poniedziałek, 9 grudnia 2013

pies z żółtym sercem - cz.4

 

Pies przypomniał sobie nagle o tych ciepłych letnich nocach ze Stefanem. Noce pełne krzyku sów, noce pełne gwiazd i księżyca okrągłego, jak ser.
Ta pierwsza noc w parku nad stawem, gdzie pies znalazł dobra kryjówkę pod mostem, a Stefan nadszedł aleją akacjową z butelką wina w kieszeni, z przekrzywionym na głowie filcowym kapeluszem, kiedy potknął się nagle, upadł i zastygł bez ruchu.
Wtedy pies ostrożnie podkradł się do niego. On chyba nie umarł, pomyślał pies, trącając go delikatnie nosem. Co za zapach. Stefan śmierdział winem i gdyby nie wiatr, nie dałoby się tego wytrzymać.
Jednak Stefan był, jak najbardziej żywy, otworzył oczy, spojrzał na psa i wykrzyknął:
- zwiewaj, ty psia przybłędo, ty nocna zjawo, diabelskie nasienie.
A pies przerażony odskoczył, rzucił się do ucieczki, szukając bezpiecznego schronienia pod mostem, zastygł bez ruchu, nie ważąc się nawet oddychać.
Wtedy zahuczała sowa, a Stefan usiadł i zapytał:
- przepraszam, jak szanownej pani na imię?
Sowa ponownie wydała swoje głośne huuuhuuu, a Stefan zdejmując kapelusz, powiedział:
- bardzo mi przyjemnie, Stefan jestem.
Gdy sowa po raz trzeci zawołała, Stefan odpowiedział:
- jedną historię, szanowna pani? Oczywiście, mogę opowiedzieć jedną historię. Jaką pani sobie życzy? Smutną? Wesoła? Ciekawą? Dzisiejszą, czy wczorajszą? O teatrze świata, czy o księżycowych władcach? Historię miłosną, czy opowieść o nienawiści? Letnią, czy zimową? Proszę mi powiedzieć, czego sobie pani życzy.
A kiedy sowa nie odpowiedziała, Stefan ciągnął dalej:
- no dobrze, więc opowiem pani historię, jak Stefan stał się Stefanem – jak się wszystko zaczęło. Wtedy, gdy nawet nie było imienia.
- szanowna pani – powiedział Stefan – proszę zamknąć oczy. Niech sobie pani wyobrazi mrok. Po prawej stronie gęsty żywopłot, po lewej puszcza, a pośrodku piaszczysta droga i ciemność. I my, dwie postacie, towarzysze podróży.
Od wieczności szliśmy obok siebie. On i ja. Wciąż tą piaszczystą drogą, marząc o tym, że istnieje coś więcej, niż tylko ta droga, żywopłot i puszcza. Ale nie było. Wciąż tylko piaszczysta droga, żywopłot, puszcza, ciemność. Proszę szanowna pani, proszę jeszcze trochę trzymać oczy zamknięte. Tej ciemności trzeba się dokładnie przyjrzeć. Nie należy się obawiać ciemności. Poza naszymi krokami, nie słychać było zupełnie nic. Może sobie pani to wyobrazić? Słyszy to pani? Ten odgłos kroków na piasku? Nie rozmawialiśmy ze sobą. Bo o czym? Całą wieczność nic się nie zdarzyło. Wtedy on odchrząknął i powiedział: Stefan. Nic więcej, tylko Stefan.
- kto to jest Stefan? – zapytałem go
- to ty – odpowiedział – to twoje imię
- tak to się zaczęło – ciągnął dalej Stefan – on wymyślił dla mnie imię.
W tym momencie sowa zahuczała po raz czwarty swoje długie huuuhuuu, a Stefan zamilkł.
Jak Stefan stal się Stefan. Jak pies stał się psem – pomyślał pies.
Drzwi szopy zostały otwarte i Lotta z Feliksem weszli do środka, każde z nich niosło miskę, które postawili na podłodze.
Pies nie wierzył własnym oczom. Skórki drobiowe! Chrupiące skórki!Pełna miska drobiowych skórek!
A także woda, czysta, klarowna, zimna. Żadna kałuża, żadna mętna woda ze stawu. Prawdziwa świeża woda!
- no proszę – powiedziała Lotta – ten to na pewno nie jest chory.
Ponieważ pies rzucił się na miskę ze skórkami, jadł, połykał, że aż mu się uszy trzęsły.
Feliks ucieszył się, klepnął Lottę i powiedział:
- to jest pies pierwsza klasa. Najlepsza rzecz, jaką znalazłaś w lesie.
- a teraz opowiedz nam historię – zawołał chłopiec, podczas gdy pies oblizywał sobie miejsca na pysku, gdzie przykleiło się trochę resztek po skórkach.
Nagle pies wygląda, jakby się uśmiechał. Z pełnym brzuchem, zadowolony i szczęśliwy, jak nigdy.
- usiądźcie wygodnie – powiedział do dzieci. Odchrząknął raz jeszcze krótko, pomyślał o Stefanie i rozpoczął swoją opowieść.

miłość nigdy nie ustaje - wg Moniki

MIŁOŚĆ NIGDY NIE USTAJE

    Jeżeli coś się skończyło, to znaczy, że tak naprawdę miłością nie było, a jedynie złudzeniem, pozorem miłości. Wydawało się nią, choć to zauroczenie, ucieczka.
     Prawdziwa miłość budowana jest na fundamencie Boga, tylko wtedy ma szansę pięknego zrealizowania, bo jest prezentem od Pana i On sam jest jej gwarantem.

   Wypada życzyć sobie i wszystkim innym, abyśmy nigdy nie chcieli iść na skróty, nie zadowalali się namiastkami uczucia, ale współpracując z Łaską Bożą od Niego uczyli się kochać pięknie i prawdziwie.