niedziela, 10 marca 2013

Liść - wiersz wyrobu własnego



słonce chyli się ku zachodowi, błękit nieba traci swój blask,
delikatny oddech wiatru omiata moją twarz,
kiedy idę w nieznane, drogą wyścieloną grubym dywanem pożółkłych liści,
wiem, że mnie prowadzisz Panie, mocno trzymając mnie za rękę,
nagle poczułem się taki bezradny, zagubiony
mur mojego osobistego królestwa, który budowałem mozolnie przez lata
runął bezpowrotnie w ułamku sekundy
wszystko w co wierzyłem, czemu ufałem
odeszło w zapomnienie, gdy stanąłeś na mojej drodze
czuję się taki marny i niepozorny
słaby i nieporadny w swojej sile
opuszczony i złamany pod ciężarem krzyża, który niosę
jednak wiem, że właśnie tak chcę się czuć
pragnę tego bezgranicznego zagubienia i absolutnej samotności
by jedyne, co mi pozostanie to Twoja słodka obecność
chcę stanąć przed Tobą nagi, pusty, bezdomny w swoim królestwie,
by móc otulić się szalem Twojej miłości,
przytulić głowę do Twojego silnego ramienia,
dotknąć Twojej obecności, bo tylko Ty możesz uratować moją duszę
pójść za Tobą, bo Ty jesteś ucieczką
posłuchać Twojego ciepłego głosu, bo Ty jesteś radością
patrzę na spadające liście prosząc Cię Panie
bym był, jak jeden z nich
przytwierdzony do jednej z wielu, nieskończenie długiej gałęzi
a kiedy dojrzeję i przyjdzie mój czas
nadejdziesz jak wszechmocny wiatr i zerwiesz mnie gwałtownie
a później delikatnie, trzymając w objęciach, pokierujesz, uniesiesz
i chroniąc w swojej dłoni opuścisz w miejsce mojego przeznaczenia
bym stał się narzędziem i spełnieniem w Tobie

Izaak - on się uśmiecha

Zmęczyłem się krzykiem, wypatrując mojego Boga.
(brewiarz)

Doświadczenie bezradności na modlitwie jest łaską.
(rekolekcje ignacjańskie)

Mów Panie, bo sługa Twój słucha.
(Sm 3, 9-10)

kącik intencji

Mój dobry znajomy p. Alfons Rappenhoner świętuje dziś swoje 90siąte urodziny. Odwiedziłem go, by złożyć mu życzenia. Niestety nie miałem dużo czasu ale postanowiłem wpaść z krótkimi ale płynącymi z serca gratulacjami. Nie wiedziałem, że zjawię się w środku rodzinnej uroczystości. Kiedy wszedłem zobaczyłem ogromnie długi stół i mnóstwo siedzących osób. Gospodarz i jubilat siedział na końcu stołu w honorowym miejscu, a na jego ustach zobaczyłem uśmiech wielkiej radości i szczęścia. Zapomniałem wspomnieć, że p. Alfons nie widzi, stracił wzrok z powodu postępującej cukrzycy, więc nie widział zgromadzonej przy nim rodziny ale wiem, że czuł ich obecność, słyszał znajome głosy swoich dzieci, wnuków i prawnuków. To był naprawdę piękny widok, życzyłbym tego każdemu. Pan Bóg doświadczył go w wielu momentach jego życia w różny sposób. Często rozmawiamy o czasach wojennych, kiedy mój znajomy służył, jako żołnierz. Jemu się udało, Pan ochronił Go swoją mocną dłonią, razem z tylko jednym kolegą przeżył, podczas, gdy cała jego kompania poległa na wschodnim froncie. Przeżył i założył dużą rodzinę ale zawsze przed świętami Bożego-narodzenia ogarnia go niesamowity smutek i nostalgia, ponieważ co roku wracają sceny z zasypanych śniegiem okopów w czasie wieczoru wigilijnego, kiedy to ktoś wyciągnął kawałek chleba i dzieląc się z innymi żołnierzami, śpiewano kolędy, czując tak wielką tęsknotę za domem i najbliższymi.

Dziś chciałbym prosić Pana Boga o wszelkie potrzebne łaski dla p. Alfonsa.
Boże, Ty znasz nas najlepiej, często upadamy i tracimy wiarę ale Ty kochasz nas bezgranicznie. Proszę Cię oczyść jego serce i wzmocnij w nim moc Ducha Świętego, by potrafił stanąć przed Tobą ze skruszonym sercem i mógł zbawić swoją duszę. Ty sam wiesz, czego potrzebujemy, otocz go opieką i miłosierdziem, by odszukał drogę do Ciebie, by z pokorą spojrzał w Twoją stronę i zobaczył Twój uśmiech. Obdarz go siłą, by do końca był głową i podporą swojej rodziny. Amen.

Proszę Was o modlitwę w tej intencji. Gdybyście znaleźli krótka chwilę o 21.00 i przyłączyli się do wspólnej modlitwy. „Jeśli dwóch z was na ziemi zgodnie o coś prosić będzie, to wszystko otrzymają od mojego Ojca, który jest w niebie” (Mt 18,19).

Chrystus jest drogą do światła, prawdy i życia.

Z komentarza św. Augustyna, biskupa, do Ewangelii św. Jana 
(Traktat 34, 8-9)



Pan powiedział krótko: "Ja jestem światłością świata. Kto idzie za Mną, nie będzie chodził w ciemnościach, lecz będzie miał światło życia". W słowach tych kryje się równocześnie nakaz i obietnica. Wykonajmy to, co nam nakazał, żebyśmy nie pragnęli z bezwstydnym czołem tego, co obiecał, i żeby nam nie powiedział na swoim sądzie: "Czy zrobiłeś to, co nakazałem, by domagać się tego, co przyobiecałem?" Cóż takiego nakazałeś, Panie Boże nasz? Powie ci: "Abyś szedł za Mną". Prosiłeś o radę dla życia. Jakiego życia, jeśli nie tego, o którym powiedziano: "W Tobie jest źródło życia".
A więc róbmy, co trzeba, i idźmy za Panem. Rozerwijmy kajdany, które nam nie pozwalają kroczyć za Nim. Ale któż jest zdolny rozwiązać takie więzy, jeśli nam nie pomoże Ten, do którego powiedziano: "Ty rozerwałeś moje kajdany", o którym inny psalm mówi: "Pan rozwiązuje spętanych, Pan podnosi upadłych".
Za czymże idą ci, którzy są już wolni i podźwignięci, jeśli nie za Światłem, od którego słyszą słowa: "Ja jestem światłem świata; kto idzie za Mną, nie będzie chodził w ciemnościach", "ponieważ Pan oświeca ślepych". Pozwólmy się tylko oświecić, bracia, mając wiarę jako lekarstwo na ból oczu. Najpierw bowiem była Jego ślina zmieszana z ziemią, czym pomazany został ślepy od urodzenia. Myśmy się również narodzili z Adama ślepi, i dlatego potrzebujemy, aby Chrystus nas oświecił. Zmieszał ślinę z ziemią: "Słowo stało się ciałem i zamieszkało wśród nas". Zmieszał ślinę z ziemią; dlatego oznajmiono: "Prawda wyszła z ziemi". On zaś sam powiedział: "Ja jestem drogą, prawdą i życiem". Prawdą będziemy się wiecznie nasycać, gdy zobaczymy Ją twarzą w twarz, ponieważ i to mamy obiecane. Któż bowiem odważyłby się spodziewać tego, czego Bóg nie byłby łaskaw obiecać lub dać?
Będziemy oglądać twarzą w twarz. Apostoł mówi: "Teraz poznaję po części, jakby w zwierciadle, niejasno, wtedy zaś poznam twarzą w twarz". A Jan Apostoł pisze w swoim Liście: "Umiłowani, obecnie jesteśmy dziećmi Bożymi, ale jeszcze się nie ujawniło, czym będziemy. Wiemy, że gdy się objawi, będziemy do Niego podobni, bo ujrzymy Go takim, jakim jest". Wielka to jest obietnica!
Jeżeli kochasz, idź! Kocham, mówisz, ale dokąd mam iść? Jeśli Pan, twój Bóg, powiedziałby do ciebie: "Ja jestem prawdą i życiem", to tęskniąc za prawdą i pożądając życia szukałbyś z pewnością drogi, którą byś mógł tam dojść i mówiłbyś sobie: "Wielką rzeczą jest prawda, wielką rzeczą jest życie, gdyby tylko był sposób, aby mogła do nich dotrzeć moja dusza".
Szukasz drogi? Posłuchaj Chrystusa, który ci najpierw mówi: "Ja jestem drogą". Zanim oznajmił ci dokąd, przedtem zapowiedział, którędy masz iść. "Ja jestem, rzekł, drogą". Drogą dokąd? "I prawdą, i życiem". Najpierw powiedział, którędy masz iść, a potem oznajmił dokąd. "Ja jestem drogą, Ja jestem prawdą, Ja jestem życiem". Pozostając u Ojca jest Chrystus prawdą i życiem; oblekając się w ciało, stał się drogą.
Nie powiedziano ci: "Pracuj i szukaj drogi, abyś doszedł do prawdy i życia". Nie to ci powiedziano. Wstań, leniwcze, droga sama do ciebie przyszła i śpiącego obudziła cię ze snu, oby cię rzeczywiście obudziła! Wstań i chodź!
Może usiłujesz naprawdę chodzić, ale nie możesz, bo cię bolą nogi? Skąd ten ból w nogach? Czy gnane chciwością biegły może po wyboistej drodze? Lecz Słowo Boże uzdrawiało przecież i kulawych! Oto, powiadasz, nogi mam zdrowe, ale samej drogi nie widzę. On oświecił także ślepych!

Moje słowo do tekstu w komentarzu :-)