środa, 15 maja 2013

Oczyścić serce

  
   Dziś w trakcie modlitwy analizowałem wczorajszy dzień. To co było w nim dobre, co mi się udało i co wymagałoby poprawy i pomyślałem sobie o mojej pracy w ogrodzie. Pan Jezus często siedział na łonie natury i obserwował przyrodę. Wykorzystywał bardzo często mechanizmy i zjawiska do tego, by tłumaczyć uczniom sens i istotę Królestwa Bożego. Mi zdarzyło się coś podobnego, ponieważ dziękując Bogu za pracę, za to, że mogłem swoimi rękoma pomóc mnichom i udało mi się wywiązać dość solidnie z mojego zadania, pomyślałem, że nieprzypadkowo otrzymałem właśnie taką pracę. 


    Oczyściłem miejsce, które było obrazem czystego chaosu. Miejsce, które do tej pory wykorzystywano do odkładania niepotrzebnych rzeczy, śmieci albo przedmiotów z którymi nie wiadomo było, co zrobić. Może właśnie w ten sposób powinienem zabrać się za porządki w swoim sercu? Najpierw wyciągałem po kolei każdy przedmiot odkładając na bok, segregując. Plastiki, papiery, szkło, kamienie, drewno. Każdą rzecz nazwałem i położyłem na odpowiednie miejsce. Czy powinienem przyjrzeć się temu, co mam w sercu? Ponazywać te stany i emocje, lęki i radości, rany i to, co daje mi siłę? Posegregować, poukładać, ponazywać. W prawdzie i szczerości wobec siebie samego. 


    Później zacząłem wywozić niepotrzebne rzeczy i wyrzucać albo układać tam, gdzie powinny się znaleźć. Plastiki do kontenera na sztuczne tworzywo. Papiery do spalenia w piecu, starą oponę na górkę ze zużytymi oponami, zakurzoną okiennice dostawiłem do rzędu zapomnianych szyb, drewno dołożyłem do stosu drwa na opał. A w moim sercu? Najbardziej pilne problemy do rozwiązania podczas rozmowy i modlitwy z Bogiem ale z założeniem podjęcia decyzji. Zastanowić się skąd bierze się ta maska, którą od czasu do czasu zakładam. Jak poprawić to, co gryzie mnie już od długiego czasu. Wziąć się do roboty i działać. 


    Kiedy powywoziłem śmieci, moim oczom ukazał się plac zarośnięty zielskiem i chwastami. Zacząłem je wyrywać i usuwać. Niektóre siedziały diabelnie mocno, dlatego potrzebowałem kilku narzędzi: grabie, haczka, sekator, wiaderko i wtedy poszło gładko i bez problemu. W moim sercu także rosną chwasty, jednak mogę się z nimi rozprawić dzięki modlitwie, rozmowie z Bogiem, a takie dni na rekolekcjach to naprawdę Boski czas, działa, jak środek odchwaszczający. 


    Po kilku godzinach byłem naprawdę zadowolony z siebie. Mój wysiłek się opłacił. Efekt był niezły. pamiętasz wspominałem Ci o ślimakach. Były naprawdę duże, a ja by ich nie zdeptać i nie zabić, odkładałem je na pobliską świeżą i bujną trawę ale one wracały. Więc znowu je odkładałem, a one wracały... Ale z czasem w coraz mniejszej liczbie. Być może nauczyły się i stwierdziły, że szkoda ich wysiłku i tak ten "uparty" człowiek je przeniesie z powrotem. W końcu wszystkie odpełzły w inną stronę. 
    Człowiek jest słaby, a grzechy wracają. Wciąż i wciąż ale jeśli będziemy z nimi walczyć, odkładać, odrzucać, może kiedyś przestaną przychodzić.


 (zdjęcia z ogrodu mnichów z opactwa)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz