Ten przejmujący sygnał ambulansu pogotowia ratunkowego wdziera się
gdzieś w moje istnienie, jak ten krzyk z obrazu Mucha, i przenika w
kręgi eteru, tworząc echo w tysiącleciach, odbijające się gdzieś o niebo
i ziemię. To puls w wielkim mrowisku ludzkim, w którym w pośpiechu
wszyscy mijamy się na peronie życia i śmierci, aby tylko zdążyć złapać
szansę w klepsydrze z przesypującym się piaskiem… Złapać szansę!..
Wiedział o tym ten ślepiec-żebrak przy drodze… Szansa – jedyna szansa:
Jezus przechodził tamtędy… Bartymeusz, syn Tymeusza, ślepiec, żebrak
przy drodze woła głośno: „Jezusie, synu Dawida! Zmiłuj się nade mną!”
(Mar. 10.46-52).
Gdziekolwiek by to było, w dżungli Afrykańskiej, w stepach
Syberyjskich, w pustyniach betonowych osiedli, w celi więziennej, na
studiach czy na łóżku szpitalnym; w całym tym mrowisku rodziny ludzkiej
Jezus słyszy i pyta: „Kto się mnie dotknął?” (Mar. 5.30).
Niestety do tego trzeba dorosnąć, tak jak ta kobieta, jak ten
ślepiec-żebrak, Bartymeusz syn Tymeusza, aby wołać głośno – to jedyna
szansa. Wołać z głębi swojego jestestwa: „Jezusie! Synu Dawida! Zlituj
się nade mną!” Potężne giełdy z przesypującymi się cyferkami piasku w
klepsydrze przemijania, milionerzy i nędzarze, najnowsze technologie,
nienawiść i zemsta, śmiech i płacz, i to przemijające wołanie – wołanie
żebraka-ślepca z drogi życia: „Jezusie! Synu Dawida! Zmiłuj się nade
mną…” Jezus przystanął i pyta: „Co chcesz, abym ci uczynił?”. „Panie,
abym przejrzał”…
Dziś jest to najważniejsza potrzeba współczesnego człowieka: odzyskać
wzrok duchowy i ujrzeć swoją nędzę – swój bogaty prymityw ubrany w
łachmany naszych mniemań o sobie… Bartymeusz syn Tymeusza pozostawił
swój płaszcz i przegniłą szmatę słomianą, na której leżał. To była
jedyna szansa jego życia… Pamiętaj! Dziś tam gdzie jesteś, Jezus właśnie
przechodzi…
(Jan Trojanowski)