piątek, 27 września 2013

Izaak - on się uśmiecha

Szczęśliwy człowiek, który krzyż miłując, pogardził złudą doczesnych rozkoszy.
(brewiarz)

Do nieba sięga, Panie, Twoja łaska, a Twoja wierność aż po same chmury.
Twoja sprawiedliwość jak góry wysokie, a Twoje wyroki jak ogromna otchłań.
(Ps 36,6-7)

Rozważcie tylko, jak się wam wiedzie! Siejecie wiele, lecz plon macie lichy; przyjmujecie pokarm, lecz nie ma go do sytości; pijecie, lecz nie gasicie pragnienia; okrywacie się, lecz się nie rozgrzewacie; ten, kto pracuje, aby zarobić, pracuje [odkładając] do dziurawego mieszka!
(Ag 1,5-6)

Można wiele słyszeć o Chrystusie, można Go nawet zobaczyć, ale przez to wcale nie zbliżyć się do Boga.
(Justyna Nowicka, "Oremus")

Natchnieni - ks. Alojzy Henel

"Przyjdziesz,
 gdy będziesz chciał.
 Powiesz,
 gdy będziesz mógł.
 Zamilkniesz,
 gdy będziesz musiał.
 ....
 Jak ptak,
 co ma być na chmurach
 na wietrze
 na świetle
 na skrzydłach
 ....
 Taki jest urok Twej duszy
 i taką zostać powinna. 

czwartek, 26 września 2013

słowa, które się wypełnią w swoim czasie

    Co jakiś czas wracam do pewnego filmiku na you tubie i zawsze, kiedy go oglądam mam gęsią skórkę. Jest na nim kawałek z brytyjskiej edycji mam talent. Bardzo podoba mi się wykonywana tam piosenka, bo o jej wykonaniu nawet nie wspomnę ale tak naprawdę chodzi o to, co się dzieje na scenie. 


    Ten film pokazuje bardzo jaskrawo i dobitnie, jak skłonni jesteśmy do oceny innych ludzi, do zamykania w pewne schematy, szufladkowania, przyklejania łatki.

Nie sądźcie z zewnętrznych pozorów, lecz wydajcie wyrok sprawiedliwy. (J 7,24)


    Niesamowite. Nie trudząc się, by kogoś poznać, nie chcąc podjąć niewielkiego wysiłku, oceniamy tylko po zewnętrznych, nic nie znaczących elementach. Zbieramy szczątki informacji i czujemy się wystarczająco kompetentni do wydawania wyroku, nawet jeśli jest on bardzo negatywny.
     Taki właśnie błąd popełniło brytyjskie jury, a później kamery uchwyciły ich komiczne miny, gdy rzeczywistość pokazała im prawdę. Na szczęście jedna osoba miała na tyle cywilnej odwagi, by się do tego przyznać.

    Druga niesamowita rzecz, która wypływa z tego filmiku, to ukazanie, że wszystko musi się zdarzyć we właściwym momencie. Pan Bóg wynagradza cierpliwość i wiarę. Nawet jeśli trwa to boleśnie długo, nadzieja i oczekiwanie budują naszą siłę i dojrzewamy, jak przysłowiowe wino.

Słowa, które się wypełnią w swoim czasie. (Łk 1,20)


Bóg wie, kiedy ma spać każdy pojedynczy liść z drzewa, nic nie dzieje się bez Jego wiedzy.
    Myślę także, że Pan Bóg lubi, kiedy jesteśmy uporczywi w marzeniach, aktywni w prośbach, uparci w dążeniach. Sądzę, że nie lubi, kiedy stoimy w miejscu i wspiera nas, kiedy się rozwijamy. Wydaje m się, że Pan Bóg jest zawsze gotowy do dialogu i otwarty na nasze propozycje.

    Wczoraj Pan wynagrodził moją cierpliwość i wiarę tym oto okazem:

niech wreszcie minie ślepota

Powstało słońce płomienne
I skłania serca do skruchy;
Już nie ma miejsca dla grzechu,
Gdy świadkiem czynów jest światło.
Niech wreszcie minie ślepota,
Co wiedzie nas do przepaści
I nasze kroki sprowadza
Na niebezpieczne bezdroża.
Niech jasność darzy pogodą
I nas uczyni czystymi,
Uchroni mowę od fałszu,
A myśl od mrocznych zamiarów.
Niech cały dzień tak upłynie,
By kłamstwa język nie głosił;
Niech nasze ręce, spojrzenia
I całe ciało nie grzeszą.
Bo Ten, co patrzy z wysoka,
Spogląda w każdej godzinie
I widzi nasze uczynki
Od świtu aż do wieczora.
 

środa, 25 września 2013

Izaak - on się uśmiecha

Jezus Chrystus wczoraj i dziś, ten sam także na wieki. 
(Hbr 13,8)
  
Przychodzą do Ciebie ludzie i chronią się w cieniu Twych skrzydeł.
Sycą się obfitością Twojego domu, poisz ich potokiem Twego szczęścia.
Albowiem w Tobie jest źródło życia. 
(Ps 36,8-10)

Czyż człowiek dlatego jest lepszy, że go drugi za większego uważa? Jakim ktoś jest w oczach Twoich, takim jest, a nie innym, o Panie.
(O naśladowaniu Chrystusa)

Przynośmy więc owoce! nie dopuśćmy, by się z nami stało to, co z nieurodzajna figą...
Do Boga należy sadzenie i podlewanie, do Ciebie zaś rodzenie owoców.
(Tajemnice biblii - Jacek Salij OP) 

Miłość, która nie dopuszcza się bezwstydy - według Moniki

MIŁOŚĆ, KTÓRA NIE DOPUSZCZA SIĘ BEZWSTYDU. 

    Już samo słowo wydaje się brzmieć archaicznie, szczególnie w czasach, kiedy żeby sprzedać jogurt reklamuje się go wraz ze skąpo odzianą kobietą. Samo pojęcie wstydu się zaciera. Często mam wrażenie, że brzmię, jak dziwnym trafem ocalały dinozaur, jak wypowiadam się w tej kwestii.
    Kiedy myślę o miłości, która nie dopuszcza się bezwstydu przychodzi mi na myśl słowo GODNOŚĆ. Taka miłość jest pełna godności, czyli poczucia własnej, prawdziwej wartości i szacunku najpierw do siebie, a następnie do innych. Taka miłość nie degraduje nikogo, nie poniża, nie ośmiesza. Przypomina mi się tu postawa synów Noego. Gdy ojciec się upodlił upijając, Cham widząc nagość ojca zaczął o tym rozpowiadać swoim braciom. Ci jednak okryli go, aby inni ludzie tego nie widzieli. To wydaje mi się prawdziwym odzwierciedleniem miłości, której zależy, aby inny nie był degradowany, nawet jeżeli sam idzie w tę stronę.


Szafelnia - od Samuela do Łukasza

    Przez ostatnie kilka miesięcy trwała moja przygoda z Księgami Samuela. Medytowałem. Rozmyślałem. Zapisane słowa odkrywały przede mną niesamowitą i nieskończona mądrość i miłość Pana Boga. 
    To była piękna wędrówka, chociaż nie raz zaskakiwały mnie poszczególne fragmenty, nie mówiąc już o tym, że wielu rzeczy do tej pory nie rozumiem. Wydaje mi się, że owe księgi ubogaciły mnie, oczywiście jestem świadom, że odkryłem tylko kroplę ale wierzę, że dzięki pomocy Ducha Świętego zobaczyłem i poczułem to, co miałem według zamysłu Boga.
    Teraz postanowiłem powrócić do jednej z Ewangelii synoptycznych i wybrałem św. Łukasza. W związku z tym, co jakiś czas pojawią się moje przemyślenia z medytacji nad fragmentami tej księgi. Dzisiaj kilka spraw, które poruszyły mnie w pierwszym rozdziale, podczas lektury zapowiedzi narodzenia Jana Chrzciciela. 

 (Łk 1,5-25)


 
    Jak wielka mądrość tkwi w tym, że Pan Bóg, by zbudować i wypróbować naszą ufność i wierność wobec Niego, zwleka z podarowaniem nam tego, czego w głębi serca pragniemy i o co wielokrotnie Go prosimy. 
    Oczywiście nie zawsze otrzymujemy dokładnie to, co i w takiej formie sobie wymarzyliśmy, ponieważ Pan wie doskonale czego potrzebujemy. Jednak cokolwiek otrzymamy jest właśnie tym, co daje nam szczęście i prowadzi nas drogą do zbawienia i do Niego. 
    Elżbieta i Zachariasz pragnęli dziecka. Na końcu owego fragmentu jest nawet napisane, że Elżbieta swoją bezdzietność widziała, jako hańbę wśród ludzi. Mimo tego, pomimo smutku i bólu związanego z niesieniem tego krzyża, mimo faktu, że Bóg nie odpowiadał na ich zapewne wielokrotnie  i długimi latami składane prośby, małżonkowie nie stracili wiary, zaufania do Boga i przestrzegali żarliwie i wiernie ustaw Pańskich. 


    Czy nie jest tak, że często traktujemy Boga instrumentalnie?
Padamy na kolana z listą życzeń i próśb, składamy ręce tylko wtedy, jak zaboli, a nasze żarliwe modlitwy trwają tylko chwile póki nie skończy się nam cierpliwość, po czym odchodzimy rozczarowani brakiem odpowiedzi. A jakby tego było mało, mamy do Niego pretensje, wątpiąc w Jego miłosierdzie. 

    Druga sprawa, która rzuciła mi się w oczy i dotknęła mojego serca, przewija się regularnie w moich przemyśleniach. Kiedy Zachariasz ujrzał anioła Gabriela zatrwożył się i ogarnął go lęk. Myślę, że to nie był chwilowy strach spowodowany zaskoczeniem i nieoczekiwanym pojawieniem się jakiejś postaci ale szczery i ogromny lęk wypływający ze świadomości swojej niedoskonałości i grzeszności. Przerażenie mające swoje korzenie w pokorze, prostocie serca i bojaźni Bożej. 
    Niestety sam mam z tym problem. Wiem, że jeszcze długa droga przede mną do dojrzałej wiary, ponieważ zawsze dziwi mnie taka postawa. Nie rozumiem jej, bo nie potrafię się z nią zidentyfikować. Wydaje mi się bowiem, że Zachariasz nie powinien się obawiać i lękać.  Wręcz przeciwnie powinien odczuwać radość z takiego spotkania. Nie potrafię tak, jak Zachariasz uświadomić sobie i pojąć, jak bardzo niegodny jestem Bożego miłosierdzia. 
    Nie chcę przez to powiedzieć, że nie powinienem mimo wszystko ufać Bożej miłości ale zbyt mało świadomy jestem tego, że tak naprawdę na nic nie zasłużyłem, mimo tego, że tyle otrzymałem i nadal dostaję. Natomiast Zachariasz choć jest prawym i sprawiedliwym przed Bogiem człowiekiem, doskonale to wie, stąd jego lęk. 


    Na koniec równie ważny i częsty problem, sądzę, że obecny w życiu niejednego człowieka. Uwierzyć w obietnicę, ufać w niekończącą się miłość, wierność, mądrość Boga, mimo przeciwieństw, problemów, przeszkód. 
    Kiedyś dziwiło mnie zachowanie Izraela podczas ucieczki przez pustynię. Ich niewiara, która rodziła się z zaskakującą regularnością. A przecież  w tamtych czasach Pan objawiał się i rozmawiał z ludźmi poprzez proroków. Lud izraelski, od momentu wyjścia z Egiptu, otrzymał jasne, i nie dające się podważyć znaki, świadczące nie tylko o tym, że Bóg istniej ale, że opiekuje się nimi i dba, jak o dzieci. Mimo tych cudów, jednoznacznych dowodów Izraelici wciąż ulegali zwątpieniu, co rusz zapominając o tym, co się wydarzyło. 
    Zawsze mnie to dziwiło, do momentu, gdy nie uświadomiłem sobie, że w moim życiu jest podobnie. Pan Bóg w swoim miłosierdziu wielokrotnie pokazał mi, że jest blisko. Doświadczał mnie swoją miłością. Sprawiał, że zdarzały się rzeczy " po ludzku" niemożliwe. Udzielał łask, ukazywał znaki.
    A jednak. Mija trochę czasu i zapominam. Wkrada się zwątpienie, pytania. Na szczęście Pan Bóg jest wyrozumiały i nieskończenie dobry. Bóg jest wierny w swojej miłości i mimo takich potknięć, nie odrzuca. Przeciwnie, poprzez pewne doświadczenia pozwala podnieść się, by mocniej zbudować ufność i wiarę. 

    Zachariasz też nie uwierzył. Pan doświadczył go i odebrał mu mowę. Stalo się to, po to, by w swoim czasie objawiła się Chwała Boża. Można by było spojrzeć na to, jak na karę, choć ja widzę w tym niesamowitą mądrość, miłość, ponieważ z jednej strony wzmocniło to Zachariasza, a z drugiej było światłem zbawienia dla wielu. W ten sposób nawet nasze potknięcie, trudne doświadczenie Pan Bóg potrafi obrócić dla naszego dobra, choć często zauważamy to dużo później.

czwartek, 19 września 2013

pierwsi będą ostatnimi, a ostatni pierwszymi

Pierwsi będą ostatnimi, a ostatni pierwszymi. 

    Choć tak dobrze znamy to zdanie, to tak trudno odnaleźć się nam w ich sensie. Nie chodzi o to, że nie rozumiemy. Myślę, że jesteśmy świadomi istoty ale okrutnie ciężko jest nam obrócić te słowa w  czyn. 
 
    Temat wypłynął, gdy zacząłem się zastanawiać dlaczego ludzie z niepełnosprawnością bywają często pyszni, zarozumiali, ogromnie przekonani o swojej wyjątkowości. 
Zawodowo poznałem wiele takich osób, które naprawdę, mimo ograniczeń wynikających z choroby, uważają się za lepszych od innych na wielu płaszczyznach.


    Szukałem odpowiedzi. Czy jest to wynik niedoskonałości i takie zachowanie jest formą samoobrony, taki mechanizm obronny? Czy jest to postawa, która powstała w procesie wytworzenia bariery ochronnej? Czy jest wynikiem nieakceptowania swojego stanu i możliwości, spychania rzeczywistości i budowania maski, by ukoić ból, przykryć strach i przerażenie? Czy te osoby chcą się dowartościować, by nadać swemu życiu i poczuciu wartości jakiejś równowagi?

    Tylko, że rezultat jest najczęściej tragiczny, ponieważ ludzie ci tworzą iluzję. Budują świat oparty na własnych wartościach, pragnieniach i wyobrażeniach. A skoro ten świat zbudowany jest z fałszywych cegiełek, wciąż grozi zawaleniem i kiedyś pewnie runie. 
    Każdy z nas ma wady i słabości, niedoskonałości i zranienia. Zakładamy maski, starając się być lepszymi, mądrzejszymi, bardziej lubianymi. Puszymy się przed innymi, a także przed Bogiem, udając innych ludzi.


    Im bardziej się wyciągamy na palcach, tym mniejsi się stajemy. Zapominając, że uniżając się, objawiamy swoje prawdziwe wartości. Stając w prawdzie szybciej potrafimy dogadać się sami ze sobą. Wtedy szybciej dotrzemy do tego, czego szukamy i czego potrzebujemy.
Pan Jezus szukał cały czas towarzystwa ludzi słabych, chorych, kalekich. Ich najbardziej ukochał, im najmocniej pomagał, takich ludzi wybierał. Bóg nie daje nam więcej, niż potrafimy unieść.
    Jeśli w swoim zamyśle stworzył nas takimi słabymi i ułomnymi, to znaczy, że ufa nam i wie, że jesteśmy na tyle silni, że damy sobie z tym radę. 

     Nie chcę przez to powiedzieć, że niepełnosprawność, ułomność jest prosta ale prawda i pogodzenie się ze sobą, zaufanie Bogu, ofiarowanie swojej akceptacji, odnalezienie drogi do własnego serca, może być cudownym uczuciem i doświadczeniem.
To prawda, że moc w słabości się doskonali. 


    Panie daj mi siłę, bym uniósł swój krzyż i naśladując Cię, poszedł drogą, którą Ty wybrałeś, a wtedy otrzymam wszystkie te wspaniałe rzeczy, które dla mnie przygotowałeś.

krótki przerywnik

Dziś niestety bardzo krótko i szybko, ponieważ czas mnie goni i zbliża się wielki krokami wyjazd do pracy.
Przeczytałem kilka zabawnych ale ciekawych historyjek i chciałem się nimi podzielić.

    Pewnej kobiecie przyśniło się, że za ladą w jej ulubionym sklepiku stał Pan Bóg.
- To Ty, Panie Boże! - zakrzyknęła uradowana.
- Tak to ja - odpowiedział Bóg.
- A co u Ciebie można kupić? - zapytała kobieta.
- U mnie można kupić wszystko - padła odpowiedź.
- W takim razie poproszę o dużo zdrowia, szczęścia, miłości, powodzenia i pieniędzy.
    Pan Bóg uśmiechnął się życzliwie i oddalił na zaplecze, aby przynieść zamówiony towar. Po dłuższej chwili wrócił z malutką, papierową torebeczką.
- To wszystko?! - wykrzyknęła zdziwiona i rozczarowana kobieta.
- Tak, to wszystko - odpowiedział Bóg i dodał: Czyżbyś nie wiedziała, że w moim sklepie sprzedaje się tylko nasiona?



    Pewien właściciel zamku urządził wielkie przyjęcie, na które zaprosił wszystkich mieszkańców wioski przylegającej do dworu. Olbrzymie piwnice tego wielkodusznego szlachcica nie były jednak w stanie zaspokoić pragnienia nienasyconych tak wielkiego zastępu zaproszonych gości. Zwrócił się więc z prośbą do wszystkich mieszkańców:
- Na środku podwórza, na którym to będzie się odbywało przyjęcie, postawię ogromną beczkę. Niech każdy z was przyniesie swoje wino i wleje je do środka. Potem wszyscy będą mogli z niej czerpać i pić do syta.

    Jeden z wieśniaków przed przyjściem na dwór wypełnił swój dzban wodą, myśląc: "Jeśli wszyscy przyniosą wino, nikt się nie zorientuje, że w beczce jest trochę wody, nikt się o tym nie dowie!".
    Przybywszy na uroczystość, wlał zawartość swojego dzbanka do beczki, po czym zasiadł za stołem. Pierwsi goście, którzy poszli zaczerpnąć z niej trochę wina, natychmiast się zorientowali, że w beczce była tylko woda. Okazało się, że wszyscy pomyśleli w ten sam co on sposób, przynosząc jedynie wodę.

     Zbyt wielu ludzi przyniosło na świat jedynie wodę i dlatego
nie jesteśmy zadowoleni z tego świata.
I dlatego musi przez to cierpieć całe Stworzenie.

środa, 18 września 2013

Izaak - on się uśmiecha

Panie zmień moje serce, bym tęsknił za Tobą, jak zeschła ziemia, łaknąca wody. 
(wykorzystany fragment Ps 63)

Panie bądź dla mnie pomocą, bym w cieniu Twych skrzydeł wołał radośnie.
(wykorzystany fragment Ps 63)
 
Panie naucz mnie tak żyć, by Twoja chwała była na moich ustach, a miecz obosieczny w moim ręku.
(wykorzystany fragment Ps 149)

Boże zwróć moje serce ku Twemu prawu, by moje kroki nie zachwiały się w drodze.
(brewiarz) 

Chwalcie Boga, wszyscy słudzy, mali i wielcy. 
(brewiarz) 

Oddajmy ciała nasze na ofiarę żywą, świętą, Bogu przyjemną, jako wyraz naszej rozumnej służby Bożej. Nie bierzmy wzoru z tego świata, lecz przemieniajmy się przez odnawianie umysłu, abyśmy umieli rozpoznać, jaka jest wola Boża: co jest dobre, co Bogu przyjemne i co doskonałe.
(Rz 12, 1-2)

wtorek, 17 września 2013

Natchnieni - św. Jan od Krzyża - ciemna noc duszy

     Św. Jan od Krzyża mówi, że każda dusza musi przejść przez ciemną noc, by dojść do zjednoczenia z Bogiem. Przy czym rozróżnia noc, która odnosi się do zmysłowej części duszy i dotyczy osób „początkujących”. A Pan dzięki tej nocy chce wprowadzić tych ludzi w stan kontemplacji.
    Druga noc odnosi się do duchowej części duszy i dotyczy osób „postępujących”.
Niesamowite jest uzasadnienie przez św. Jana konieczności przejścia tą droga nocy. 


Podaje on trzy powody.

1. Po pierwsze ze względu na punkt wyjścia.

    (Dla własnych potrzeb, by postarać się zrozumieć sens słów św. Jana, wyobraziłem sobie noc ciemną. Wyobraziłem sobie, jak stoję w gęstym lesie nocą i nie widzę kompletnie nic. Oczywiście w naturalnych warunkach słyszałbym odgłosy lasu ale ja wyobraziłem sobie, że stojąc nie widzę nic, nic nie słyszę, czuję się zatopiony w tej ciemności, bez żadnych bodźców z zewnątrz. Tylko ja i czarna ciemność. Pustka. Nicość. Nic.)

    I dlatego św. Jan od Krzyża pisze o punkcie wyjścia. O takim stanie, kiedy dusza pozbawiona jest pożądania i upodobania, wyrzeka się wszystkich rzeczy światowych, jakie posiadała. Odrzuca marności świata. Jest jakby nocą dla zmysłów człowieka.


2. Po drugie ze względu na drogę, czyli środki, jakimi posługuje się dusza, by dojść do zjednoczenia. 

    Środkiem tym jest wiara, która staje się ciemnością dla umysłu. Wiara ponad wszystko, wiara mimo wszystko. Nawet jeśli umysł podpowiada nam inaczej, wierzymy, nakładając ciemność na możliwości poznania i pojmowania naszym umysłem.


3. Po trzecie ze względu na cel, do którego dąży nasza dusza. 

    Celem tym jest Bóg. W tym akurat przypadku nie do końca jeszcze pojmuję, co dokładnie ma na myśli św. Jan od Krzyża, muszę w tym jeszcze pochodzić. Być może macie, jakieś własne przemyślenia, chętnie posłucham.

Izaak - on się uśmiecha

Rozmnożysz ich potomstwo, jak gwiazdy na niebie i jak piasek na morskim brzegu.
(Dn 3,36)

Niech się dziś stanie nasza ofiara dla Ciebie i spodoba się Tobie.
Bo ci, którzy ufność pokładają w Tobie, nie zaznają wstydu.
(Dn 3,40)

Wszystko mogę w Tym, który mnie umacnia.
(Flp 4, 13)

Panie, czym jest człowiek, że troszczysz się o niego, czym syn człowieczy, że Ty o nim myślisz?
Do tchnienia wiatru podobny jest człowiek, dni jego jak cień przemijają.
(Ps 144,3)

Ześlij nam swego Ducha, aby nasza braterska miłość była wolna od udawania. 
(brewiarz)

poniedziałek, 16 września 2013

Szafelnia - nie burzyć i nie niszczyć

    Uświadomiłem sobie dzisiaj, że już dawno nie pisałem ani słowa o Księdze Samuela. Choć ona cały czas odkrywa przede mną swoje piękno. Czas najwyższy wrócić do niej na chwilę, ponieważ już prawie kończę tę księgę.


(król Dawid wydaje rozkazy Joabowi)

Joab przeszedł przez ziemie wszystkich pokoleń izraelskich do Abel-Bet-Maaka. Zebrali się też wszyscy sprzymierzeńcy i poszli za nim. Przyszedłszy, oblegli Szebę w Abe-Bet-Maaka. Dokoła miasta zbudowali nasyp, wznoszący się na wysokość murów. Całe wojsko, które miał Joab przy sobie, przyłożyło się do prac, zmierzających do zniszczenia murów. Z miasta zawołała wtedy pewna mądra kobieta: «Słuchajcie! Słuchajcie! Powiedzcie, proszę, Joabowi: "Zbliż się tutaj, bo chcę z tobą pomówić"».
Kiedy przybliżył się Joab, kobieta spytała: «Ty jesteś Joab?» Odpowiedział: «Tak, ja». Powiedziała wtedy do niego: «Posłuchaj słów służebnicy swojej». Odrzekł: «Słucham». I mówiła dalej, co następuje: «Od najdawniejszych czasów zwykło się mówić w ten sposób: "Należy zapytać w Abel i tak niech załatwią!
Należę do najspokojniejszych i najwierniejszych w Izraelu". Ty chcesz zburzyć główne miasto izraelskie. Dlaczego zamierzasz zniszczyć dziedzictwo Pana?» Joab odrzekł: «O, dalekie, dalekie to ode mnie. Nie zamierzam ani burzyć, ani niszczyć. Nie tak sprawa wygląda. Jednak człowiek pewien z góry Efraima, któremu na imię Szeba, syn Bikriego, podniósł rękę na króla Dawida. Oddajcie więc jego samego, a odstąpię od miasta». Kobieta odpowiedziała Joabowi: «Zaraz głowę jego wyrzucę ci przez mur». Udała się więc mądra kobieta do całego ludu. Ścięto głowę Szeby, syna Bikriego, i rzucono ją Joabowi. On zaś kazał zagrać na rogu i odstąpiono od miasta. Każdy udał się do swego namiotu. Joab tymczasem wrócił do króla w Jerozolimie.
(2 Sm 20,14-22)

     Kiedy usłyszałem ten fragment od razu moją uwagę przykuły słowa: nie zamierzam ani burzyć, ani niszczyć. Wtedy trochę się przestraszyłem, ponieważ uświadomiłem sobie, że często, kierując się naprawdę dobrymi intencjami, jesteśmy tak skoncentrowani na osiągnięciu celu, że zapominamy o drodze i metodzie dotarcia do niego.
     Joab podąża za Szebą, który podniósł rękę na króla Dawida i jego zachowanie bardzo zaszkodziło pozycji władcy, a co gorsza spowodowało zejście z dobrej drogi wielu Izraelczyków. W końcu Joab i jego wojsko docierają do miejscowości Abel-Bet-Maaka, ponieważ tam schronił się zbieg. Wszyscy zbrojni rzucają się do zburzenia murów miasta i zrównania go z ziemią tylko po to, by dopaść jednego człowieka. Nikt nie zwraca uwagi na wielu niewinnych ludzi, ich wolność, godność, życie. 

(Joab zabija Absaloma - syna Dawida 3 włóczniami)
    Jak często w życiu wydaje nam się kierować dobrem, słusznymi pobudkami, przekonaniami i nie zauważamy, że przy okazji niszczymy więcej, ranimy mocniej, niż to warte? Chcąc osiągnąć coś dobrego, nie patrzymy na środki i sposób działania, a także ich konsekwencję. Najgorsze jest to, że dodatkowo możemy się mylić. Wcale nie musimy mieć racji, nawet wtedy, gdy wydaje się nam bronić prawdy i dobra. Przekonani o słuszności naszych racji, możemy wyrządzić komuś zło i sprowadzić go z dobrej drogi.

    Wierzę jednak i zauważam to w swoim życiu, że Pan Bóg czuwa i w takich sytuacjach pomaga nam często poprzez innych ludzi. Pan zesłał Joabowi mądrą i rozsądną kobietę, która przemówiła do jego serca. Ważne jest, by potrafić słuchać. Zatrzymać się i posłuchać. Być uważnym w życiu, nawet jeśli jesteśmy pewni słuszności naszych ocen i postępowania. Cenne jest, byśmy umieli stawać w prawdzie, potrafili przyjmować słowa innych ludzi, akceptując, że nie zawsze musimy mieć rację.

 (Joab zabija Amasa)
 
    Końcówka tego fragmentu bardzo przypomina mi słowa ewangelii wg Marka (Mk 9,43):
...”Jeżeli twoja ręka jest dla ciebie powodem grzechu, odetnij ją; lepiej jest dla ciebie ułomnym wejść do życia wiecznego, niż z dwiema rękami pójść do piekła w ogień nieugaszony...”
Szeba schronił się w Abel-Bet-Maaka ale mieszkańcy postanowili wydać go, ratując całe miasto. 
    Nie chodzi o to, by nie pomagać, zdradzać i dbać tylko o własne interesy ale jeśli jest coś, co jest dla nas źródłem grzechu, złych myśli, czynów, lepiej się tego pozbyć, niż przy tym trwać. 

    Panie Boże spraw bym nie burzył i nie niszczył. Jeśli będę błądził, obdarz mnie mądrością i pomóż mi zobaczyć, że źle czynię. Zetrzyj na proch mą pychę, bym nigdy nie zapominał, że mogę się mylić. Daj mi siłę, bym potrafił odrzucić od siebie nawet najcenniejszą rzecz, jeśli jest ona dla mnie zgubna.

Izaak - on się uśmiecha

Naucz nas liczyć dni nasze, byśmy zdobyli mądrość serca.
(Ps 90,12)
 
Uczynię, że niewidomi pójdą po nieznanej drodze, powiodę ich ścieżkami, których nie znają.
W światło zamienię ich ciemności, a miejsca wyboiste w równinę.
(Iz 42,16)

Błogosławiony Bóg, Ten, który nas pociesza w każdym naszym utrapieniu, byśmy sami mogli pocieszać tych, co są w jakiejkolwiek udręce, pociechą, której doznajemy od Boga.
(2 Kor 1,4)

Zło dobrem zwyciężaj (Rz 12,21),
a nienawiść miłością.

(zdjęcie zrobiłem w Świebodzinie - pomnik Chrystusa Króla - wysokość 36 m)

sobota, 14 września 2013

Góra Karmel - prawdziwy ideał wzniosłej doskonałości


    Droga ducha niedoskonałego dóbr ziemskich: posiadanie, radość, wiedza, pociecha, odpoczynek.
Droga ducha niedoskonałego dóbr niebieskich: chwała, radość, wiedza, pociecha, spoczynek.
Ścieżka Góry Karmel ducha doskonałego: nic, nic, nic, nic, nic, nic, a także na górze nic.

    W wolnej przestrzeni między ścieżką środkową a niedoskonałą drogą z prawej strony wypisane są wyrazy wykluczenia ze strzałkami wskazującymi na dobra, jakich trzeba się wyrzec w dążeniu na szczyt:
ani to —>, ani to —>, ani to —>, ani to —>, ani to —>, ani to —>.
Podobnie z drugiej strony w odniesieniu do dóbr niebieskich:
ani tamto —>, ani tamto —>, ani tamto —>, ani tamto —>, ani tamto —>, ani tamto —>.


    Im więcej szukałem, tym mniej znalazłem.
Im więcej pragnąłem mieć, tym mniej dostąpiłem.
Kiedy się o nic nie starałem, otrzymałem wszystko bez starania.
Kiedy już nie starałem się o nic, otrzymałem wszystko bez starania.

Natchnieni - św. Jan od Krzyża - Żyję nie żyjąc w sobie

Żyję, nie żyjąc w sobie,
Nadziei skrzydła rozwieram,
Umieram, bo nie umieram!
1. Ja już nie żyję w sobie,
Bez Boga żyć nie mogę!
Bez Niego i bez siebie
Jakąż odnajdę drogę?
Miast życia - tysiąc śmierci! -
W głębie życia się wdzieram,
Umieram, bo nie umieram!
2. To życie, którym żyję,
To zaprzeczenie życia,
To ciągłe umieranie!
Aż pójdę do zdobycia
Ciebie, mój Boże! - Słyszysz?
Ja się życia wypieram,
Umieram, bo nie umieram!
3. Pozbawiony tu Ciebie,
Jakież życie mieć mogę?
Jeno śmierć ustawiczna!
Czuję o siebie trwogę,
Serce w bólu się krwawi,
Więc ku Tobie spozieram!
Umieram, bo nie umieram!
4. Ryba z wody wyjęta,
Co się wśród suszy pławi,
Przynajmniej ma tę pewność,
Że ją śmierć w końcu strawi.
Lecz męce mej cóż zrówna?
Ja bóle wszystkie zbieram!
Umieram, bo nie umieram!
5. Gdy skupiam moje myśli
W Tajemnicy Ołtarza,
Wiedząc, żeś tam jest skryty,
Ma miłość się rozżarza
I jeszcze więcej cierpię!
W sercu tęsknotą wzbieram!
Umieram, bo nie umieram!
6. A gdy się cieszę w duszy,
Że ujrzę Cię tam w niebie,
Boleść moja się zwiększa,
Że mogę stracić Ciebie!
I żyjąc w tej udręce
Nadziei skrzydła rozwieram,
Umieram, bo nie umieram!
7. Wyrwij mnie już z tej śmierci,
Boże mój, i daj życie!
Nie chciej mnie dłużej trzymać
Na tym wygnańczym świecie!
Patrz, jak Ciebie pożądam,
W bólu rany otwieram,
Umieram, bo nie umieram!
8. Lecz będę już tu płakał
I znosił ból istności,
Bo trwa moje wygnanie
Za grzechów moich złości.
Lecz kiedyż ten czas przyjdzie,
Na który duszę otwieram,
Kiedy szczęśliwy zawołam:
Żyję, bo nie umieram!?

piątek, 13 września 2013

Natchnieni - św. Jan od Krzyża

Aby dojść do smakowania wszystkiego, nie chciej smakować czegoś w niczym.
Aby dojść do poznania wszystkiego, nie chciej poznawać czegoś w niczym.
Aby dojść do posiadania wszystkiego, nie chciej posiadać czegoś w niczym.
Aby dojść co tego, by być wszystkim, nie chciej być czymś w niczym.
Aby dojść do tego, w czym nie smakujesz, powinieneś iść przez to, czego nie smakujesz.
Aby dojść do tego, czego nie poznajesz, masz iść przez to, czego nie poznajesz.
Aby dojść do posiadania tego, czego nie posiadasz, masz iść przez to, czego nie posiadasz.
Aby dojść do tego, czym nie jesteś, masz iść przez to, czym nie jesteś.
Gdy zatrzymujesz się nad czymś, przestajesz dążyć do wszystkiego.
Aby dojść całkowicie do wszystkiego, musisz zaprzeć się siebie całkowicie we wszystkim.
A gdy dojdziesz do posiadania wszystkiego, masz to posiadać nie pragnąc niczego.
W takim ogołoceniu duch znajdzie swój pokój i odpocznienie. Ponieważ nie ubiega się za niczym, nic go nie będzie męczyło w drodze wzwyż i nic nie będzie pociągało w dół, albowiem będzie w samym środku swej pokory.

czwartek, 12 września 2013

Natchnieni - ks. Roman Indrzejczyk

Nie w każdym pociągu musisz jechać.
Nie we wszystkich sprawach musisz się odzywać.
Nie wszystko, co widzisz musi się podobać.
Nie z każdą pomyłką musisz polemizować.
Wszak nie wszystko musisz i nie wszystko możesz,
nie wszystko potrzebne.
Umiej się z tym zgodzić.

wtorek, 10 września 2013

Natchnieni - Jacek Salij OP - interpretacja Słowa Bożego

    Kiedy słyszę, jak ludzie mówią: Mojżesz miał to na myśli; albo : Nie, Mojżesz miał tamto - sądzę, że tak trzeba w duchu pobożności odpowiedzieć: Czemu nie miałby na myśli tego i tamtego, skoro obie opinie są prawdziwe? A jakby ktoś dostrzegł w jego słowach jeszcze trzecie i czwarte znaczenie albo jakąkolwiek ilość znaczeń, czemuż nie mielibyśmy przyjąć, że wszystkie te znaczenia dostrzegł Mojżesz, przez którego Bóg jedyny dostosował Pismo Święte do umysłów wielu ludzi, aby wszyscy w nim widzieli prawdy, lecz nie wszyscy te same prawdy w poszczególnych miejscach? 


    Co więcej nie ma nieszczęścia nawet wówczas, kiedy tekst święty zrozumiemy niewłaściwie i dopatrzymy się w nim sensu, jakiego w nim nie ma. Pod dwoma jednak warunkami, że nie wynika to z naszej nonszalancji wobec Pisma Świętego i że owa idąca obok tekstu interpretacja autentycznie płynie z wiary i wiarę żywi. 


    Słowo Boże nie kończy się na wyrazach tekstu natchnionego. Przez słowa tekstu, jeśli czytamy je w wierze, wchodzimy w Bożą Rzeczywistość, przystępujemy do samego Jezusa Chrystusa, który żyje i chce nas obdarzyć uzdrawiającą mocą i miłością. 

stan pustki - cz. 3

3. Czy potrzebuję stanu pustki?


    Pustka boli. Pustka ograbia z poczucia bezpieczeństwa. Pustka zabiera radość. W zamian wzbudza wątpliwości. 
    Jednakże pustka może przynieść także dużo dobra.Może być miernikiem wiary, zaufania i dochowywania wierności. Do tej pory nie zatrzymywałem się na pustce. Ona była raczej bodźcem do poszukiwania Boga i Jego bliskości. Była impulsem do zadania sobie pytania: co jest nie tak, gdzie tkwi problem? Rozejrzenia się dookoła i wzięcia serca pod lupę. Była motorem do działania i motywacja do walki. Dzięki niej następowały zwroty i przełomy. Ona była, jak drożdże dla mojego dojrzewania w wierze. Była, jak szpilka, która nie pozwala usiąść i leniuchować. 


    Wierzę, że Pan doskonale wie, czego potrzebuję i dlatego zsyła mi tę świętą pustkę, by mnie pokierować i zbliżyć do siebie. Więc tak, potrzebuję jej od czasu do czasu ale nie przywieram do niej.

Izaak - on się uśmiecha

Wszystko mogę w Tym, który mnie umacnia.
(Flp 4,13)

Błogosławiony człowiek, który myśli o biednym. Pan go ocali w dniu nieszczęścia.
(brewiarz)

Pewnego dnia otrę wszystkie łzy z Twoich oczu i uwolnię od wszelkiego bólu, który znosiłeś na ziemi.
(Ap 21.3-4)

Mamy dążyć do Prawdy, trwać przy Prawdzie, bez niej wolność jest kłamstwem.
(Tajemnice biblii - Jacek Salij OP)

Literacki wymiar biblii jest ważny ale nieporównywalnie ważniejsze jest to, abym Pismo Święte czytał, jako człowiek ubiegający się o czystość serca i spragniony Bożej miłości.
(tamże)