piątek, 6 grudnia 2013

pies z żółtym sercem - cz.2


Feliks stoi przy oknie drewnianej szopy, przyklejając swój nos do zimnej i śliskiej szyby. Okno jest okropnie zabrudzone, przez co chłopiec musi bardzo się wysilać, by coś rozpoznać w środku. Na górze, na zakurzonej belce dziadek Fryderyk zawiesił potężne warkocze splecionego czosnku. Po prawej stronie w rogu stoi wielka skrzynia na kartofle. Nad nią zawieszone, jak posłuszni żołnierze, trzymają straż ogrodowe grabie, haczki, łopaty i sekatory. Swój roboczy fartuch powiesił dziadek na zardzewiałym gwoździu, niedaleko drzwi. Po drugiej stronie pomieszczenia stoi wielki mosiężny piecyk gazowy. 
Feliks nudził się okropnie. Wszyscy gdzieś zniknęli. Lotta jest w lesie. Dziadek Fryderyk wyjechał. Tylko on, Feliks zupełnie nie wiedział, co ma zrobić z tym dniem. 
Przy tym to taki piękny dzień. Słońce święci tak pięknie od samego rana. Liście drzew błyszczą na czerwono i złoto. W szopie pachnie kartoflanym ogniskiem. Od czasu do czasu spod dachu szopy opuszcza się niewielki pajączek, łaskocząc chłopca w ucho. 
Och - westchnął chłopiec, gdyby tak coś się wydarzyło, gdyby znalazł skarb albo zauważył choćby żabę.Gdybym przynajmniej był na tyle duży, by sięgnąć po klucz do szopy, który dziadek zawiesił pod dachem na kołku. 
Chłopiec zmarszczył czoło i zmrużył oczy. Zawsze tak czynił, gdy wypowiadał jakieś życzenia. Czasami marzenia się spełniają. W ostatnie Boże Narodzenie gapił się wściekły przez okno na padający nieprzerwanie deszcz.
- powinien padać śnieg - warknął rozgoryczony - święta bez śniegu są bez sensu. Po czym tupnął nogą i rozkazał - chcę, by padał śnieg. Zmrużył przy tym oczy i zmarszczył czoło i faktycznie po chwili z nieba zaczęły spadać grube płatki śniegu. tak właśnie bywa z życzeniami Feliksa.
Stojąc tak ze zmrużonymi oczyma, spoglądał w stronę alei kasztanowej. Bardzo daleko na samym końcu ścieżki zobaczył nagle dwie postaci. Jeden mały czarny punkt i jeden czerwony, trochę większy zbliżały się powoli. Feliks otworzył szeroko oczy.
- no proszę, oto i Lotta  w swoich czerwonych spodniach - powiedział - ale co to za czarny punkt?
Owy mały punkt stawał się coraz większy, teraz "dostał" nawet czterech łap, ogona i zwisających uszu. W tym momencie chłopiec rozpoznał, że to pies. Lotta wracała z lasu z psem.
Feliks ruszył pędem na spotkanie dwójki.
- skąd wytrzasnęłaś tego psa, Lotta?
- znalazłam - odparła dziewczynka - w lecie.
- myślałem, że tam znaleźć można tylko pióra - rzucił chłopiec
- czasami, jak widać, także psy
Pies przytaknął. 
- co z nim zrobisz? - zapytał Feliks
- zostanie z nami tak długo, póki nie przypomni sobie skąd pochodzi i gdzie jest jego dom - powiedziała Lotta.
- ale przecież nam nie wolno jest trzymać psa? - westchnął chłopiec - sama dobrze wiesz, że nie możemy zabierać zwierząt do domu.
- a kto powiedział, że zabierzemy go do domu? - wtrąciła dziewczynka - mamy klucz do szopy, a dziadek wyjechał.
Feliksa twarz rozjaśniła się. 
- jasne, racja.
- zawsze to lepiej, niż opuszczona, dziurawa polna szopa - powiedział pies - dziurawe szopy są najgorsze.
Feliks spojrzał na niego zaskoczony.
- nie wierzę - wyszeptał - to nie może być prawda.
- oczywiście, że prawda - potwierdził pies - nie możesz sobie wyobrazić, jak zimne i wilgotne są dziurawe szopy. 
- on potrafi mówić - chłopiec był, jak oniemiały
Lotta parsknęła śmiechem.
- wszystkie psy potrafią mówić - dodał pies 
- potrafią szczekać - poprawił go chłopiec
- jak ty to nazywasz jest mi obojętne - powiedział pies
- ale przecież ... przecież szczekania ja nie rozumiem - zająkał się chłopiec - a ciebie rozumiem, jak to możliwe?
- języki obce - odpowiedział mu pies - rozmawiam po ludzku, kociemu, gołębiemu, w języku szczurzym i oczywiście psim.
Feliks spojrzał wymownie na Lottę.
- czy ty także go rozumiesz?
- pewnie - powiedziała dziewczynka - on mnie zaczepił w lesie.
- i ty nic a nic się nie zdziwiłaś? 
Lotta zastanowiła się. 
- właściwie nie, nie miałam czasu. Poza tym on nie jest zbyt rozmowny.
- czy mógłbyś powiedzieć coś w języku kocim? - poprosił Feliks
Pies zachowywał się tak, jakby nic nie usłyszał. Za to zaczął obwąchiwać szopę dziadka Fryderyka. 
- on nie zawsze odpowiada - wyjaśniła Lotta, po czym stanęła na palcach, by dosięgnąć klucz  do szopy. 
Drzwi zaskrzypiały nieznacznie. Lotta z Feliksem wprowadzili do środka psa. 
Śmierdzi cebulą pomyślał pies. Bez wątpienia to cebula ale lepszy ten zapach, niż dziurawa szopa na polu. Poza tym wkrótce rozpocznie się zima i całkiem dobrze jest mieć dach nad głową, nawet jeśli śmierdzi cebulą. 
Lotta wyciągnęła starą skrzynię z kąta. Postawiła ją obok piecyka i wrzuciła do niej kolorowy koc. 

Izaak - on się uśmiecha

Czemuż więc prosimy i błagamy, aby przyszło królestwo niebieskie, jeśli rozkoszą dla nas jest ziemska niewola?
(z traktatu św. Cypriana - o śmierci)

Jeden dzień u Pana jest jak tysiąc lat, a tysiąc lat jak jeden dzień. Nie zwleka Pan z wypełnieniem obietnicy - bo niektórzy są przekonani, że Pan zwleka, ale On jest cierpliwy w stosunku do was. Nie chce bowiem niektórych zgubić, ale wszystkich doprowadzić do nawrócenia.
(2P 3,2-8)
  
Słowo Pana jest tarczą dla wszystkich, którzy się u Niego chronią.
(Ps 18)

Nie widzi Jezusa ten, kto nie widzi swojego grzechu.
(zasłyszane)

Ludziom kochającym Boga wszystko służy ku dobremu.
(rekolekcje u Misjonarzy Rodziny Świętej)

Niezwykle trudno zauważyć jest dobro w niepowodzeniach w kryzysach duchowych. Wówczas pozostaje nam ta jedyna, czasami zdaje się głupia i naiwna nadzieja, że Bóg potrafi nawet bolesnym chwilom życia nadać sens i wartość.
(rekolekcje u Misjonarzy Rodziny Świętej)

miłość, która wszystko przetrzyma - wg Moniki

MIŁOŚĆ WSZYSTKO PRZETRZYMA - każdą życiową burzę, wszelkie zawirowania. Humory i dąsy. Denerwujące drobiazgi, z pozoru nieistotne, ale uciążliwe. Każdą przeciwność. Miłość doskonale wie, że nie zawsze łatwo jest kochać, ale jej istotą jest właśnie wzrastanie w trudnościach, niewygodach, wątpliwościach. Jest to jednak możliwe tylko wtedy, gdy pielęgnuje się ją jak delikatny kwiat.Bo miłość to nie szeptanie pięknych słów, ale zobowiązanie do wspólnego wędrowania przez życie, to wzajemne podtrzymywanie się na duchu, pokonywanie przeciwności, ale też pokazywanie bliźniemu, że robi coś nie tak, po to, aby wyciągnąć go z tego. Pokazywanie błędów, ale i towarzyszenie w procesie zmian, który nigdy nie jest łatwy.

     Tylko prawdziwa miłość jest w stanie wszystko przetrwać, jej pozory szybko zmęczą.