środa, 10 kwietnia 2013

Moja droga do Boga - cz.2



    Jak już zdążyłem Ci ostatnio powiedzieć, gdy byłem dzieckiem, nie znałem Boga. Jednak teraz, kiedy cofam się w czasie, patrzę na siebie i widzę, że szukałem Go, choć tak naprawdę nie zdawałem sobie z tego sprawy. Trudno to wyjaśnić. Dzieciństwo to czas, gdy starałem się zrozumieć  siebie i swoje życie ale nie wszystko potrafiłem ogarnąć. Czułem się zagubiony i osamotniony. Im bardziej pojmowałem rzeczywistość, tym mocniej czułem pustkę. Potrzebowałem czegoś, co będzie prawdziwe i stałe, co da mi równowagę i punkt odniesienia. Byłem, jak mała łódka na wzburzonym morzu, która potrzebuje bezpiecznego portu. Podświadomie szukałem Boga, tęskniłem za przystanią, za siłą, za świeżym haustem powietrza.
To trochę, jak z instynktem zwierząt.

Nie śmiej się!

     U mnie to był instynkt samozachowawczy. Wiedziałem, że muszę znaleźć coś, co da mi nadzieję, siłę i mobilizację do walki. Potrzebowałem przestrzeni w której poczuje się bezpiecznie. Kogoś, do kogo przyjdę pogadać, szczerze i o wszystkim. Nie jest możliwe, by zachowywać wszystko dla siebie. Czasami moim partnerem do pogawędek był mój pies ale chyba mnie rozumiesz, gdy powiem, że to nie wystarczało.
     Żałuję, że właśnie w tamtym czasie nie odnalazłem drogi do Boga. Pewnie oszczędziłoby mi to wielu trudnych sytuacji, przez które musiałem przejść w swoim życiu. Nie odszukałem Boga, więc znalazłem sobie substytut. Nie zrobiłem tego świadomie ale pustka musiała zostać zapełniona. 


     Muszę Ci o tym opowiedzieć, ponieważ dzięki temu widać, że człowiek, nawet młody potrzebuje Boga. Poza tym może to podziałać, jak ostrzeżenie, gdyż pokazuje, że łatwo jest skręcić i zboczyć z drogi.
Moim bożkiem był księżyc. Zafascynowany jego tajemniczością. Przekonany o jego niesamowitym wpływie, obrałem go sobie za swojego „opiekuna”. Bogini luna znalazła swoje miejsce w moim sercu. Raz w miesiącu, w czasie pełni, ukazywała się w pełnej krasie, a ja oczarowany jej urokiem, przesiadywałem pod gołym niebem, opowiadając jej o swoim życiu. Ona dawała mi nadzieję, dawała mi wytchnienie i pewność, że wszystko ma sens. Wysłuchiwała i choć nie odpowiadała, po prostu była.  

Widzisz w tym pewną analogię?
Moje serce szukało Boga ale wtedy jeszcze Go nie spotkałem.

Jak przygotować się do spowiedzi? (przykazanie III)

    Dziś kolejna część rozważań i modlitw, które mogą pomóc w przygotowaniu się do rachunku sumienia. Tym razem przyjrzyjmy się III przykazaniu. Ale na początek krótka modlitwa przed spowiedzią:

Panie, który mnie kochasz takim, jaki jestem,
a nie jedynie takim, jakim chciałbym być,
pomóż mi przyjąć moje życie ze smutkiem i nadzieją.
Naucz mnie żyć
wśród blasków i cieni,
wśród łagodności i wybuchów gniewu,
w śmiechu i we łzach,
w mojej przeszłości i w teraźniejszości.
Ucz mnie przyjmować siebie, jak Ty mnie przyjmujesz,
i kochać siebie tak, jak Ty mnie kochasz.
Uwolnij mnie od doskonałości na mą tylko miarę
i otwórz mnie na świętość, którą chcesz mi dać.



    Zanim przejdę do nakazu: aby dzień święty święcić, Proponuje kilka pytań odnośnie mojego stosunku wobec drugiej osoby. 

Wszystko więc, co byście chcieli, żeby wam ludzie czynili, i wy im czyńcie! Albowiem na tym polega Prawo i Prorocy (Mt 7,12)
  • Czy liczysz się w swoim postępowaniu z tymi słowami?
  • Jaki jesteś w rodzinie? Jaki jest twój stosunek do najbliższych, z którymi dzielisz codzienność i czas świąteczny? Czy nie przynosisz do domu wszystkich twoich frustracji, napięć i klęsk i nie „wyładowujesz się" na najbliższych?
  • Czy masz czas dla swojego współmałżonka, czy dbasz o rozwój waszej miłości? Czy umiesz znaleźć dla współmałżonka dobre słowo? Czy mówisz komplementy swojej żonie, czy rozmawiacie ze sobą na wszystkie trudne tematy waszego życia?
  • Czy masz czas i serce dla swoich dzieci, czy rozmawiasz z nimi, interesujesz się ich rozwojem, ich problemami, ich relacjami z rówieśnikami?
  • Jaki jesteś dla rodziców? Jaki jest twój stosunek do najstarszych członków twojej rodziny?
3.   Pamiętaj, abyś dzień święty święcił.
  • Jak traktuję niedzielną Mszę święta? Czy jest to dla mnie jedynie rytuał i obowiązek, czy okazja do wspólnej modlitwy i dziękowania Bogu za przeżyty tydzień?
  • W jaki sposób biorę udział we Mszy św.? Czy się nie spóźniam? Czy staram się być jak najbliżej ołtarza, a może zawsze stoję na zewnątrz kościoła? Czy staram się być uważny, czy jestem jedynie fizycznie obecny na liturgii?
  • Czy niedzielę traktuję jako dzień wolny od pracy bądź szkoły, czy jako dzień poświęcony Bogu i bliźnim? Czy nie zakłócam świątecznego charakteru niedzieli niepotrzebną pracą?
  • Jak odpoczywam w niedzielę? Czy nie tracę czasu na siedzenie przed telewizorem czy Internetem zamiast spędzić go z innymi? Czy potrafię się zrelaksować, czy myślę wciąż o obowiązkach i niezałatwionych sprawach?
  • Czy domagając się od swoich dzieci chodzenia do kościoła, sam daję im przykład? Jak reaguję na to, że przestają chodzić do kościoła? Czy walczę z nimi, staram się ich za to ukarać, czy mówię im, że mnie to niepokoi, ale szanuję ich wolność i relację z Bogiem? Jak motywuję dzieci, aby chodziły do kościoła?
  • Czy z góry nie planuję niedzieli w taki sposób, aby nie było w niej miejsca na pójście do kościoła?
  • Jeśli muszę pracować w niedzielę, czy staram się wziąć udział w sobotniej mszy wigilijnej, a jeśli to jest niemożliwe, czy staram się choć trochę więcej pomodlić w niedzielę, po to, aby zachować jej świąteczny charakter?
  • Jeśli przebywam zagranicą, to czy nie zwalniam się z obowiązku uczestnictwa w niedzielnej Eucharystii? Czy staram się nawiązać kontakt z Polonią i polskim duszpasterstwem?
  • Czy chodzę do kościoła w święta? Czy nie lekceważę świat kościelnych innych niż Boże Narodzenie i Wielkanoc?
  • Czy powstrzymuję się od udziału w zabawach i dyskotekach w okresie Adwentu i Wielkiego Postu?  

Izaak - on się uśmiecha

Ty, Panie, zapalasz moją pochodnię, Boże mój, rozświetlasz moje ciemności.
(brewiarz)
 
Miłuję Cię, Panie, mocy moja, Panie, opoko moja i twierdzo, mój wybawicielu,
Boże, skało moja, na którą się chronię, tarczo moja, mocy zbawienia mego i moja obrono.
(Ps 18, 2-3)

Zwycięzcy dam manny ukrytej i dam mu biały kamyk, a na kamyku wypisane imię nowe, którego nikt nie zna prócz tego, kto je otrzymuje. 
( Z Księgi Apokalipsy św. Jana Apostoła)
 
Należycie przeżywamy Paschę naszego Pana, na przaśnym chlebie szczerości i prawdy, gdy jako nowe stworzenie, wyzbywszy się starego kwasu przewrotności żywimy się i poimy samym Panem. 
(Kazanie św. Leona Wielkiego, papieża)
 
Rzeczą konieczną do przetrwania nie jest widzieć wyjście ale wierzyć, że ono jest.
(zasłyszane)

Szafelnia - Ludzka słabość, czy Boży zamysł?

    Dobrze, że jesteś, bo właśnie wróciłem ze spaceru i chciałem zapytać Cię o Twoje zdanie. Przeczytałem  kolejny fragment 1 Księgi Samuela, dokładnie 10 rozdział, wersety od 17 do 27 i pewna rzecz nie daje mi spokoju. Nie znalazłem odpowiedzi na moje pytanie i potrzebuję Twojej opinii. Ten tekst mówi o tym, jak Saul został wybrany przez Boga na króla Izraela.  



Tymczasem Samuel zwołał lud do Mispa.  Odezwał się wtedy do Izraelitów: «To mówi Pan, Bóg Izraela: Wyprowadziłem Izraelitów z Egiptu i wyzwoliłem was z ręki Egiptu i z ręki wszystkich królestw, które was ciemiężyły.  Lecz wy teraz odrzuciliście Boga waszego, który uwolnił was od wszystkich nieszczęść i ucisków i rzekliście Mu: "Ustanów króla nad nami". Ustawcie się więc przed Panem według pokoleń i według rodów».  Samuel kazał wystąpić wszystkim pokoleniom Izraela i padł los na pokolenie Beniamina.  Nakazał potem, by wystąpiło pokolenie Beniamina według swoich rodów, i padł los na ród Matriego. I nakazał wystąpić z rodu Matriego po jednemu, a los padł na Saula, syna Kisza. Szukano go, lecz nie znaleziono. Jeszcze pytali się Pana: «Czy ten człowiek tu przybył?» Odrzekł Pan: «Oto tam ukrył się w taborze».  Pobiegli więc i przyprowadzili go stamtąd. Gdy stanął w środku ludu, wzrostem przewyższał cały lud o głowę.  Rzekł wtedy Samuel do całego narodu: «Czy widzicie, że temu, którego wybrał Pan, nikt z całego ludu nie dorówna?» A wszyscy ludzie wydali okrzyk wołając: «Niech żyje król!»  Wtedy Samuel ogłosił ludowi prawa władzy królewskiej, zapisał je w księdze i złożył ją przed Panem. Następnie odprawił Samuel wszystkich ludzi do domów.  Również i Saul udał się do swego domu w Gibea, a towarzyszyli mu wojownicy, których serca Bóg poruszył.  Tymczasem synowie Beliala mówili: «W czym ten może nam pomóc?» I wzgardzili nim, nie złożyli mu też daru, ale on nie zwracał na to uwagi.(1 Sm 10, 17-27)

    Zanim powiem Ci o co chodzi, cofnę się jeszcze do wcześniejszych losów Saula. Do momentu, kiedy spotkał Samuela i od niego dowiedział się o woli Boga, według, której miał zostać królem. Samuel przekazuje przyszłemu władcy Izraela Słowa Pana i zapowiada znaki, które mają się wydarzyć Saulowi w najbliższym czasie. Po tym, jak wypełnia się wszystko o czym mówił Samuel, Saul wraca do domu i spotyka swojego stryja. Ten wypytuje go o spotkanie z prorokiem Samuelem. Saul opowiada o przedziwnym zdarzeniu ale ani słowem nie wspomina o sprawie królestwa i o tym, że ma zostać wybrany królem. 

Na to Saul odpowiedział stryjowi: «Zapewnił nas, że oślice zostały odnalezione». Sprawy jednak władzy królewskiej, o której mówił Samuel, nie wyjawił mu. (1 Sm 10,16)

    Zobacz, co dzieje się później. Kiedy naród izraelski zbiera się przed Panem, by wybrany został ponad nimi król, Saul odchodzi w czasie losowania i ukrywa się w taborze. 

Szukano go, lecz nie znaleziono. Jeszcze pytali się Pana: «Czy ten człowiek tu przybył?» Odrzekł Pan: «Oto tam ukrył się w taborze».  (1 Sm 10,22)

    No właśnie, nie wiem, czy to także przykuło to Twoją uwagę. W rozmowie ze stryjem, Saul nie zdradza ani słowem proroctwa, mówiącego, że zostanie wybranym królem. A kiedy przychodzi moment losowania ukrywa się.

Dlaczego? Dlaczego Saul zachowuje się w ten sposób? 


    Przychodzą mi do głowy dwie możliwości, posłuchaj i powiedź, co myślisz.
    Na początku pomyślałem, że być może tak nakazał mu Bóg. Odrzuciłem na chwilę strach i wątpliwości Saula, chociaż historia biblijna, tak często pokazuje słabość ludzi i utratę zaufania, nawet wobec namacalnych dowodów obecności i potęgi Boga. Chociażby w czasie pobytu Izraelitów na pustyni, kiedy to co jakiś czas odwracali się od Pana, wątpiąc w Jego pomoc i przewodnictwo.  
    Zobacz Saul przyjął bez szemrania proroctwo od Samuela. Po czym, w ciągu tego samego dnia, wypełniły się wszystkie zapowiedziane znaki, a na koniec Duch Święty spłynął na niego i w obecności innych proroków wpadł on w zachwyt. To musiało umocnić go w wierze i przekonać o tym, że faktycznie taki jest Boski plan. Dlatego odrzuciłem zachwianie się i wątpliwości i przyjąłem, że tak nakazał mu Pan. Miał nie rozgłaszać tego nikomu, być może z tego powodu, żeby ludzie przed jego wybraniem, spostrzegli zmianę w jego zachowaniu. Według Pisma Świętego w trakcie, kiedy Saul pod wpływem Ducha wpadł w zachwyt, zauważyli to ci ,którzy go znali i pytali, czy i Saul jest wśród proroków?  Miało się to zdarzyć, by później po wyborze króla, ludzie przypomnieli sobie o tym i zrozumieli, że Saul jest napełniony mocą i światłem Ducha Bożego.
    Saul oddalił się z miejsca wyznaczenia króla, by po tym, jak padną losy i zostanie wybrany, zebrani nie znaleźli go wśród ludu. Według mojej wersji, która mówi, że taka była wola Boga, Saul oddalił się, po to, by Izraelici jeszcze raz zapytali Pana, co do słuszności rzuconych losów. Przez to owy wybór został potwierdzony powtórnie, a wszelkie wątpliwości miały być obalone. Bo taka jest wola Boga.


    Widzę, że się uśmiechasz. No dobrze więc teraz druga wersja. Ta z kolei stawia Saula w trochę innym świetle ale jest niestety bliższa ludzkiej naturze. Tym razem wygrywa ludzka słabość, strach, obawy i wątpliwości. Saul nie był do końca szczery wobec stryja, ponieważ wystraszył się, że zostanie wyśmiany. Być może jakaś część jego serca wierzyła w proroctwo, wobec znaków, które się wypełniły ale przeważyła, być może, samokrytyka. W końcu podczas pierwszej rozmowy z Samuelem, Saul sam odpowiedział: 

Czyż ja nie jestem Beniaminitą - z jednego z najmniejszych pokoleń izraelskich, a ród mój czyż nie jest najniższy ze wszystkich rodów pokolenia Beniamina? Czemuż więc odzywasz się do mnie tymi słowami? (1 Sm 9,21)

    Nadal, gdzieś w podświadomości, skromność i prostota Saula nie pozwalała mu na przyjęcie tak nieoczekiwanego daru i przychylności Boga. W związku z tym, bał się, że ludzie wyszydzą go i pomyślą, że postradał zmysły. Jednym słowem okazał słabość i niewystarczającą wiarę w Bożą opiekę. Podobny wniosek nasuwa mi się w związku z jego zniknięciem w trakcie losowania. Saul pomyślał, że jeśli faktycznie zostanie wybrany na króla, musi stanąć wobec całego narodu. Być czuł, że nie jest na to przygotowany, obawiał się konsekwencji. Znowu nie zaufał Panu, oceniając tylko własne możliwości i umiejętności. 

    No właśnie, a co Ty o tym myślisz? Ludzka słabość, czy Boży zamysł?