Kilka propozycji na czas, kiedy ogarnia nas nuda. Wtedy, gdy jesteśmy z jednej strony zbyt leniwi, by zejść z kanapy, a z drugiej zżera nas ochota do działania. W takich momentach można połączyć obie postawy mostem twórczej inwencji i dzięki pomocy dzisiejszej techniki włączyć laptopa i wejść na ciekawą stronę, posłuchać interesującej konferencji albo podzielić się opinią z innymi ludźmi. Oczywiście nie chcę tu propagować przesiadywania w internecie i pielęgnowania wirtualnych kontaktów międzyludzkich ale od czasu do czasu można zrobić wyjątek.
Ja muszę się ze skruchą przyznać, że nie wyobrażam sobie funkcjonowania bez komputera ale na szczęście, co siedem lat zmieniają się przyzwyczajenia i gusta każdego z nas (oczywiście żartuję). U mnie też tak się stało i ze stron, przez które tylko traciłem bezproduktywnie czas, przerzuciłem się na inne, mam nadzieje bardziej rozwijające. Czas korzystania z internetu i laptopa nie skrócił się ale przynajmniej przynosi lepsze owoce. Chciałem się z Wami podzielić stronami, które czasami odwiedzam i bardzo mi się podobają. Można tam znaleźć ciekawe artykuły i faktycznie dokonać okrutnego mordu na nudzie. A na dodatek dowiedzieć się czegoś nowego i poćwiczyć szare komórki.
Na początku kilka katolickich stron internetowych:
1. http://www.deon.pl/
2. http://www.biblia-orygenes.org/
Z poniższych stron korzystam, by obcować z Pismem Świętym:
1. http://biblia.deon.pl/
2. http://www.biblia-mp3.pl/ ( w formie mp3)
A także czytania na każdy dzień i brewiarz:
1. http://mateusz.pl/czytania/2013/
2. http://brewiarz.pl/iii_13/1603/index.php3
Dla każdego potrzebującego pomocy, rachunek sumienia:
1. http://www.rachuneksumienia.org.pl/
Niesamowicie głębokie rekolekcje wielkopostne prowadzone przez Dominikanina o. Adam Szustak OP:
1. http://gloria24.pl/internetowe-rekolekcje-zakochany-skazaniec-zapowiedz
I na koniec worek różności:
1. http://www.katechizm.opoka.org.pl/ (Katechizm Kościoła Katolickiego)
2. http://www.apostol.pl/rozwazania/rozne/rozwa%C5%BCanie-%C5%9Bwi%C4%99tej-agonii-autorstwa-o-pio ( Rozważanie świętej Agonii autorstwa O. Pio )
3. http://www.faustyna.pl/index.php?option=com_content&task=view&id=52&Itemid=57 („Dzienniczek” św. Faustyny)
sobota, 16 marca 2013
Natchnieni - mały powrót do psa z żółtym sercem...
Nie mogę się powstrzymać. Muszę podzielić się z Wami fragmentem ze wspomnianej już wcześniej książki "Pies z żółtym sercem". Mnie po prostu powalił, jak cios Władymira Kliczki. Ciekawe, co Wy o nim sądzicie, oczywiście nie mam na myśli owego boksera, tylko opisu z książki. Za błędy w tłumaczeniu, bardzo przepraszam, mam nadzieję, że udało mi się oddać właściwy sens i zamysł autorki.
...Przede mną piaszczysta droga, z prawej wysoki gąszcz, a z lewej ciemny gęsty las. Byłem zmęczony. Byłem głodny. I była noc. Szedłem kilka dni, czy tygodni, już sam nie wiedziałem. Wiedziałem tylko, że nikogo nie spotkałem. Niemiła okolica. Las, piaszczysta droga, gąszcz. Nic nie zmieniało się całymi dniami i nie i wdać było końca. Kilkakrotnie wydawało mi się, że widzę dziurę w gąszczu. Myliłem się jednak. Więc dalej do przodu, gdzieś musi się to skończyć. To, co się widzi, nie może być wszystkim w życiu.
Była więc noc. Nie wiedziałem już, ile nocy spędziłem między gąszczem, a lasem. Było mrocznie i ciemno, już planowałem zwinąć się w kłębek, gdzieś w kącie, kiedy zobaczyłem nagle przed sobą w miejscu, gdzie niebo łączy się z ziemią, że coś zabłyszczało. Dalej pomyślałem. Sprawdzić, co tam leży.
Podszedłem bliżej. Patrzę, a tam jest szyld! Taki szyld z nazwiskiem, jak na drzwiach wejściowych. A na nim jest napisane: dom B.Oga. A niech to, pomyślałem. Wygląda na to, że coś się może wydarzyć. Dalej więc bez ociągania. I rzeczywiście, po siedmiu krokach, stanąłem przed starą furtką do ogrodu.
Furtka była dość wysoka, a gdzieś na niej na górze, musiała wisieć kolejna tabliczka z nazwiskiem właściciela B.Oga. A ja wiem, gdzie widnieją takie szyldy, tam tez muszą mieszkać ludzie. A gdzie oni mieszkają, musi tez być coś do zjedzenia. Przynajmniej jakiś kosz z odpadkami. Być może nawet coś więcej.
Popchałem furtkę i o dziwo nie była zamknięta, skrzypiała nieznacznie, a ja przecisnąłem się przez szparę i znalazłem się w środku.
Pomyślałem, że zwariowałem. W ogrodzie B.Oga nagle świeci słońce. Nagle nie jest już ciemno. Mimo tego, że na zewnątrz jest noc.
A poza tym wszystko wygląda, jak namalowane. Kwiaty: czerwone, niebieskie, białe, zółte, wszystkie rodzaje. Tam było tak kolorowo, że aż oczy bolały. Być może tak mi się zdawało, ponieważ od tygodni widziałem tylko las, piaszczystą drogę i gąszcz.
Jednak dalej pojawił się sad. Pomyślałem, że to z powodu głodu. Bo oto przede mną stoją jabłonie, które kwitły i równocześnie oblepione były dojrzałymi jabłkami. Obok nich na gruszach, czereśniach, śliwach było tak samo.
Kimkolwiek był ten B.Óg, znal się na ogrodnictwie.
Dalej droga prowadziła obok wodospadów. Dookoła słychać było szum spadającej wody, a ja w końcu mogłem się napić do syta. Tam też znajdowały się stawy, jeziora, rzeki. Całkiem z tyłu stała altanka ogrodowa, która zupełnie zarośnięta była winnym krzewem. Dojrzałe owoce zwisały na gałązkach pod samymi oknami. Ten B.Óg musiał tylko wyciągnąć rękę i już mógł jeść winogrona...
To tyle. Jak Wam się podoba? Jakieś skojarzenia? Bo ja mam mnóstwo. Jak uda mi się odszukać tą książkę w wersji polskiej, podam tytuł. Myślę, że byłaby niezłym pomysłem na prezent dla jakiegoś dziecka, a przy okazji samemu można poczytać.
...Przede mną piaszczysta droga, z prawej wysoki gąszcz, a z lewej ciemny gęsty las. Byłem zmęczony. Byłem głodny. I była noc. Szedłem kilka dni, czy tygodni, już sam nie wiedziałem. Wiedziałem tylko, że nikogo nie spotkałem. Niemiła okolica. Las, piaszczysta droga, gąszcz. Nic nie zmieniało się całymi dniami i nie i wdać było końca. Kilkakrotnie wydawało mi się, że widzę dziurę w gąszczu. Myliłem się jednak. Więc dalej do przodu, gdzieś musi się to skończyć. To, co się widzi, nie może być wszystkim w życiu.
Była więc noc. Nie wiedziałem już, ile nocy spędziłem między gąszczem, a lasem. Było mrocznie i ciemno, już planowałem zwinąć się w kłębek, gdzieś w kącie, kiedy zobaczyłem nagle przed sobą w miejscu, gdzie niebo łączy się z ziemią, że coś zabłyszczało. Dalej pomyślałem. Sprawdzić, co tam leży.
Podszedłem bliżej. Patrzę, a tam jest szyld! Taki szyld z nazwiskiem, jak na drzwiach wejściowych. A na nim jest napisane: dom B.Oga. A niech to, pomyślałem. Wygląda na to, że coś się może wydarzyć. Dalej więc bez ociągania. I rzeczywiście, po siedmiu krokach, stanąłem przed starą furtką do ogrodu.
Furtka była dość wysoka, a gdzieś na niej na górze, musiała wisieć kolejna tabliczka z nazwiskiem właściciela B.Oga. A ja wiem, gdzie widnieją takie szyldy, tam tez muszą mieszkać ludzie. A gdzie oni mieszkają, musi tez być coś do zjedzenia. Przynajmniej jakiś kosz z odpadkami. Być może nawet coś więcej.
Popchałem furtkę i o dziwo nie była zamknięta, skrzypiała nieznacznie, a ja przecisnąłem się przez szparę i znalazłem się w środku.
Pomyślałem, że zwariowałem. W ogrodzie B.Oga nagle świeci słońce. Nagle nie jest już ciemno. Mimo tego, że na zewnątrz jest noc.
A poza tym wszystko wygląda, jak namalowane. Kwiaty: czerwone, niebieskie, białe, zółte, wszystkie rodzaje. Tam było tak kolorowo, że aż oczy bolały. Być może tak mi się zdawało, ponieważ od tygodni widziałem tylko las, piaszczystą drogę i gąszcz.
Jednak dalej pojawił się sad. Pomyślałem, że to z powodu głodu. Bo oto przede mną stoją jabłonie, które kwitły i równocześnie oblepione były dojrzałymi jabłkami. Obok nich na gruszach, czereśniach, śliwach było tak samo.
Kimkolwiek był ten B.Óg, znal się na ogrodnictwie.
Dalej droga prowadziła obok wodospadów. Dookoła słychać było szum spadającej wody, a ja w końcu mogłem się napić do syta. Tam też znajdowały się stawy, jeziora, rzeki. Całkiem z tyłu stała altanka ogrodowa, która zupełnie zarośnięta była winnym krzewem. Dojrzałe owoce zwisały na gałązkach pod samymi oknami. Ten B.Óg musiał tylko wyciągnąć rękę i już mógł jeść winogrona...
To tyle. Jak Wam się podoba? Jakieś skojarzenia? Bo ja mam mnóstwo. Jak uda mi się odszukać tą książkę w wersji polskiej, podam tytuł. Myślę, że byłaby niezłym pomysłem na prezent dla jakiegoś dziecka, a przy okazji samemu można poczytać.
Izaak - on się uśmiecha
Wyjmę z was serce kamienne i dam wam serce z ciała.
(Ez 36,26)
Obmyjcie się, czyści bądźcie! Usuńcie zło uczynków waszych sprzed moich oczu! Przestańcie czynić zło!
Zaprawiajcie się w dobrem! Troszczcie się o sprawiedliwość, wspomagajcie uciśnionego, oddajcie słuszność sierocie, w obronie wdowy stawajcie! Chodźcie i spór ze Mną wiedźcie! - mówi Pan. Choćby wasze grzechy były jak szkarłat, jak śnieg wybieleją; choćby czerwone jak purpura, staną się jak wełna.
Zaprawiajcie się w dobrem! Troszczcie się o sprawiedliwość, wspomagajcie uciśnionego, oddajcie słuszność sierocie, w obronie wdowy stawajcie! Chodźcie i spór ze Mną wiedźcie! - mówi Pan. Choćby wasze grzechy były jak szkarłat, jak śnieg wybieleją; choćby czerwone jak purpura, staną się jak wełna.
(Iz 1,16-18)
W podróży do obranego celu
szczególnie ważne jest baczne obserwowanie drogi. Bo właśnie droga
najlepiej nam podpowiada, jak osiągnąć ten cel, każdego dnia podróży wzbogaca
nas i uczy.
(Pielgrzym - Paulo Coelho)
Miejsce, gdzie dzieją się wielkie rzeczy - Klasztor w kazimierzu Biskupim
Tym razem zapraszam Was do niesamowitego miejsca. Spędziłem
tam niedawno kilka dni i działy się wielkie rzeczy. Mowa jest o klasztorze
misjonarzy Świętej Rodziny w Kazimierzu Biskupim.
http://kazimierzklasztor.pl/
Wiem, że nie trafiłem tam przypadkiem, ponieważ już od
samego początku odkrywałem rzeczy, które były znakiem, że jestem we właściwym
miejscu.
Powstanie klasztoru datuje się na początek 1500 roku, a więc jest to miejsce z historią i duszą. Przez bardzo długi czas klasztor należał do bernardynów, dopiero od 1921 roku osiadają w nim misjonarze Świętej Rodziny.
„Szybkość woli, z jaką się jest gotowym, by zrobić to, co będzie wolą Bożą i wewnętrzna dyspozycja do wyrzeczenia się swego własnego zamysłu i zgoda na wolę Bożą, która stoi nawet przed dozwoloną przyjemnością, jest ofiarą, która przewyższa bardzo inne dzieła.”
(o. Jan Berthier)
Powstanie klasztoru datuje się na początek 1500 roku, a więc jest to miejsce z historią i duszą. Przez bardzo długi czas klasztor należał do bernardynów, dopiero od 1921 roku osiadają w nim misjonarze Świętej Rodziny.
„Szybkość woli, z jaką się jest gotowym, by zrobić to, co będzie wolą Bożą i wewnętrzna dyspozycja do wyrzeczenia się swego własnego zamysłu i zgoda na wolę Bożą, która stoi nawet przed dozwoloną przyjemnością, jest ofiarą, która przewyższa bardzo inne dzieła.”
(o. Jan Berthier)
Założycielem zgromadzenia jest o. Jan Berthier, który urodził się we Francji
w 1840 roku. Chętnych do zapoznania się z tą barwną postacią, zapraszam na
stronę klasztoru.
(http://www.kazimierzklasztor.pl/msf/duchowosc-swietorodzinna/o-jan-berthier/15-zycie-i-dzielo-jan-berthier)
(http://www.kazimierzklasztor.pl/msf/duchowosc-swietorodzinna/o-jan-berthier/15-zycie-i-dzielo-jan-berthier)
Zgromadzenie, jak
sama nazwa wskazuje piastuje kult Świętej Rodziny i skupia się na wspieraniu i
rekolekcjach przeznaczonych dla rodzin ale oczywiście nie tylko. Ja
zdecydowałem się na rekolekcje indywidualne, choć wachlarz propozycji jest
ogromny i każdy znajdzie na pewno coś dla siebie.
„Trzeba więc umrzeć nam samym, by przynieść dużo owoców. Ale jaki rodzaj umartwienia należy stosować? Dokładnie zachowywać regułę, porządek. Nie jesteśmy zdolni do tego, by spełniać inne wielkie umartwienia, potrzebujemy naszego zdrowia, ale możemy zrobić te wyżej wymienione, wtedy Jezus Chrystus będzie żył w nas i zrobimy dużo.”
(o. Jan Berthier)
Oprócz tego sama miejscowość i okolice znane są z kultu Pięciu Braci Męczenników. Zresztą relikwie I stopnia znajdują się w Kościele przyklasztornym.
Poza tym swoją
pieczę nad tym miejscem trzymają święci Piotr i Paweł, których przepiękne rzeźby
znajdują się po bokach ołtarza, a apostołowie spoglądają na przybywających i
modlących się.
Klasztor otoczony jest okazałym ogrodem z niewielkim Gajem Maryjnym.
Klasztor otoczony jest okazałym ogrodem z niewielkim Gajem Maryjnym.
Kiedy
przyjechałem na miejsce, na ziemi leżał jeszcze śnieg, poszedłem na mały,
pierwszy spacer do ogrodu i pod posągiem Matki Boskiej Saletyńskiej ujrzałem napis: „ ja kocham Maryję” . To był
miły widok. A oto Ona:
Na stronie klasztoru można znaleźć zakładkę z adoracją 24/h, transmitowaną z Klasztoru ss. Klarysek od Wieczystej Adoracji w Słupsku. Wiem, że to nie to samo, ja na początku także dziwnie się czułem ale kiedy nie ma innej możliwości, jest to doskonała forma modlitwy.
Jak już wspomniałem
podczas mojego pobytu działy się cuda, a ja przeżyłem piękny czas dojrzewania.
Nie powinienem ich chwalić, ponieważ to czasami prowadzi do popadania w pychę
ale ojcowie w klasztorze to niesamowici faceci. Zgromadzenie prowadzi
seminarium dla przyszłych misjonarzy Świętej Rodziny i mogłem od kuchni
zobaczyć, jak wygląda życie i młodego, początkującego kleryka i doświadczonego, dojrzałego, zaprawionego w
boju zakonnika. Włączyłem się częściowo w życie społeczności, spożywaliśmy
wspólnie posiłki, modliliśmy się, dużo czasu spędziłem na rozmowach z moim
przewodnikiem duchownym (w tym miejscu ogromne podziękowania dla O. Adama –
akumulatory się nie wyczerpują). Słowa nie są w stanie opisać tego, co
zyskałem, co urodziło się w moim sercu, jak bogaty wyjechałem z tego miejsca.
Naprawdę czułem Ducha Świętego przechadzającego się korytarzami klasztoru. Bardzo
głęboko przeżyłem modlitwę wstawienniczą, a także mszę z uzdrowieniem. Każdemu,
kto zaplątał się w swoich problemach, u kogo nagromadziły się pytania i
wątpliwości mogę tylko poradzić, by odwiedził to miejsce, ponieważ na pewno nie
wyjedzie bez widocznych rezultatów. Jeśli szukacie miejsca, gdzie można spotkać
Boga, gdzie odpoczniecie od tego świata, po to, by odszukać prawdę w swoim
sercu, gdzie nabierzecie siły do walki, to jest właśnie takie miejsce.
Ja Go tam spotkałem
i zmieniło się moje życie.
Subskrybuj:
Posty (Atom)