że więcej tak nie zrobię!” Pamiętasz te wszystkie obietnice, które mi dałaś w ten sposób?
Człowiek: Tak, wstyd mi, Panie, naprawdę wstydzę się. Bóg: Którą obietnicę właśnie sobie przypominasz? Człowiek: No więc, to było tej nocy, kiedy dzieci i ja byliśmy w domu sami. Wiatr wiał tak mocno, że myślałam, że za chwilę dach się rozwali i w każdej chwili pojawi się trąba powietrzna... Zwłaszcza, że w telewizji ostrzegali, że może nadejść... Pamiętam, że wtedy się modliłam ;”O Panie, jeżeli oszczędzisz, już zawsze będę spełniać Twoją wolę”... Bóg: I co, zrobiłaś tak? Człowiek: Przepraszam, Panie. Naprawdę mi przykro. Do dzisiaj myślałam, że jeżeli codziennie odmówię Modlitwę Pańską, będę mogła robić, co chce... Nie oczekiwałam, że coś takiego jak teraz się wydarzy... Bóg: Idź dalej i dokończ swoją modlitwę. Człowiek: „Gdyż Twoje jest królestwo, i moc, i chwała, na wieki wieków, amen”. Bóg: Czy wiesz, co przynosi mi chwałę? Co naprawdę by mnie zadowoliło? Człowiek: Nie, ale chciałabym wiedzieć! Chcę Cię zadowolić! Teraz widzę, ile bałaganu narobiłam w swoim życiu. I widzę, jak to by było wspaniale – być jednym z Twoich naśladowców. Bóg: Właśnie odpowiedziałaś sama na swoje pytanie. Człowiek: Naprawdę? Bóg: Tak. Rzeczą, która ucieszyłaby mnie najbardziej, byłoby uczynienie, aby ludzie tacy jak ty naprawdę mnie kochali. Teraz, kiedy te stare grzechy wyszły na jaw i już nie stoją ci na drodze do mnie, wiele by można mówić o tym, czego możemy razem dokonać... Człowiek: Panie, zatem zobaczymy, jaki możesz mieć ze mnie pożytek, dobrze? AMEN!

Natchnieni - Jan Twardowski - ankieta



Ankieta

Czy nie dziwi cię
mądra niedoskonałość
przypadek starannie przygotowany
czy nie zastanawia cię
serce nieustanne
samotność która o nic nie prosi i niczego nie obiecuje
mrówka co może przenieść
wierzby gajowiec żółty i przebiśniegi
miłość co pojawia się bez naszej wiedzy
zielony malachit co barwi powietrze
spojrzenie z nieoczekiwanej strony
kropla mleka co na tle czarnym staje się niebieska
łzy podobno osobne a zawsze ogólne
wiara starsza od najstarszych pojęć o Bogu
niepokój dobroci
opieka drzew
przyjaźń zwierząt
zwątpienie podjęte z ufnością
radość głuchoniema
prawda nareszcie prawdziwa nie posiekana na kawałki
czy umiesz przestać pisać
żeby zacząć czytać?

piątek, 26 lipca 2013

Natchnieni - kapłan pracujacy w szpitalu wśród chorych dzieci - mam tyle długów

Nigdy nie widziałem Cię,
choć tak wiele mówią o Tobie.
Wewnętrzny głos podpowiada mi:
jest Ktoś, kto dał mi życie.

Tyle razy czyniłem zło,
a jednak pragnienie dobra jest silniejsze.
Gdybyś był potokiem, zanurzyłbym się w Tobie,
aby na nowo być czystym....

Tak bardzo potrzebuję Ciebie
Weź mnie w ramiona i naucz kochać.
Mam jeszcze spłacić tyle długów.
skąd brać siły, jeśli odmówisz ich Ty... 

upadek i ból powodem do chluby - O. Józef Witko OFM

    Aby doświadczyć uzdrowienia trzeba naszej zgody na takie życie, jakie ono jest. Trzeba we wszystkich przykrych i bolesnych doświadczeniach zobaczyć obecnego Boga i Jego miłość do nas (Panie, jak to zrobić? Proszę daj mi siłę, bym potrafił Cię dostrzec w swoich ranach). Tę obecność Boga powinniśmy widzieć także w drugim człowieku. Wtedy staniemy się ludźmi szczęśliwymi, a nasza historia, życie, nawet upadki i ból staną się powodem do chluby. 
 
    Wielu z nas nienawidzi siebie, swojego życia. Spójrzmy jednak na Chrystusa, kiedy stał przed Piłatem.



    Był poraniony, z korona cierniową na głowie, ubiczowany, w kajdanach, wyszydzony, wyśmiany, bez jakiegokolwiek znaczenia. Żądano Jego śmierci. Postawiono Go przed Piłatem, osoba bogato odzianą, mającą prestiż i znaczenie, która decydowała o życiu i śmierci. Liczono się z jego zdaniem, starano się pozyskać jego względy.
Jeśli spojrzymy na te dwie osoby, do której chcielibyśmy się upodobnić? Często w pierwszym odruchu do Piłata, by mieć dobra materialne, stanowisko, władzę, poszanowanie, brak trosk. Nie chcielibyśmy być Chrystusem w takim stanie w jakim On się w owym momencie znajdował. 

Ale czyj los jest szczęśliwszy?

    To Jezus jest Zwycięzcą, to Jego rany uzdrawiają, to Jego krew zbawia, to On jest mocą Boga, to przed Nim zginają się nasze kolana. 


    Może nigdy nie osiągniemy tyle co Piłat ale nasze życie może być podobne do życia Jezusa. Nasze rany mogą być naszą siłą i chlubą. Chrystus pokazał nam, że każdy, kto doświadcza podobnego bólu i cierpienia, jakie było Jego udziałem, jest osobą najszczęśliwszą w Królestwie Niebieskim. 

    Przed Bogiem każdy z nas, kto ma jakąkolwiek ranę jest osoba uprzywilejowaną i ma zarezerwowane miejsce najbliżej Boga. Każdy, kto ma jakąkolwiek ranę jest osoba, na która Bóg patrzy nieustannie, bo widzi w tej osobie swojego Syna.

zagadka biblijna - 4

Przyszło lato, słońce, energia i nowe siły. Dlatego pomyślałem, że to idealna pora na rozruszanie naszych szarych komórek. Zapraszam Was do malej zabawy. Od niedługiego czasu zajmujemy się ze znajoma wymyślaniem zagadek biblijnych i stwierdziłem, że przecież mogę podzielić się naszymi pomysłami na łamach bloga, wierząc i mając nadzieje, że niektórzy sięgną po Pismo Święte, by poszukać rozwiązania. 

    Zagadki nie są nie wiadomo jakie twórcze i błyskotliwe ale sprawiają dużo frajdy i radości.
Jeśli ktoś miałby ochotę wrzucić swój pomysł – pytanie- zadanie, bardzo proszę pisać.



Kolejne pytanie:
 

Ile razy i w jakich okolicznościach oraz co to oznacza ?W 2 Księdze Samuela pojawia się określenie "Niech mi to Bóg uczyni i tamto dorzuci".

czwartek, 25 lipca 2013

Szafelnia - a tego, który do Mnie przychodzi, precz nie odrzucę

Rzekł do nich Jezus: «Zaprawdę, zaprawdę, powiadam wam: Nie Mojżesz dał wam chleb z nieba, ale dopiero Ojciec mój da wam prawdziwy chleb z nieba. Albowiem chlebem Bożym jest Ten, który z nieba zstępuje i życie daje światu». Rzekli więc do Niego: «Panie, dawaj nam zawsze tego chleba!» Odpowiedział im Jezus: «Jam jest chleb życia. Kto do Mnie przychodzi, nie będzie łaknął; a kto we Mnie wierzy, nigdy pragnąć nie będzie. Powiedziałem wam jednak: Widzieliście Mnie, a przecież nie wierzycie. Wszystko, co Mi daje Ojciec, do Mnie przyjdzie, a tego, który do Mnie przychodzi, precz nie odrzucę, ponieważ z nieba zstąpiłem nie po to, aby pełnić swoją wolę, ale wolę Tego, który Mnie posłał. Jest wolą Tego, który Mię posłał, abym ze wszystkiego, co Mi dał, niczego nie stracił, ale żebym to wskrzesił w dniu ostatecznym. To bowiem jest wolą Ojca mego, aby każdy, kto widzi Syna i wierzy w Niego, miał życie wieczne. A ja go wskrzeszę w dniu ostatecznym». 
(J 6, 32-40)


    Mojżesz dał ludziom chleb, który zaspokoił ich potrzeby cielesne. Chrystusowi chodzi o pokarm, który daje wolność i zapewnia życie wieczne, a tym jest On sam. Dobrobyt, czy wolność? 
    Jezus jest Tym, który daje prawdziwe życie zarówno tu na ziemi, jaki i życie wieczne w niebie. 
    Chrystus Pan jest ucieleśnieniem i spełnieniem naszych pragnień. Jest Tym, czego szukamy. W Nim czujemy się spełnieni, szczęśliwi, prawdziwi, wolni. Nagle wiele spraw okazuje się bez znaczenia. Nagle spoglądamy jakoś inaczej na otaczający nas świat. Widzimy uśmiech, czujemy radość, bez lęku poddajemy się trudom codzienności, mamy siłę, mamy chęci, czujemy wiatr w skrzydła, prawie podrywamy się do lotu. Odnajdujemy sens.
Już tutaj na ziemi zapewniamy sobie i uzyskujemy życie wieczne, kiedy pozwalamy na to, by Duch Święty natchnął nas i zaprowadził do Jezusa. 
    Jedyna droga to zaprzeć się siebie. Uwierzyć. Poczuć. Odrzucić lęk. Zaufać. Przyjść. Poddać się. Oddać serce. Położyć na dłoni Pana. Przylgnąć do Jego miłości. Stopić się w Bożym uścisku. 


Czy ja w to wierzę?
Widzę to i mimo wszystko tak często czynię inaczej, robię to, co sam chcę. Wiem, że czynię źle i nie potrafię inaczej. Nie potrafię przyjąć chleba życia.

    Panie pomóż mi być bardziej wrażliwym na Twoją obecność. Naucz mnie, jak zaprzeć się siebie. Otworzyć swoje serce, pozwolić, byś go dotknął swoją miłością. Pokaż mi, jak przyjść do Ciebie. Wytłumacz mi, bym zrozumiał, że jesteś Chlebem życia. Bym w końcu uwierzył, a nie udawał, nie oszukiwał samego siebie. Spraw, by moje serce zapragnęło życia wiecznego. 

Natchnieni - Anselm Gruen - Cisza

    Milczenie jest duchową drogą w najczystszej formie. W milczenie spotykamy siebie i naszą wewnętrzną prawdę. Milczenie jest także sposobem uwolnienia się od myśli, które nas stale zajmują. Ale nie jest to milczenie zewnętrzne, tylko swego rodzaju milczenie serca. Przy czym zewnętrzna cisza, może pomóc nam w tym, by uspokoić własne serce, uspokoić emocje, by nami nie decydowały. 

     Nazwanie i wypowiedzenie bólu jest sposobem na jego uzdrowienie. Jednak milczenie może być także dobrym sposobem na gojenie ran. W milczeniu można opanować wewnętrzne pobudzenie i sprawić, że wróci trzeźwe myślenie i spokój. 

Zgoda na siebie samego

    Emmanuel - Bóg jest z nami. Pan nie przychodzi do kogoś, kto jest doskonały, bez ran, bez problemów, bez upadków. Ale jest ze mną, z Tobą z naszymi doświadczeniami, lękami i niepowodzeniami.

Prorok Izajasz pisze:


Gdy głęboka cisza zalegała wszystko, a noc w swoim biegu dosięgała połowy, wszechmocne Twe słowo     z nieba, z królewskiej stolicy, jak miecz ostry niosąc Twój nieodwołalny rozkaz, jak srogi wojownik runęło pośrodku zatraconej ziemi.
(Mdr 18,14-15)


    W momencie, kiedy była największa ciemność, wtedy Słowo stało się ciałem. I w życiu każdego z nas to Słowo przychodzi z konkretnej ciemności, byśmy mogli wytrwać, przetrwać drogę i dotrzeć do celu. Ciemnością jest często nasza przeszłość. Nie możemy się odciąć od przeszłości.
    Przebaczenie zakłada akceptacje, zgodę na siebie samego. Zgoda na taką osobę, jaką jestem. Z konkretną historią, niekoniecznie piękną, a może tragiczną. Z takim wyglądem, z takim stanem moralnym, psychicznym, fizycznym. Ta zgoda i akceptacja pomaga odkryć Boga. Wszelka ucieczka od tej przeszłości jest ucieczką od Boga. 



    Szatan i współczesny świat mówią nam o życiu pełnym szczęścia, bez problemów, trosk, chorób. Obiecują coś, co jest życiem nierealnym, życiem którego nie ma. To jest iluzja. A pójście w stronę tej iluzji, uleganie takim wizjom, pogłębia pustkę i cierpienie.
    Jezus przychodzi do nas i niesie w darze naszą przeszłość, chce nam pokazać, że nie jest to przeszłość stracona, bo każda chwila naszego życia jest cenna w oczach Boga i ma ogromna wartość. Nawet jeśli popełniliśmy błędy, nawet jeśli zgrzeszyliśmy to jest to bardzo cenne. 


    Kiedy czytamy w Piśmie Świętym o ucztach, które są zapowiedzią uczt niebieskich, widzimy, że zaproszonymi są ubodzy, kalecy, poranieni, żebracy, ludzie bez znaczenia, ułomni. Apokalipsa opisuje, ze najbliżej tronu Boga są ludzie uciśnieni, ludzie, którzy w życiu niczego nie osiągnęli, nie doświadczyli, oprócz bólu ale potrafili zaufać Bogu. I to wystarczyło. Zaakceptowali swoje życie, zgodzili się na nie i w Panu mieli nadzieję, że z tego ich życia, z mrocznej przeszłości Bóg uczyni dobro. 


    Nic się nie liczy, jeżeli nie jest zanurzone w miłości. Nie liczą się nasze grzechy, nie liczą się nasze rany, nie liczą się nasze doświadczenia, jeśli nie ma tam miłości. Jeżeli z miłością popatrzymy na nasze życie, na naszą historię, na nasze rany, wszystko zaczyna mieć wartość. Jeśli z miłością pochylimy się nad naszą mroczną historią ujrzymy Boga, jaśniejące światłu. Jego moc w słabości się doskonali. On potrafi ze zła wyprowadzić największe dobro, nasze zbawienie. 


    I to jest plan Boży, musimy Mu jedynie zaufać i pozwolić się poprowadzić.

środa, 24 lipca 2013

W krzyżu jest radość


 Wszyscy dźwigamy nasze codzienne krzyże. Każdy dźwiga jakiś krzyż...


 Jak "pokochać" swój krzyż? Jak go zaakceptować?


 Boże, jak często wołamy do Ciebie: "Zabierz to ode mnie!"


Upaść... to nie znaczy poddać się... (złóżmy nadzieję w Bogu)
 
  
Pragniemy żyć łatwo i bezproblemowo, boimy się poświęcenia...


 ...


 Boże, pomóż nam pamiętać, że Ty wiesz lepiej, czego potrzebujemy...


 Nasze ciepienie, poświęcenie, wyrzeczenie może zamienić się w skarb...


 Przez krzyż wzrastamy, rozwijamy się i możemy być bliżej... Boga


"Zbawienie przyszło przez krzyż"... niech to nie będą puste słowa

Izaak - on się uśmiecha

W naszym życiu nic nie ma znaczenia, jeżeli nie jest zanurzone w miłości.
(Nie bój się tylko wierz)

Przebaczenie zakłada akceptację, zgodę na siebie samego.
(Nie bój się tylko wierz) 

Jezu, pomóż nam, byśmy nasze serca złożyli w ręce Boga.Spraw, by nasze granice i droga przez pustynię przybliżyła nas, a nie oddaliła od Pana. 
(usłyszane na mszy monastycznej wspólnoty Jerozolimskiej) 

Wolność, czy dobrobyt?
(usłyszane na mszy monastycznej wspólnoty Jerozolimskiej)

Bóg wiary dochowuje na wieki, daje prawo uciśnionym i daje chleb głodnym.
Pan uwalnia jeńców, Pan przywraca wzrok niewidomym, Pan podnosi pochylonych, Pan miłuje sprawiedliwych. Pan strzeże przychodniów, chroni sierotę i wdowę.

(Ps 146, 6-9) 

Słowo

   Czy jest coś bardziej kruchego i ulotnego niż słowo, które wypowiedziane chwilę później umiera, a jednocześnie bardziej trwałego, kiedy zmienia bieg historii, ludzkie życie, daje nadzieję lub zabija. Wypowiadane słowa mają wielką moc, zmieniają człowieka.
   Bóg codziennie przemawia na różne sposoby do każdego z nas indywidualnie, ale aby przyjąć Jego słowo - najpierw trzeba je zrozumieć, uwierzyć, a potem żyć według niego. Przede wszystkim jednak słowo musi być usłyszane, żeby tak się stało należy się zatrzymać, zrezygnować z pośpiechu życia, by poczuć smak tego, co Pan chce nam wyjawić. Ważna jest również wrażliwość na obecność Boga w Jego Słowie, które jest słowem życia - odpowiada na nasze życiowe sytuacje. Bądźmy cierpliwi, bo często potrzebny jest czas, aby ono dojrzało i wydało owoc w naszym życiu.



Proszę Cię, Panie, abym był żyzną glebą dla ziarna, którym jest Twoje słowo, aby mogło ono wzrastać w moim życiu i wydawać obfity owoc wiary.

wtorek, 23 lipca 2013

Natchnieni - ks. Alojzy Henel

Jeżeli nie wyczytasz
mądrego i pięknego
zdania -
zapragnij je napisać,
wymyśl je,
nie przestawaj za nim
tęsknić,
szukaj liter, żeby powstało...
i podobnie
zachowaj się
w wielu dziedzinach życia

poniedziałek, 22 lipca 2013

Wspomnienie św. Marii Magdaleny

Pierwszego dnia po szabacie, wczesnym rankiem, gdy jeszcze było ciemno, Maria Magdalena udała się do grobu i zobaczyła kamień odsunięty od grobu. Maria Magdalena natomiast stała przed grobem płacząc. A kiedy /tak/ płakała, nachyliła się do grobu i ujrzała dwóch aniołów w bieli, siedzących tam, gdzie leżało ciało Jezusa - jednego w miejscu głowy, drugiego w miejscu nóg. I rzekli do niej: Niewiasto, czemu płaczesz? Odpowiedziała im: Zabrano Pana mego i nie wiem, gdzie Go położono. Gdy to powiedziała, odwróciła się i ujrzała stojącego Jezusa, ale nie wiedziała, że to Jezus. Rzekł do niej Jezus: Niewiasto, czemu płaczesz? Kogo szukasz? Ona zaś sądząc, że to jest ogrodnik, powiedziała do Niego: Panie, jeśli ty Go przeniosłeś, powiedz mi, gdzie Go położyłeś, a ja Go wezmę. Jezus rzekł do niej: Mario! A ona obróciwszy się powiedziała do Niego po hebrajsku: Rabbuni, to znaczy: Nauczycielu. Rzekł do niej Jezus: Nie zatrzymuj Mnie, jeszcze bowiem nie wstąpiłem do Ojca. Natomiast udaj się do moich braci powiedz im: Wstępuję do Ojca mego i Ojca waszego oraz do Boga mego i Boga waszego. Poszła Maria Magdalena oznajmiając uczniom: Widziałam Pana i to mi powiedział.
(J 20,1.11-18) 

Maria Magdalena, którą Jezus uwolnił od siedmiu złych duchów, stała się Jego uczennicą. Towarzyszyła Mu, gdy nauczał, i także potem, podczas Jego ukrzyżowania, śmierci oraz pogrzebu. Dziś spotykamy ją przy pustym grobie Chrystusa. Łzy tak zniekształciły jej widzenie, że patrząc na Jezusa, myślała, że to ogrodnik. Także w naszym życiu rozpacz może doprowadzić do tego, że nie widzimy Boga tam, gdzie On jest ze swoją łaską. Dlatego kiedy oczy naszej duszy nas zawodzą, tak ważne jest wsłuchiwanie się w Jego głos, bo On zna nas doskonale i zawsze zwraca się do nas po imieniu.

Izaak - on się uśmiecha

Umocnij moje kroki  Twoim słowem, Panie.
(Ps 119,133)

Jeden jest prawodawca i sędzia, ty nie sądź bliźniego.
(brewiarz)

Błogosławiony Bóg, który nas pociesza w każdym naszym utrapieniu.
(2 Kor 1, 3. 4) 

Rozgorzało moje serce,  pragnę ujrzeć mojego Pana,  szukam i nie znajduję, gdzie Go położono.
(brewiarz)

Nie bierzcie więc wzoru z tego świata, lecz przemieniajcie się przez odnawianie umysłu, abyście umieli rozpoznać, jaka jest wola Boża: co jest dobre, co Bogu przyjemne i co doskonałe.
(Rz 12, 2)

Bóg za Tobą szaleje!

On za Tobą szaleje!
Poprosiłem Pana Boga, aby odebrał mi mój ból.
Pan Bóg odpowiedział – nie…
ból nie jest dla mnie abym go odbierał ale dla Ciebie abyś go oddał.
Poprosiłem Pana Boga, by moje ułomne dziecko stało się zdrowe.
Pan Bóg odpowiedział – nie… 
jego duch jest zdrowy, a ciało jedynie tymczasowe.
Poprosiłem Pana Boga by dał mi cierpliwość.
Pan Bóg odpowiedział – nie… 
cierpliwość jest owocem ciężkiej próby, nie jest przydzielana ale wypracowana.
Poprosiłem Pana Boga by dał mi radość.
Pan Bóg odpowiedział – nie… 
daje Ci Łaskę, a radość zależy od Ciebie.
Poprosiłem Pana Boga by oszczędził mi cierpienia.
Pan Bóg odpowiedział – nie… 
cierpienie odrywa Cię od rzeczy przyziemnych i przyprowadza bliżej do mnie.
Poprosiłem Pana Boga by dał mi duchowy wzrost.
Pan Bóg powiedział – nie… 
wzrastać musisz sam, ja będę dbał o Ciebie, pielęgnował Cię byś stał się drzewem przynoszącym obfity owoc.
Poprosiłem Pana Boga o wszystko, czym mógłbym się cieszyć w życiu.
Pan Bóg powiedział – nie…
daje Ci życie, byś mógł się cieszyć wszystkim.
Poprosiłem Pana Boga by pomógł mi kochać innych ludzi, tak jak ON MNIE KOCHA.
Pan Bóg powiedział – no wreszcie pojąłeś o co chodzi.
Gdyby Bóg miał portfel, to nosiłby w nim Twoje zdjęcie
Gdyby miał lodówkę, to też ono byłoby na niej.
On przysyła Ci kwiaty każdej wiosny i wschód słońca każdego poranka.
Kiedy chcesz mówić on słucha; a mówi do Ciebie nieustannie choć Ty nie zawsze słuchasz.
Mógłby mieszkać gdziekolwiek, w całym wszechświecie, a wybrał Twoje serce.
Nie widzisz jeszcze?!?
Zrozum to: ZA TOBĄ SZALEJE!!! 

( ze strony www.wiktor.alleluja.pl )