Aby doświadczyć uzdrowienia trzeba
naszej zgody na takie życie, jakie ono jest. Trzeba we wszystkich
przykrych i bolesnych doświadczeniach zobaczyć obecnego Boga i
Jego miłość do nas (Panie, jak to zrobić? Proszę daj mi
siłę, bym potrafił Cię dostrzec w swoich ranach). Tę obecność
Boga powinniśmy widzieć także w drugim człowieku. Wtedy staniemy
się ludźmi szczęśliwymi, a nasza historia, życie, nawet upadki i
ból staną się powodem do chluby.
Wielu z nas nienawidzi siebie, swojego
życia. Spójrzmy jednak na Chrystusa, kiedy stał przed Piłatem.
Był poraniony, z korona cierniową na głowie, ubiczowany, w
kajdanach, wyszydzony, wyśmiany, bez jakiegokolwiek znaczenia.
Żądano Jego śmierci. Postawiono Go przed Piłatem, osoba bogato
odzianą, mającą prestiż i znaczenie, która decydowała o życiu
i śmierci. Liczono się z jego zdaniem, starano się pozyskać jego
względy.
Jeśli spojrzymy na te dwie osoby, do
której chcielibyśmy się upodobnić? Często w pierwszym odruchu do
Piłata, by mieć dobra materialne, stanowisko, władzę,
poszanowanie, brak trosk. Nie chcielibyśmy być Chrystusem w takim
stanie w jakim On się w owym momencie znajdował.
Ale czyj los jest szczęśliwszy?
To Jezus jest Zwycięzcą, to Jego rany
uzdrawiają, to Jego krew zbawia, to On jest mocą Boga, to przed Nim
zginają się nasze kolana.
Może nigdy nie osiągniemy tyle co
Piłat ale nasze życie może być podobne do życia Jezusa. Nasze
rany mogą być naszą siłą i chlubą. Chrystus pokazał nam, że
każdy, kto doświadcza podobnego bólu i cierpienia, jakie było
Jego udziałem, jest osobą najszczęśliwszą w Królestwie
Niebieskim.
Przed Bogiem każdy z nas, kto ma
jakąkolwiek ranę jest osoba uprzywilejowaną i ma zarezerwowane
miejsce najbliżej Boga. Każdy, kto ma jakąkolwiek ranę jest
osoba, na która Bóg patrzy nieustannie, bo widzi w tej osobie
swojego Syna.