Papież Franciszek powiedział
ostatnio, by Kościół nie zamykał się w sobie ale wychodził na
ulice. Każdy z nas ludzi wierzących jest częścią Kościoła. Co
to znaczy, byśmy wychodzili na ulicę?
Odpowiedzi na nasze pytania znaleźć
można zawsze w Piśmie Świętym i by daleko nie szukać, niedzielne
czytanie wskazuje nam drogę z zamkniętego Kościoła na ulicę.
Proste rozwiązanie dla każdego z nas. Boża Mądrość zaskakuje
mnie swoją prostotą.
Pan Jezus spotyka koło studni
Jakuba Samarytankę. Już poprzez rozmowę z kimś z tej grupy
religijnej łamie wszystkie ówczesne żydowskie zwyczaje, nie mówiąc
już o tym, że to była kobieta, co jeszcze bardziej wyjaskrawia
konflikt Żydów i Samarytan. Pan Jezus łamie te ślepe zasady, po
raz kolejny podkreślając prawdziwa miłość i szacunek do drugiego
człowieka. Chrystus pokazuje nam, jak wychodzić poza własne
granice, poza skostniałe zamknięcia i uprzedzenia, jak wychodzić
na ulicę, by spotkać drugiego człowieka.
Dialog.
Jednak ta rozmowa, dyskusja Jezusa
ma w sobie trzy charakterystyczne cechy.
Po pierwsze. Pan Jezus stawia się
na tym samym poziomie, co Jego rozmówca. Nie wywyższa się. Próbuje
zrozumieć problemy drugiej osoby. Jej sposób myślenia, motywacje,
uczucia. Znajduje czas, by wysłuchać. Jest cierpliwy i traktuje
każdego poważnie.
Rozpoznaje emocje, bolączki serca
i intencje. Nie patrzy z własnego punktu ale wchodzi niejako w
położenie swojej rozmówczyni. Wnika w nią tak mocno i głęboko,
bez oceny i osądu, że lepiej rozpoznaje jej serce i duszę, niż
ona sama.
Czy i my potrafimy słuchać? Być
z drugim człowiekiem bez oceniania? Czy potrafimy skupić się na
jego problemach? Cierpliwie ofiarować mu czas? Czy od początku
stawiamy się wyżej od naszego rozmówcy? Czy wydaje nam się, że
jesteśmy mądrzejsi, dojrzalsi, lepsi?
Po drugie. Pan Jezus mówi prawdę.
Nawet jeśli jest niewygodna dla rozmówcy. Chrystus wytyka
Samarytance między innymi, że wierzy w coś, czego nie zna i że
miała już kilku mężów. Jezus nie krytykuje i nie odrzuca ale
nazywa rzeczy po imieniu. Nie boi się powiedzieć prawdy, nawet
jeśli wie, że uderzy w czuły punkt.
Jak często mamy problem, by
powiedzieć najbliższym albo przyjaciołom, że źle czynią lub
popełniają błędy, ponieważ obawiamy się konsekwencji. Boimy
się, że stracimy sympatię innych. Wolimy milczeć. A przecież
Chrystus powiedział: kto nie jest ze mną, jest przeciwko mnie.
Po trzecie. Chrystus mówi o Bogu i
Królestwie Bożym. Nie ma tam miejsca na zbędne rzeczy, błahostki,
głupstwa. Jezus nie boi się mówić o wierze, nie wstydzi się
Boga. Otwarcie mówi o ty w co wierzy. Nie dlatego, by się
przechwalać albo imponować wiedzą i mądrością ale by szukać
zagubionych, by wskazywać im drogę do Ojca, by pomagać, by głosić,
by mówić o miłości i miłosierdziu Boga.
Czy mam tyle odwagi, by otwarcie
przyznawać się do tego, że wierzę i jakimi wartościami chcę się
kierować?
Czy wystarczy mi siły, by wyjść
na ulicę poza własne bezpieczne granice?