wtorek, 17 grudnia 2013

spotkanie z Panem Bogiem w chacie...

      Nie przesadzę, jeśli powiem, że od ponad roku przygotowywałem się do przeczytania książki "Chata" Paula Younga. "Przymiarek" było kilka ale widocznie dopiero teraz był ten odpowiedni moment, najwidoczniej dojrzałem do tego, by odkryć sercem to, co ta książka miała mi pokazać. 
Znowu muszę się powtórzyć ale co zrobić jeśli wciąż odkrywa się takie małe perełki, które powalają człowieka na kolana. Po każdej takiej cudownej rzeczy, czy jest to książka, film, obraz zawsze wydaje mi się, że nie może być już nic lepszego, że nic mnie już tak mocno nie zaskoczy, że nie istnieje rzecz, która otworzyłaby kolejne ukryte zakamarki mojej duszy, serca, że nie ma już nieznanej mi emocji. Jak bardzo się mylę, pokazała mi właśnie ta książka.
     Ona mnie oczarowała i jest  kolejną cieniutką nitką, dzięki której staram się budować osobistą relację z Panem Bogiem.
    "Chata" pomogła mi poprawić mój obraz Boga. Pokazała, że konstruuję własnymi siłami Jego wizerunek, co oczywiście nie jest dobre, ponieważ bazuję tylko i wyłącznie na moim doświadczeniu, na melodii własnego serca, na relacji z moim ojcem. 

    Poza tym zrozumiałem, że nie jestem w stanie nawet w mikroskopijny sposób wyobrazić sobie miłości Bożej. Poczułem się z jednej strony  tak nieporadny w kochaniu i niezdolny do bezinteresownej miłości ale na szczęście z drugiej strony urosło we mnie pragnienie tak silne, by uczyć się tego od Jezusa. Coraz mocniej udaje mi się zrozumieć, czego próbuje nauczyć nas Chrystus, wydaje mi się widzieć różnicę między nawet idealnym wykonywaniem prawa, a najbardziej prostym i nieskomplikowanym okazywaniem i kierowaniem się miłością.  

     Naprawdę mogę całym sobą polecić Wam tą książkę i gwarantuję, że każdy znajdzie w niej coś cudownego.

     Oto kilka cytatów z Chaty:
  • Nie lekceważ cudu łez. One mogą być uzdrawiającymi wodami i strumieniem radości. Czasami są najlepszymi słowami, jakie potrafi wypowiedzieć serce.
  •  Bóg, będący podstawą całego stworzenia, żyje we wszystkim co istnieje, sprawia że znikają pozory, pod którymi kryje się rzeczywistość i prawda.
  •  Wybaczenie jest przede wszystkim dla wybaczającego. Pozwala uwolnić się od czegoś, co zżera cię żywcem, niszczy wszelką radość i zdolność do kochania.
  • Ludzie mają skłonność do uznawania czegoś za dobre albo złe, choć brakuje im wiedzy, żeby wygłaszać takie arbitralne sądy.
  • Weźmy powiedzmy przyjaźń (…). Jeśli ty i ja jesteśmy przyjaciółmi, istnieje w naszych stosunkach wyczekiwanie. Kiedy się rozstajemy, mamy nadzieję, że wkrótce się spotkamy, będziemy się śmiać i rozmawiać. Wyczekiwanie nie ma ścisłej definicji, jest żywe i dynamiczne, a przebywanie razem to wyjątkowy dar, którego nie dzieli z nami nikt inny. Ale co się stanie, jeśli zmienię „wyczekiwanie” na „oczekiwanie”, wyrażone wprost albo niewypowiedziane? Nagle do naszej relacji wkracza prawo. Raptem zaczyna się od ciebie wymagać, żebyś zachował się w sposób, który spełni moje oczekiwania. Już nie chodzi o mnie i o ciebie, tylko o to, co powinni przyjaciele, czy też inaczej mówiąc, o obowiązki dobrego przyjaciela. 
  • Łatwo wciągnąć się w grę „co by było gdyby”, ale jest to krótka i śliska droga do rozpaczy.
  • Ciemność wyolbrzymia lęki, kłamstwa i żale. Prawda jest taka, że są one bardziej cieniami, niż rzeczywistością, więc w mroku wydają się większe. Kiedy do miejsc, gdzie w tobie żyją, dociera światło, zaczynasz widzieć, je takimi, jakie są. 
    I mógłbym tak naprawdę bez końca. Ta książka przypomina mi trochę Małego Księcia. Obie są kopalnią bezcennych skarbów.
   

niedziela, 15 grudnia 2013

natchnieni - Sarah McLachlan - Angel

W ramionach anioła
Odlecę daleko stąd
Z ciemności i zimnej pustki
I z nicości, której się boję
Wyciągnięty z ruin
Z mojej cichej zadumy
W ramionach anioła
Wierzę, że odnajdę w nich pocieszenie

(fragment "lekko" przeze mnie zmieniony)

 

Izaak - on się uśmiecha

Jestem tylko lampą, która płonie i świeci i lękam się, bym nie zgasł pod podmuchem pychy.
(św. Augustyn)
 
Oczy wszystkich zwracają się ku Tobie, a Ty ich karmisz we właściwym czasie.
(Ps 145)

Nie miłość cię ogranicza ale jej brak.
(Chata - Paul Young)

Spraw wokół siebie ciszę, jeśli chcesz usłyszeć śpiew swojej duszy.
(gdzieś przeczytane)

Świadectwo złoży nie ten, kto wiele wie ale ten, kto wiele rozumie.
(zasłyszane)

Natchnieni - Stephanie Menn


Emotionslos!?

Nur weil ich „Nein“ sage, heißt das nicht,
dass ich Dich nicht liebe.
Nur weil ich nicht mit Dir zusammen bin, heißt das nicht,
dass ich Dich nicht achte.
Ich erscheine emotionslos, kalt und abweisend.
Doch in meinem Inneren sieht es anders aus.
Ich kann sehen, welchen Schmerz Dir mein „Nein“ bereitet.
Ich kann sehen, dass Du die Hintergründe für das „Nein“ nicht erfassen kannst.
Ich kann sehen, wie viele Emotionen in Dir gegen mich hochkommen.
Ich kann Dich verstehen und Deinen Schmerz sehen.
Doch trotzdem ist diese Entscheidung, so wie ich sie jetzt treffe, wichtig.
Ich treffe sie aus Liebe, weil jetzt gerade dieses „Nein“ wichtig ist.
Vielleicht jetzt noch nicht verständlich für Dich.
Trotzdem liebe ich Dich.


Beznamiętnie!?

Tylko dlatego, że mówię „nie“, nie oznacza to,
że Cię nie kocham.
Tylko dlatego, że nie jestem z Tobą, nie znaczy to
że nie zwracam na Ciebie uwagi.
Wydaję się być obojętny, zimny i obcy.
Jednak w środku jestem zupełnie inny.
Widzę, jaki ból sprawia Ci moje „nie”
Widzę, że nie potrafisz zrozumieć powodów tego słowa.
Widzę ile budzę w Tobie emocji
Mogę Cię zrozumieć i widzę Twój ból.
Jednak mimo wszystko decyzja, która teraz podejmuje jest ważna.
Działam z miłości, ponieważ właśnie teraz moje „nie” jest ważne.
Być może w tym momencie tego nie rozumiesz.
Ale kocham Cię.

(tłumaczenie z niemieckiego własne) 

sobota, 14 grudnia 2013

Izaak - on się uśmiecha

Miłość jest światłem, które świeci w sercach tych, którzy o tym wiedz.
( Barbara Streisand - Tell him)

Strzeż się, abyś nie zapomniał o przymierzu z Panem, Bogiem twoim.
(Brewiarz)

Trzymaj więc mocno ster wiary, abyś się nie poddał potężnym falom nawałnic tego świata.
(Św. Ambroży)
  
Ani oko nie widziało, ani ucho nie słyszało, ani serce człowieka nie zdołało pojąć, jak wielkie rzeczy przygotował Bóg tym, którzy Go miłują.
(1 Kor 2, 9-10)

wspomnienie - św. Jan od Krzyża

Poznanie tajemnicy ukrytej w Chrystusie Jezusie 

Ileż to rzeczy można odkrywać w Chrystusie, który jest jakby ogromną kopalnią z mnogimi pokładami skarbów, gdzie choćby nie wiem jak się wgłębiało, nie znajdzie się kresu i końca. W każdym zaś zakątku tych Jego tajemnic można tu i tam napotkać nowe złoża nowych bogactw.
Wskazuje na to święty Paweł mówiąc, że w Chrystusie "są ukryte wszystkie skarby mądrości i wiedzy". W głębię tych tajemnic dusza nie wejdzie inaczej, jak tylko przez uciski i cierpienia wewnętrzne i zewnętrzne, jak to już mówiliśmy. Potrzeba do tego również wielkich łask Bożych tak dla umysłu, jak i dla zmysłów oraz usilnych ćwiczeń duchowych. Te wszystkie bowiem łaski są niższe od mądrości tajemnic Chrystusa, jako że są jakby przygotowaniem na drodze do niej, tej najwyższej mądrości, którą można uzyskać w tym życiu.
Ach, gdyby raz zrozumiano, że nie można dojść do gęstwiny różnorodnych mądrości i bogactw Bożych inną drogą, jak tylko przez gęstwinę wszelkiego rodzaju cierpień! W tym więc powinno być pragnienie i pociecha duszy. Im bowiem większej pragnie mądrości od Boga, tym bardziej powinna wpierw pragnąć cierpień, by przez nie wejść w gęstwinę krzyża.
Dlatego święty Paweł napomina Efezjan, "aby się nie zniechęcali prześladowaniami", ale aby byli mocno "wkorzenieni" i ugruntowani w miłości, aby wraz ze wszystkimi świętymi zdołali ogarnąć duchem, czym jest Szerokość, Długość, Wysokość i Głębokość, i poznać miłość Chrystusa, przewyższającą wszelką wiedzę, aby napełnieni doszli do całej wiedzy Bożej". By wejść do tych bogactw mądrości, trzeba iść przez ciemną bramę, to jest przez krzyż. Niewielu zaś pragnie przez nią wchodzić, natomiast wielu pragnie rozkoszy, do których się przez nią wchodzi.


(a my tak bardzo boimy się naszego krzyża. uciekamy od niego, nie widząc sensu. oby Pan Bóg  dał nam siłę i mądrość zobaczyć prawdę i zrozumieć.)

poniedziałek, 9 grudnia 2013

pies z żółtym sercem - cz.4

 

Pies przypomniał sobie nagle o tych ciepłych letnich nocach ze Stefanem. Noce pełne krzyku sów, noce pełne gwiazd i księżyca okrągłego, jak ser.
Ta pierwsza noc w parku nad stawem, gdzie pies znalazł dobra kryjówkę pod mostem, a Stefan nadszedł aleją akacjową z butelką wina w kieszeni, z przekrzywionym na głowie filcowym kapeluszem, kiedy potknął się nagle, upadł i zastygł bez ruchu.
Wtedy pies ostrożnie podkradł się do niego. On chyba nie umarł, pomyślał pies, trącając go delikatnie nosem. Co za zapach. Stefan śmierdział winem i gdyby nie wiatr, nie dałoby się tego wytrzymać.
Jednak Stefan był, jak najbardziej żywy, otworzył oczy, spojrzał na psa i wykrzyknął:
- zwiewaj, ty psia przybłędo, ty nocna zjawo, diabelskie nasienie.
A pies przerażony odskoczył, rzucił się do ucieczki, szukając bezpiecznego schronienia pod mostem, zastygł bez ruchu, nie ważąc się nawet oddychać.
Wtedy zahuczała sowa, a Stefan usiadł i zapytał:
- przepraszam, jak szanownej pani na imię?
Sowa ponownie wydała swoje głośne huuuhuuu, a Stefan zdejmując kapelusz, powiedział:
- bardzo mi przyjemnie, Stefan jestem.
Gdy sowa po raz trzeci zawołała, Stefan odpowiedział:
- jedną historię, szanowna pani? Oczywiście, mogę opowiedzieć jedną historię. Jaką pani sobie życzy? Smutną? Wesoła? Ciekawą? Dzisiejszą, czy wczorajszą? O teatrze świata, czy o księżycowych władcach? Historię miłosną, czy opowieść o nienawiści? Letnią, czy zimową? Proszę mi powiedzieć, czego sobie pani życzy.
A kiedy sowa nie odpowiedziała, Stefan ciągnął dalej:
- no dobrze, więc opowiem pani historię, jak Stefan stał się Stefanem – jak się wszystko zaczęło. Wtedy, gdy nawet nie było imienia.
- szanowna pani – powiedział Stefan – proszę zamknąć oczy. Niech sobie pani wyobrazi mrok. Po prawej stronie gęsty żywopłot, po lewej puszcza, a pośrodku piaszczysta droga i ciemność. I my, dwie postacie, towarzysze podróży.
Od wieczności szliśmy obok siebie. On i ja. Wciąż tą piaszczystą drogą, marząc o tym, że istnieje coś więcej, niż tylko ta droga, żywopłot i puszcza. Ale nie było. Wciąż tylko piaszczysta droga, żywopłot, puszcza, ciemność. Proszę szanowna pani, proszę jeszcze trochę trzymać oczy zamknięte. Tej ciemności trzeba się dokładnie przyjrzeć. Nie należy się obawiać ciemności. Poza naszymi krokami, nie słychać było zupełnie nic. Może sobie pani to wyobrazić? Słyszy to pani? Ten odgłos kroków na piasku? Nie rozmawialiśmy ze sobą. Bo o czym? Całą wieczność nic się nie zdarzyło. Wtedy on odchrząknął i powiedział: Stefan. Nic więcej, tylko Stefan.
- kto to jest Stefan? – zapytałem go
- to ty – odpowiedział – to twoje imię
- tak to się zaczęło – ciągnął dalej Stefan – on wymyślił dla mnie imię.
W tym momencie sowa zahuczała po raz czwarty swoje długie huuuhuuu, a Stefan zamilkł.
Jak Stefan stal się Stefan. Jak pies stał się psem – pomyślał pies.
Drzwi szopy zostały otwarte i Lotta z Feliksem weszli do środka, każde z nich niosło miskę, które postawili na podłodze.
Pies nie wierzył własnym oczom. Skórki drobiowe! Chrupiące skórki!Pełna miska drobiowych skórek!
A także woda, czysta, klarowna, zimna. Żadna kałuża, żadna mętna woda ze stawu. Prawdziwa świeża woda!
- no proszę – powiedziała Lotta – ten to na pewno nie jest chory.
Ponieważ pies rzucił się na miskę ze skórkami, jadł, połykał, że aż mu się uszy trzęsły.
Feliks ucieszył się, klepnął Lottę i powiedział:
- to jest pies pierwsza klasa. Najlepsza rzecz, jaką znalazłaś w lesie.
- a teraz opowiedz nam historię – zawołał chłopiec, podczas gdy pies oblizywał sobie miejsca na pysku, gdzie przykleiło się trochę resztek po skórkach.
Nagle pies wygląda, jakby się uśmiechał. Z pełnym brzuchem, zadowolony i szczęśliwy, jak nigdy.
- usiądźcie wygodnie – powiedział do dzieci. Odchrząknął raz jeszcze krótko, pomyślał o Stefanie i rozpoczął swoją opowieść.

miłość nigdy nie ustaje - wg Moniki

MIŁOŚĆ NIGDY NIE USTAJE

    Jeżeli coś się skończyło, to znaczy, że tak naprawdę miłością nie było, a jedynie złudzeniem, pozorem miłości. Wydawało się nią, choć to zauroczenie, ucieczka.
     Prawdziwa miłość budowana jest na fundamencie Boga, tylko wtedy ma szansę pięknego zrealizowania, bo jest prezentem od Pana i On sam jest jej gwarantem.

   Wypada życzyć sobie i wszystkim innym, abyśmy nigdy nie chcieli iść na skróty, nie zadowalali się namiastkami uczucia, ale współpracując z Łaską Bożą od Niego uczyli się kochać pięknie i prawdziwie. 

niedziela, 8 grudnia 2013

prawdziwy skarb

Królestwo niebieskie podobne jest do skarbu ukrytego w roli. Znalazł go pewien człowiek i ukrył ponownie. Uradowany poszedł, sprzedał wszystko, co miał, i kupił tę rolę. Dalej, podobne jest królestwo niebieskie do kupca, poszukującego pięknych pereł. Gdy znalazł jedną drogocenną perłę, poszedł, sprzedał wszystko, co miał, i kupił ją.
Dalej, podobne jest królestwo niebieskie do sieci, zarzuconej w morze i zagarniającej ryby wszelkiego rodzaju. Gdy się napełniła, wyciągnęli ją na brzeg i usiadłszy, dobre zebrali w naczynia, a złe odrzucili. Tak będzie przy końcu świata: wyjdą aniołowie, wyłączą złych spośród sprawiedliwych i wrzucą w piec rozpalony; tam będzie płacz i zgrzytanie zębów.
Zrozumieliście to wszystko? Odpowiedzieli Mu: Tak jest. A On rzekł do nich: Dlatego każdy uczony w Piśmie, który stał się uczniem królestwa niebieskiego, podobny jest do ojca rodziny, który ze swego skarbca wydobywa rzeczy nowe i stare.

(Mt 13,44-52)


    Św. Mateusz przytacza trzy przypowieści Jezusa. Dwie pierwsze mówią o poszukiwaniu, a ostatnia o wyborze. We wszystkich Chrystus ukazuje, co powinno stanowić cel życia ludzkiego. Można ując to krótko: poszukiwanie tego, co jest dla życia najdrogocenniejsze.              
    Jezus mówi, że tym czymś jest Królestwo Boże i życie wieczne w obecności Boga. Choć tak naprawdę my chyba sobie nie uświadamiamy sensu i znaczenia tych słów. Niebo i życie wieczne wciąż brzmią w naszych uszach zbyt abstrakcyjnie. Instynktownie i rutynowo powtarzamy, że wierzymy, że chcemy zbawienia i życia wiecznego ale czy tak naprawdę to czujemy? To jest chyba najtrudniejsze. 


    Mimo wszystko powinniśmy uczynić wszystko, aby idąc przez życie, odnaleźć to Królestwo i zdobyć je, jako coś, co raduje serce. Królestwo niebieskie jest ukryte w różnorodności spraw tego świata. Można je jednak znaleźć i zdobyć. Ale potrzeba do tego nieco wysiłku. Królestwo niebieskie, podobnie jak skarb ukryty w roli, jest możliwe do nabycia ale jednak za cenę pewnej rezygnacji z tego, co się posiada albo dokładniej z tego, co ten świat daje, jako własność do posiadania. Poza tym skarb jest często gdzieś ukryty i każdy z nas musi sobie odpowiedzieć na pytanie: gdzie? Podpowiedź znajdziemy w Ewangelii Jezusa. Aby ją odszukać trzeba wyzbyć się wszystkiego, czym pociąga mnie ten świat i pozwolić, by Ewangelia zaczęła wpływać na moje życie. 


    Ostatnie słowa Jezusa uczą nas i są wskazówką dla naszego codziennego postępowania, by mądrze i roztropnie wybierać z bogatej oferty i propozycji tego świata.

Izaak - on się uśmiecha

Ten, który jest pełen, może dawać innym.
św. Ambroży
  
Ty Panie znasz wszystkie me pragnienia.
(Ps 38)

W Tobie, o Panie, złożyłem nadzieję, nie będę zawstydzony na wieki.
( Hymn - Ciebie, Boże, chwalimy)
 
Chrystus nazywał często posiadany majątek "niegodziwą mamoną", ponieważ zbyt często w dobrach doczesnych pokładamy tę nadzieję, jaką winniśmy złożyć w Bogu. 
(ks. Jacek Salij OP)
 
Duch Święty modli się w nas, nawet wtedy, gdy nie umiemy tego robić, jak trzeba.
(rekolekcje u Misjonarzy Rodziny Świętej)

pies z żółtym sercem - cz.3

 

Pies zaczął pocierać łapą swój czarny nos. 
- to nie jest psi koc - zawarczał - to jest koci koc
- skąd możesz to wiedzieć? - zapytała Lotta
- przecież to czuć - rzucił pies pełnym wyrzutów tonem - jeśli nawet mówię kocim językiem, nie oznacza to od razu, że śpię w kociej pościeli.
Feliks pochylił się nad posłaniem i zaczął obwąchiwać.
- ani trochę nie pachnie kotem - powiedział.
- ludzkie nosy - zaczął pies - ludzkie nosy kompletnie nic nie czują!!!
- no dobrze - powiedziała dziewczynka - przyniosę ci więc poduszkę.
Kiedy drzwi szopy powoli zamknęły się za Lottą, pies podejrzliwie obserwował Feliksa. W przypadku chłopców nigdy nie wiadomo co mogą zrobić. Czy to przyjaciel, czy wróg? Zastanawiał się pies. Później pomyślał sobie, że może nie byłoby głupie, pokazać trochę zęby. 
- bardzo chciałbym usłyszeć język koci -wyszeptał Feliks i zaczął grzebać w kieszeni kurtki - jeśli dam ci moje ostatnie ciastko, zrobisz to dla mnie?
W przypadku chłopców nigdy nie wiadomo, pomyślał pies. Być może trzyma w ręce kamień. Ostrożnie zaczął obwąchiwać dłoń chłopca.
- rzeczywiście, bezspornie to jest ciastko.
Pies wygiął grzbiet, wyciągnął przednie łapy i zaburczał. Po czym delikatnie otarł się o nogi Feliksa i w tejże chwili wyglądał, jak gruby kot sąsiada.
- Miauuu - powiedział pies
- niesamowite - chłopiec potarł sobie oczy ze zdumienia - mógłbym przysiąść, że jesteś kotem. 
- zrób to jeszcze raz - poprosił Feliks
Pies pokazał swoje wielkie białe zęby
- ciastko.
Chłopiec upuścił ciastko i w tej samej sekundzie zniknęło ono w psim pysku. Feliks uklęknął obok psa. 
- mogę cię pogłaskać? - zapytał cicho.
Pies nie odpowiedział.
Wtedy chłopiec wyciągnął ostrożnie rękę i pogłaskał go po grzbiecie.
Pies zamarł i trwał w milczeniu.
Nie mógł sobie przypomnieć, kiedy ostatnio ktoś w ten sposób go dotknął. Ludzkie ręce biją. Ludzi trzeba się bać, najlepiej od razu gryźć. tak samo, jak trzeba od razu ugryźć w nogę. Nogi ludzkie tylko kopią, wciąż rozdają kopniaki. 
Pies nauczył się, że musi być szybki, ostrożny i szybki. Pokazać zęby, ugryźć i uciekać. 
Tutaj jest zupełnie inaczej, pomyślał pies. Przypomniał sobie, jak to był dawno temu, kiedy był mały i kiedy pił ciepłe mleko u swojej mamy. Po tym zawsze go wylizywała miękkim i ciepłym językiem. Wtedy czuł się dokładnie tak, jak teraz. Teraz, gdy czuł na sobie rękę chłopca.
Pies stał całkiem spokojnie i im dłużej Feliks go głaskał, tym mniej odczuwał strach.
Słońce wpadało skąpo przez brudne szyby do środka. A chłopiec z psem stali tak, jakby od zawsze do siebie należeli.
Chciałbym by czas się zatrzymał, pomyślał chłopiec. 
Chciałbym by czas się zatrzymał, pomyślał pies.
W tym momencie, gdy obaj tak pomyśleli, spotkał się ich wzrok, a pies zrozumiał, że właśnie wyciągnął największy los na loterii. Nagle zrobiło mu się słabo, a jego psie oczy stały się duże i wilgotne.
- jak się właściwie nazywasz? - zapytał Feliks
Pies myślał przez chwile ale nic mu nie wpadło do głowy. Nikt nie dał mu imienia.
- pies - wyszeptał cicho i trochę się zawstydził.
Feliks zaśmiał się.
- dobre imię, zazwyczaj psy wabią się Reks albo Azor ale pies ... do tej pory nie słyszałem. Skąd masz to imię?
Pies zmarszczył czoło i zastanowił się.
- to bardzo długa historia - powiedział
- ooo proszę, opowiedz mi ją !!!
Chłopiec zapiszczał z ciekawości. Pies doskonale to zauważył ale w owej chwili nie przychodziła mu do głowy żadna dobra historia. Wtedy pomyślał, potrzebuję czasu, czasu, by wymyślić opowiadanie. Zaczął więc kaszleć i chrząkać. 
- co ci się stało - zapytał wystraszony Feliks i poklepał psa po grzbiecie - jesteś chory?
- wody - krzyknął pies - wody!!!
W tej chwili drzwi szopy otworzyły się i weszła Lotta. Niosła ze sobą ulubioną poduszkę ale zamarła podobnie, jak chłopiec na widok kaszlącego psa. 
- szybko - krzyknął chłopiec - on potrzebuje wody.
Drzwi zaskrzypiały ponownie i pies został sam. Zaczął obwąchiwać narzędzia w szopie, a później obszedł całą szopę dziadka Fryderyka. Następnie wszedł na poduszkę Lotty, okręcił się trzy razy dookoła i położył się z głową w stronę drzwi, uszy postawił nasłuchując. W końcu nigdy nie wiadomo. 

nie sądźcie, abyście nie byli sądzeni

    Nie osądzaj człowieka, kiedy osądzasz jego czyny. Zarzutami niekiedy nie tylko zranimy ale utrudnimy zauważenie problemu i sensu grzechu. Jeśli nie ma wątpliwości, że ktoś dopuszcza się czegoś złego, osądzając czyn, nie osądzaj człowieka, ponieważ utrudnisz mu opamiętanie. Nawet jeśli ktoś dopuści się zabójstwa, ludziom wolno go osądzić i ukarać tylko za jego czyny, bo jedynie Bóg zna całą prawdę na temat tego człowieka.


   Chrystus powiedział: nie sadźcie, abyście nie byli sądzeni, a zaraz po tym dodaje, że u siebie belki nie zauważamy w oku, a u innych razi nas nawet źdźbło. Innych skłonni jesteśmy oceniać inną miarą, niż siebie. Sobie pobłażamy, a innych karcimy za byle potknięcie. A przecież nie powinniśmy sądzić bezdusznie. Gdy wydajemy sąd na temat drugiego człowieka, powinniśmy starać się czynić to z taką wyrozumiałością i życzliwością z jaką sami chcielibyśmy być przez innych osądzeni.


    Oczywiście słowa nie sądźcie nie należy interpretować w taki sposób, jak nawoływanie do postawy przeciwnej przykazaniu miłości bliźniego.  Nie chodzi o reagowanie obojętnością na zło w jakim pogrążony jest drugi człowiek. Sam Jezus Chrystus pozostawił nam zasady braterskiego upominania. We wszystkim ważna jest roztropność i mądrość. Powstrzymywanie egoistycznej, pysznej natury w ocenianiu i miłosierdzie i cierpliwość w stosunku do drugiej osoby.

sobota, 7 grudnia 2013

Boże działanie, a nasze wybory

 Żył sobie kiedyś bardzo dobry człowiek o imieniu Romoletto, który zamieszkiwał w malutkim domeczku znajdującym się nad rzeką Tybr. Pewnego dnia ów człowiek zauważył, że woda Tybru przedzierała się powoli przez drzwi jego domu. Stan taki był już coraz bardziej niebezpieczny.




     Jeszcze bardziej przestraszył się, gdy usłyszał radio, które co chwilę podawało komunikat: «Wszyscy mieszkający w pobliżu Tybru muszą natychmiast opuścić swoje domostwa; rzeka będzie wylewała coraz bardziej».
     Romoletto był człowiekiem bardzo pobożnym i pokładał wielką ufność w Panu. Uklękł z pokorą i zaczął gorliwą modlitwę. «Panie, wybaw mnie!»
     W pewnym momencie usłyszał płynący z góry głos. «Nie lękaj się, Romoletto! Nie zapomniałem o tobie!». Był to głos Pana Boga.




     Romoletto wstał i jak gdyby nigdy nic zaczął wykonywać swoje codzienne obowiązki. Około jedenastej woda dotarła mu już do ramion i Romoletto musiał się przenieść na drugie piętro. Zauważył jak obok jego domu przepływała łódź ratunkowa. Strażacy, którzy go zauważyli zaczęli krzyczeć: «Szybko, uciekaj razem z nami! Pozostawać tutaj to szaleństwo!». «Nie. Mam zapewnienie z góry!», odpowiedział im ów człowiek, wskazując palcem na niebo.
     O godzinie piętnastej woda zaczęła pokrywać już jego łóżko i Romoletto musiał wycofać się na strych. Przepływała następna barka i znów ktoś zawołał: «Wychodź natychmiast! Woda wciąż się podnosi!». Romoletto i tym razem odmówił ostentacyjnie: «Już ja mam swojego protektora!».
     O siedemnastej piętnaście woda dochodziła już do rynien i Romoletto zmuszony był wdrapać się na dach. Przepływał znów jakiś ponton Czerwonego Krzyża i poszukiwał ostatnich zagubionych. Jednak i on na próżno usiłował zabrać ze sobą Romoletta. Przywarł mocno do komina jak rzep do psiego ogona. «Nie potrzebuję waszej pomocy. Mam kogoś, na kogo mogę liczyć».
     Jednak woda wciąż wzbierała i wzbierała i... za dziesięć szósta Romoletto się utopił.
     Gdy tylko znalazł się w Raju zaczęły nim miotać furie. Przybiegł przed tron Pana Boga i powiedział: «Czy nie powiedziałeś mi, że będziesz o mnie myślał? Czy nie dziwi Cię to, że widzisz przed sobą topielca?».
     Pan Bóg przyjrzał się mu wzrokiem pełnym dobroci. «Jak to, nie myślałem o tobie, Romoletto. Przecież wysłałem ci aż trzy barki!».


piątek, 6 grudnia 2013

pies z żółtym sercem - cz.2


Feliks stoi przy oknie drewnianej szopy, przyklejając swój nos do zimnej i śliskiej szyby. Okno jest okropnie zabrudzone, przez co chłopiec musi bardzo się wysilać, by coś rozpoznać w środku. Na górze, na zakurzonej belce dziadek Fryderyk zawiesił potężne warkocze splecionego czosnku. Po prawej stronie w rogu stoi wielka skrzynia na kartofle. Nad nią zawieszone, jak posłuszni żołnierze, trzymają straż ogrodowe grabie, haczki, łopaty i sekatory. Swój roboczy fartuch powiesił dziadek na zardzewiałym gwoździu, niedaleko drzwi. Po drugiej stronie pomieszczenia stoi wielki mosiężny piecyk gazowy. 
Feliks nudził się okropnie. Wszyscy gdzieś zniknęli. Lotta jest w lesie. Dziadek Fryderyk wyjechał. Tylko on, Feliks zupełnie nie wiedział, co ma zrobić z tym dniem. 
Przy tym to taki piękny dzień. Słońce święci tak pięknie od samego rana. Liście drzew błyszczą na czerwono i złoto. W szopie pachnie kartoflanym ogniskiem. Od czasu do czasu spod dachu szopy opuszcza się niewielki pajączek, łaskocząc chłopca w ucho. 
Och - westchnął chłopiec, gdyby tak coś się wydarzyło, gdyby znalazł skarb albo zauważył choćby żabę.Gdybym przynajmniej był na tyle duży, by sięgnąć po klucz do szopy, który dziadek zawiesił pod dachem na kołku. 
Chłopiec zmarszczył czoło i zmrużył oczy. Zawsze tak czynił, gdy wypowiadał jakieś życzenia. Czasami marzenia się spełniają. W ostatnie Boże Narodzenie gapił się wściekły przez okno na padający nieprzerwanie deszcz.
- powinien padać śnieg - warknął rozgoryczony - święta bez śniegu są bez sensu. Po czym tupnął nogą i rozkazał - chcę, by padał śnieg. Zmrużył przy tym oczy i zmarszczył czoło i faktycznie po chwili z nieba zaczęły spadać grube płatki śniegu. tak właśnie bywa z życzeniami Feliksa.
Stojąc tak ze zmrużonymi oczyma, spoglądał w stronę alei kasztanowej. Bardzo daleko na samym końcu ścieżki zobaczył nagle dwie postaci. Jeden mały czarny punkt i jeden czerwony, trochę większy zbliżały się powoli. Feliks otworzył szeroko oczy.
- no proszę, oto i Lotta  w swoich czerwonych spodniach - powiedział - ale co to za czarny punkt?
Owy mały punkt stawał się coraz większy, teraz "dostał" nawet czterech łap, ogona i zwisających uszu. W tym momencie chłopiec rozpoznał, że to pies. Lotta wracała z lasu z psem.
Feliks ruszył pędem na spotkanie dwójki.
- skąd wytrzasnęłaś tego psa, Lotta?
- znalazłam - odparła dziewczynka - w lecie.
- myślałem, że tam znaleźć można tylko pióra - rzucił chłopiec
- czasami, jak widać, także psy
Pies przytaknął. 
- co z nim zrobisz? - zapytał Feliks
- zostanie z nami tak długo, póki nie przypomni sobie skąd pochodzi i gdzie jest jego dom - powiedziała Lotta.
- ale przecież nam nie wolno jest trzymać psa? - westchnął chłopiec - sama dobrze wiesz, że nie możemy zabierać zwierząt do domu.
- a kto powiedział, że zabierzemy go do domu? - wtrąciła dziewczynka - mamy klucz do szopy, a dziadek wyjechał.
Feliksa twarz rozjaśniła się. 
- jasne, racja.
- zawsze to lepiej, niż opuszczona, dziurawa polna szopa - powiedział pies - dziurawe szopy są najgorsze.
Feliks spojrzał na niego zaskoczony.
- nie wierzę - wyszeptał - to nie może być prawda.
- oczywiście, że prawda - potwierdził pies - nie możesz sobie wyobrazić, jak zimne i wilgotne są dziurawe szopy. 
- on potrafi mówić - chłopiec był, jak oniemiały
Lotta parsknęła śmiechem.
- wszystkie psy potrafią mówić - dodał pies 
- potrafią szczekać - poprawił go chłopiec
- jak ty to nazywasz jest mi obojętne - powiedział pies
- ale przecież ... przecież szczekania ja nie rozumiem - zająkał się chłopiec - a ciebie rozumiem, jak to możliwe?
- języki obce - odpowiedział mu pies - rozmawiam po ludzku, kociemu, gołębiemu, w języku szczurzym i oczywiście psim.
Feliks spojrzał wymownie na Lottę.
- czy ty także go rozumiesz?
- pewnie - powiedziała dziewczynka - on mnie zaczepił w lesie.
- i ty nic a nic się nie zdziwiłaś? 
Lotta zastanowiła się. 
- właściwie nie, nie miałam czasu. Poza tym on nie jest zbyt rozmowny.
- czy mógłbyś powiedzieć coś w języku kocim? - poprosił Feliks
Pies zachowywał się tak, jakby nic nie usłyszał. Za to zaczął obwąchiwać szopę dziadka Fryderyka. 
- on nie zawsze odpowiada - wyjaśniła Lotta, po czym stanęła na palcach, by dosięgnąć klucz  do szopy. 
Drzwi zaskrzypiały nieznacznie. Lotta z Feliksem wprowadzili do środka psa. 
Śmierdzi cebulą pomyślał pies. Bez wątpienia to cebula ale lepszy ten zapach, niż dziurawa szopa na polu. Poza tym wkrótce rozpocznie się zima i całkiem dobrze jest mieć dach nad głową, nawet jeśli śmierdzi cebulą. 
Lotta wyciągnęła starą skrzynię z kąta. Postawiła ją obok piecyka i wrzuciła do niej kolorowy koc. 

Izaak - on się uśmiecha

Czemuż więc prosimy i błagamy, aby przyszło królestwo niebieskie, jeśli rozkoszą dla nas jest ziemska niewola?
(z traktatu św. Cypriana - o śmierci)

Jeden dzień u Pana jest jak tysiąc lat, a tysiąc lat jak jeden dzień. Nie zwleka Pan z wypełnieniem obietnicy - bo niektórzy są przekonani, że Pan zwleka, ale On jest cierpliwy w stosunku do was. Nie chce bowiem niektórych zgubić, ale wszystkich doprowadzić do nawrócenia.
(2P 3,2-8)
  
Słowo Pana jest tarczą dla wszystkich, którzy się u Niego chronią.
(Ps 18)

Nie widzi Jezusa ten, kto nie widzi swojego grzechu.
(zasłyszane)

Ludziom kochającym Boga wszystko służy ku dobremu.
(rekolekcje u Misjonarzy Rodziny Świętej)

Niezwykle trudno zauważyć jest dobro w niepowodzeniach w kryzysach duchowych. Wówczas pozostaje nam ta jedyna, czasami zdaje się głupia i naiwna nadzieja, że Bóg potrafi nawet bolesnym chwilom życia nadać sens i wartość.
(rekolekcje u Misjonarzy Rodziny Świętej)

miłość, która wszystko przetrzyma - wg Moniki

MIŁOŚĆ WSZYSTKO PRZETRZYMA - każdą życiową burzę, wszelkie zawirowania. Humory i dąsy. Denerwujące drobiazgi, z pozoru nieistotne, ale uciążliwe. Każdą przeciwność. Miłość doskonale wie, że nie zawsze łatwo jest kochać, ale jej istotą jest właśnie wzrastanie w trudnościach, niewygodach, wątpliwościach. Jest to jednak możliwe tylko wtedy, gdy pielęgnuje się ją jak delikatny kwiat.Bo miłość to nie szeptanie pięknych słów, ale zobowiązanie do wspólnego wędrowania przez życie, to wzajemne podtrzymywanie się na duchu, pokonywanie przeciwności, ale też pokazywanie bliźniemu, że robi coś nie tak, po to, aby wyciągnąć go z tego. Pokazywanie błędów, ale i towarzyszenie w procesie zmian, który nigdy nie jest łatwy.

     Tylko prawdziwa miłość jest w stanie wszystko przetrwać, jej pozory szybko zmęczą.

czwartek, 5 grudnia 2013

natchnieni - ks. Alojzy Henel

Trzeba pięknie przyjąć
 dom i bezdomność,
 miłość i nie-miłość,
 pokój i burzę,
 słońce i noc,
 życie i śmierć -
 Trzeba -
 jest zadaniem, całego życia,
 koniecznym dziełem,
 które rodzi się
 w bólu -
 Trzeba tego się nauczyć,
 bo nie da się z życia
 zniknąć.
 

pies z żółtym sercem - cz.1

Powodów jest tysiące
za słońce, nawet wtedy, kiedy pada
za uśmiech, który uskrzydla
za uwagę, nawet, gdy już trudno się skupić
za anioła, który teraz czuwa
za … wiele małych rzeczy
dziękuję Ci za to Panie

Za to wszystko chcę Tobie i innym chętnym podarować tę bajkę. Już o niej kiedyś wspominałem ale znowu z „Jakiegoś” powodu do niej wróciłem i postaram się fragment po fragmencie spisać tu na blogu.


PIES Z ŻÓŁTYM SERCEM

I

- Co tutaj robisz? - zapytał pies
- zbieram pióra – odpowiedziała Lotta i odwróciła się do psa – a ty, co tutaj robisz?
Pies mrużył oczy z powodu letniego słońca. Choć był wczesny ranek i słońce nie było jeszcze mocno gorące, to raziło wystarczająco mocno swoimi promieniami.
Pies jest mały, czarny, bardzo brudny i wygląda na wygłodzonego.
- zapytałam się ciebie, co tu robisz – powtórzyła dziewczynka
Pies usiadł na trawie i zaczął pieczołowicie oblizywać swoje przednie łapy. Marszczył przy tym zabawnie swój psi nos. Szczególnie dokładnie zajął się przestrzeniami między pazurami, wyskubując zaschłą ziemię. Zachowywał się przy tym, jakby nie słyszał słów dziewczynki.
Lotta pokręciła głową z rozdrażnieniem.
- jesteś głuchy?
- nie – odparł pies, nie przerywając czynności pielęgnacyjnych
- nie z każdym rozmawiasz, co?
- nie – powiedział pies – nie z każdym
- szkoda – rzuciła od niechcenia dziewczynka. Pies zawahał się i odwrócił łeb w stronę dziewczynki. Słońce oślepiało go ale mimo tego zobaczył, że Lotta wygrzebuje coś ze swojej czerwonej płóciennej torby. Zobaczył zawiniątko. Kwadratową paczuszkę zawinięta w papier. Lota odwinęła brązowy papier.
- co tam masz? – zapytał pies
- ciasto migdałowe – odrzekła i odgryzła spory kawałek
Pies odruchowo przełknął ślinę i oblizał pysk. W tym samym momencie poczuł aromat ciasta. Mógł rozpoznać zapach cukru, jajek i mleka. Nie pamiętał już kiedy ostatnio stał tak blisko, tak wielkiego kawałka ciasta.
Lota przeżuwała, połknęła i ugryzła kolejny kawałek ciasta. Pies również przełknął napływającą wielkim strumieniem ślinę. Zastanawiał się, czy byłby na tyle szybki. Skoczyłby na dziewczynkę, a ona opuściłaby ciasto, wtedy chwyciłby je i zaczął uciekać. Trzy sekundy trwałoby to, pomyślał pies, najwyżej cztery.
- chcesz kawałek? - zapytała Lotta
Pies zamarł i przytaknął. Zanim dziewczynka ugryzła kolejny kawałek, pies już połykał swoją porcję. Po czym wylizywał okruszki z ziemi.
- nie jesteś stąd, co?
- nie – powiedział pies
- skąd więc przychodzisz?
- z daleka – rzucił pies
- zgubiłeś się?
Pies zastanowił się. Najprawdopodobniej tam, gdzie mieszka dziewczynka jest więcej ciasta. Prawdopodobnie jest tam także więcej pyszności o których marzył będąc w drodze i siedząc w opuszczonych polnych szopach. Być może są tam także skórki drobiowe, chleb z pasztetem, budyń śmietankowy i ryż na mleku.
Pies jest już bardzo długo w drodze. Nie byłby w stanie zliczyć wszystkich pustych, zawalających się szop w których spędził czasem okrutnie zimne noce. Ileż to razy zasypiając, czuł ten przeraźliwy głód.
Zdarzały się czasem te szczęśliwe noce, gdy spotykał młode głupie koty, które prychając pozostawiały swoje złapane myszy. Lecz takie noce były rzadkością, podobnie, jak szczęśliwe dni. Najczęściej spotykał stare, sprytne koty, które zamiast smacznego kąska pozostawiały mu krwawe zadrapania na psim nosie.
- zapytałam, czy się zgubiłeś? - wybiła go ze wspomnień dziewczynka.
Pies wzdrygnął się. Po czym przytaknął i zawył smutno.
- ty biedaku – powiedziała Lotta i wzdychnęła – wiem, jak to jest, kiedy się zgubi drogę i czujesz się wtedy sam, jak palec, wtedy przychodzi strach, wtedy odczuwa się zimno i burczy w brzuchu, a wieczorem, kiedy robi się coraz ciemniej, zaczyna się płakać. Wówczas z ciemności wychodzą strachy i wyją, drapią, prychają i świszczą.
- skąd to wiesz? - zapytał pies
- opowiedziała mi o tym gołębica w tamto lato – odpowiedziała Lotta – ona się zgubiła w locie i nie wiedziała skąd pochodzi. Zgubić się w locie oznacza to samo, co zgubić drogę.
Pies przytaknął.
- zabierzesz mnie ze sobą? - zapytał
- oczywiście, że cię zabiorę – powiedziała dziewczynka – możesz u nas tak długo mieszkać, póki sobie nie przypomnisz skąd jesteś i gdzie jest twój dom.
Skąd pochodzę, gdzie jest mój dom, zastanowił się pies. Gdybym miał gdzieś dom, zapewne bym tego nie zapomniał. Gdziekolwiek pojawiał się pies, zawsze słychać było hałas i krzyk: wynoś się! Wciąż grożono mu i wyganiano: zmiataj stąd!

W czasie niektórych nocy, kiedy miewał złe sny, pojawiali się oni i otaczali go: chłop z widłami w dłoni, gospodyni z kubłem zimnej wody, stary listonosz, który często dawał kopniaka i ci chłopcy z własnoręcznie zrobionymi procami. Wynoś się: krzyczeli chórem. Spadaj stąd!!!
Pies skulił się na samą myśl o tych ludziach.
- no chodź – powiedziała Lotta
Szli polna ścieżką. Po lewej stronie dziewczynka. Po prawej biegł czarny pies, wesoło machając ogonem, a ich długie cienie padały na drogę.