niedziela, 2 czerwca 2013

Szafelnia - rzucił się twarzą ku ziemi oddając mu pokłon

    Dziś, uwierz mi, fragment naprawdę niesamowity. Kolejna odsłona Księgi Samuela (Sm 24, 9-21). Jak często w życiu poddawani jesteśmy przez Boga takim próbom? Czy w ogóle udało nam się kiedykolwiek, że „odpłaciliśmy się” miłością osobie, która jest nam nieżyczliwa, nieprzyjemna, nawet wrogo nastawiona? 
    Pan Jezus powiedział:

A Ja wam powiadam: Miłujcie nieprzyjaciół waszych i módlcie się za tych, którzy was prześladują, abyście byli synami Ojca waszego, który jest w niebie...
Bo jeślibyście miłowali tylko tych, którzy was miłują, jakąż macie zapłatę? Czyż i celnicy tego nie czynią? A jeślibyście pozdrawiali tylko braci waszych, cóż osobliwego czynicie? Czyż i poganie tego nie czynią?
(Mt 5, 43-48)


     Dawid wsłuchał się w głos swojego serca i pokazał Panu, że stał się gotowy do tego, by być królem nad Izraelem. Ale zacznę od początku, ponieważ w jednym z pierwszych wersów odkryłem coś ogromnie ważnego.

Powstał też i Dawid i wyszedłszy z jaskini zawołał za Saulem: «Panie mój, królu!»

    Do tej pory Dawid uciekał, ukrywał się, wycofywał. Wielokrotnie Saul był bliski osiągnięcia swego celu i pojmania Dawida ale Pan zawsze wybawiał Dawida z opresji. Oczywiście można powiedzieć, że Dawid dojrzewał do tego, by stać się gotowym. Musiał przejść cała tą drogę strachu i odrzucenia, ucząc się zaufania i cierpliwości. I wierzę w to, że taki był zamysł Boski ale w końcu, co zrobił? Zmienił coś, podjął decyzję, że nie będzie dłużej biernie uciekał. On powstał, podniósł się dźwignąwszy swoje brzemię, wyszedł z ukrycia i zawołał. Zmierzył się ze swoim problemem i nagle wszystko się odmieniło. Swoją postawą odwrócił bieg wydarzeń.
Jak często uciekamy przed naszymi problemami? Odkładamy rozwiązania trudnych spraw, chowamy się przed bólem i przed strachem. 


    A Dawid:

rzucił się twarzą ku ziemi oddając mu pokłon

    Uniżył się przed swoim problemem. W prawdzie. Nie okłamując siebie, nie wywyższając siebie, wiedząc, że nie powinien bagatelizować sytuacji, nie oszukując siebie, że ze wszystkim sobie poradzi.

Dzisiaj na własne oczy mogłeś zobaczyć, że Pan wydał cię w jaskini w moje ręce. Namawiano mnie, abym cię zabił, a jednak oszczędziłem cię.


    Często próbujemy ludziom coś udowodnić. Im bardziej się staramy, mówimy, przekonujemy, przynosi to gorszy efekt. Zapominamy, że Pan Bóg zna prawdę i niech On będzie naszym sędzią. Nie słowem ale czynem szybciej uda nam się trafić do serca ludzkiego.
Druga sprawa, jak często słuchamy „gadania” innych, zamiast wsłuchać się w głos naszego serca. Szukamy prawdy w ocenach ludzi, a nie przychodzi nam do łowy, że Bóg przemawia do nas przez emocje, odczucia, sumienie. W nas samych jest odpowiedz ale trzeba tylko posłuchać.

     Długo można by pisać na temat tego fragmentu. Ja zwróciłem tylko uwagę na kilka spraw, które mnie poruszyły. Nie liznąłem nawet tematu ale pozostawiam miejsce na własne przemyślenia i zapraszam do dialogu.

Powroty nie są łatwe

    Dziś chciałem Ci opowiedzieć o mojej zabawnej ( w zasadzie teraz mogę z lekkością stwierdzić, że była zabawna, ponieważ w jej trakcie były momenty, że traciłem kontrolę nad własnym spokojem). 


    Jednakże z czasem opadają emocję i lepiej jest się przyjrzeć wydarzeniom i własnemu zachowaniu. Dzięki temu można się czegoś nauczyć i w moim przypadku, tak jest. Dziękuję Bogu, że opiekował się mną w drodze i że szczęśliwie dojechałem do celu. Trochę jestem zmęczony, ponieważ pierwszy dzień to była droga powrotna. Spędziłem dość intensywny czas na rozmyślaniach, medytacjach i rozmowach. Zawsze po takim "intensywnym" czasie, przychodzą owoce i tym razem cieszę się, bo wiele rzeczy stało się prostszymi i bardziej zrozumiałymi.  


    Ale kilka słów o samej drodze. Chcąc oszczędzić na austriackiej autostradzie (mentalność Polaka) władowałem się w kręte, wijące się wąskie dróżki przez szczyty najwyższych gór. Widoki były owszem zapierające dech. Nagle wjechałem na letnich oponach w zaśnieżone tereny. Bardzo ciekawe doświadczenie, ponieważ po obu stronach drogi strome urwiska. 


    A na koniec dojechałem do miejsca, gdzie skończyła się droga i okazało się, że trzeba wjechać na platformę doczepionej do ciuchci i kilkanaście kilometrów przejechać tunelem, bo nie ma innej możliwości. Ta przyjemność kosztowała mnie dwa razy tyle, co autostrada ( i tu ciśnie się na usta powiedzenie, że chytry dwa razy traci - potrafię się z siebie śmiać i staram się widzieć swoje słabości). Także jednym słowem straciłem około 2-3 godzin, zapłaciłem dwa razy więcej ale ogólnie w pociągu śmiałem się z siebie prawie do łez, a widoki za nic nie oddam. 
    Z kolei drugi dzień był dość przyjemny i niosący ostatnią dawkę wypoczynku przed powrotem do pracy. Spędziłem go ze znajomymi. Choć, ponieważ znajomi mają małe mieszkanie i nie chciałem być kłopotem, nocowałem na stole zabiegowym (bardzo szeroki i miękki) w gabinecie mojej znajomej (dobrze, że mam zawsze śpiwór w aucie).
    Te ostatnie dwa dni nie były wolne od trudnych i interesujących przemyśleń i wciąż krążących w mojej głowie kilku zdań, które usłyszałem z audiobooka w czasie drogi (konferencja: Drogi życia).


     Padły tam mocne słowa i podpowiedź, jak sprawić, by Chrystus był dla mnie drogą, prawdą i życiem. Otóż trzeba za Nim podążać, powierzyć się Mu i patrzeć na krzyż. Najważniejsze jednak to być, jak On na krzyżu, rozpiętym między światem, a Niebem i nie pozwolić sobie, by pójść na skróty. Bo łatwo jest wybrać albo drogę duchową i uciec od świata, albo zarzucić Boga, wybierając „przyjemności świata”. O wiele trudniej jest pogodzić obie strony. 
    Tak naprawdę mam z tym problem i jeśli udało Ci się już to osiągnąć albo chcesz na ten temat podyskutować, to pisz.

Natchnieni - wiersz od Moniki - piękny czas dzieciństwa

"Dziecko bardzo lubi odkrycia.
  Wyciąga rączki, by przytulić
  to coś, co jest tak blisko -
  wiatr szumiący w liściach,
  promyk słońca, ptaka, rybę,
  kolorową kałużę.
  Żyje ono w świecie
  ciągłego zdumienia.
  Jest oczarowane światłem,
  kolorem i ruchem.
  Ten, kto schwyta
  chociaż jedną chwilę
  tego złotego czasu dzieciństwa,
  zachowa w sobie
  coś niewiarygodnie pięknego."