niedziela, 19 stycznia 2014

prośba o modlitwę !!!

     Od 18stego stycznia obchodzimy tydzień modlitw o jedność chrześcijan. Zakończymy go 25ego pięknym świętem nawrócenia Apostoła Pawła. Myślę, że to wspaniały czas na refleksję i zastanowienie się nad własną pozycją we wspólnocie ludzi idących przez życie z Panem Jezusem.

    Dziś trochę pozostając w tym klimacie chciałbym Was prosić o modlitwę za kilkoro ludzi, którzy poznali się na rekolekcjach. Spontanicznie i z wielkim entuzjazmem powstała grupa i choć ludzie Ci rozsiani są i mieszkają w całej Polsce, tak planowali sobie wolny czas, by jak najczęściej się spotykać, spędzać czas, rozmawiać o Bogu, modlić się wspólnie i co było niepisaną tradycją, wspólnie ucztować. Dzięki łasce Ducha Świętego z "przypadkowo" zawiązanej grupy, zrodziła się wspólnota o sympatycznej nazwie ŁOŚ (łaską otoczyć świat). Bowiem chodziło też o to, by pomagać innym, wyjść do ludzi i mówić im o Bogu.
   
    Niestety wydarzyło się coś, co poruszyło całą grupę i owa wspólnota przechodzi teraz poważny kryzys. Dlatego proszę Was o wsparcie dla nich, o modlitwę o światło i otwarcie na działanie Ducha Świętego, by zbudować w sobie pragnienie jedności, naprawy, przebaczenia.
     Kiedy upadamy możemy zawsze powstać. Wspomóżcie ich, by te trudne chwile scaliły ich jeszcze bardziej, by jak mawiał Apostoł Paweł: moc w słabości się doskonaliła.

być narzędziem w Rękach Boga....

     Bądźmy świadectwem dla innych na chwałę Pana Boga. 


     Gdzieś w pewnym malowniczym miejscu. Być może całkiem niedaleko Ciebie, stał sobie klasztor. A w nim żyli zakonnicy ale byli to już starsi ojcowie, bowiem od długiego czasu nie było nowych powołań. Żaden młody człowiek nie zdecydował się wstąpić w szeregi zakonników. W klasztorze panowała raczej przygnębiająca atmosfera. Coraz rzadziej rozmawiano ze sobą. W ciszy jedzono, w ciszy pracowano w ciszy modlono się. Wyglądało to tak, jakby każdy z nich po prostu czekał na kres swej drogi.
     Wtedy przeor zakonu, który nagle uświadomił sobie ten stan, począł się zastanawiać, gdzie tkwi przyczyna i jak sprawić, by wróciła radość, nadzieja i jak tchnąć we współbraci światło nowej wiary. Udał się po radę do pewnego pustelnika, który znany był z Bożej mądrości.
     Ów pustelnik powiedział mu tak:
- dzieje się tak, ponieważ zapomnieliście, że wśród Was jest Mesjasz.


     Przeor podziękował, zdziwił się i wrócił do klasztoru. Po drodze zastanawiał się, który ze współbraci jest tym Mesjaszem. Może brat furtian? Nie. Może brat zajmujący się ogrodem? Też nie. Może brat kucharz? Nie, on też nie. Żaden z nich nie mógł być Mesjaszem, ponieważ każdy z nich miał, jakieś słabości i niedoskonałości.
     Kiedy przybył na miejsce opowiedział o tej rozmowie innym braciom. Każdy z nich równie mocno się zdziwił. To wydawało się mało prawdopodobne. Ale zdarzyła się rzecz przedziwna. Otóż każdy z zakonników zaczął zupełnie inaczej zwracać się do współbraci, bo przecież nigdy nie wiadomo z kim się rozmawia. 

     Wróciła uprzejmość, szacunek, dobre uczynki, wrażliwość na potrzeby drugiej osoby. Pojawiły się rozmowy, śmiech, radość, Boża atmosfera i miłość.
A ta miłość, światło i pozytywne emocje, jak promienie słońca rozchodziły się po okolicznych terenach i spływały na żyjących w sąsiedztwie ludzi. Wkrótce też zaczęli zjawiać się młodzi ludzie chcący wstąpić do klasztoru i pojawiły się nowe powołania.
         Klasztor tętnił życiem i modlitwą.


     Wiem, że wiara potrzebuje także intymności i momentów samotnych spotkań z Panem Bogiem. Jednak nie zatrzymujmy jej tylko dla siebie. Dzielmy się radością i małymi cudami, które się w naszym życiu zdarzają. Cieszmy się obecnością Boga i relacją z Nim, byśmy byli świadectwem i przykładem dla tych, którzy jeszcze Go nie znają albo mają wątpliwości.
     Mówmy z radością o spotkaniach z Panem o wolności, którą daje kroczenie Jego ścieżkami, o szczęściu, które daje poszukiwanie Chrystusa i spokoju, jaki daje opieka Matki Bożej.
     Pokażmy, że jesteśmy szczęśliwymi i wesołymi dziećmi Bożymi.

regularne czytanie Pisma Świętego...


    Na skraju głębokiego lasu żył sobie pustelnik. Ludzie z daleka i z bliska szukali u niego pociechy i rady. Życie tego człowieka wypełniała modlitwa i praca. Pewnego dnia odwiedził go młody człowiek. Przedstawił mu swoje trudności:
- Prawie codziennie czytam Pismo święte. Zgłębiam sens słów, zdań, rozdziałów. Wszystko chciałbym zapamiętać i zrozumieć. To mi się jednak nie udaje. Czy moje czytanie jest daremne?

    Pustelnik słuchał uważnie chłopca, a kiedy ten skończył, poprosił go, aby wziął kosz i przyniósł wody ze strumienia. Chłopiec niechętnie wziął zabłocony kosz. Zrobił to tylko dla niego. Po drodze myślał sobie: Pustelnik nic nie zrozumiał z mojego opowiadania. Nie dał mi żadnej rady! Oczywiście wody w koszu nie udało mu się przynieść.
- Idź jeszcze raz! Być może teraz ci się uda – rozkazał pustelnik.

    Chce wypróbować  moje posłuszeństwo i pokorę. Dobrze. Niech i tak będzie – myślał chłopak.
Kiedy wrócił, pustelnik wysłał go trzeci, a potem czwarty i piaty raz. Chłopak w końcu nie wytrzymał i powiedział: Już więcej nie pójdę!
- I bardzo dobrze! – odrzekł pustelnik – Popatrz teraz na kosz: jest czysty. 


    Widzisz, podobnie ma się sprawa z codziennym czytaniem Pisma świętego. Nie potrafisz wszystkiego zatrzymać dla siebie, nie potrafisz wszystkiego zrozumieć. Ale twój codzienny wysiłek nie jest daremny. Nawet nie wiesz, kiedy twoje myśli, twoje uczucia stają się czyste. Nie zdajesz sobie sprawy, dlaczego tak szlachetnie postępujesz, dlaczego dobrze myślisz i mówisz o innych. A to wszystko zawdzięczasz codziennemu czytaniu Pisma świętego”