Dziś natknąłem się „przez
przypadek” na kilka fragmentów z Pisma Świętego. Są one
kompletnie nie związane ze sobą ale każdy sprawił, że
zastanowiłem się nad kilkoma sprawami. Chciałbym z Tobą
podyskutować na temat moich przemyśleń. Przedstawię Ci pierwszy
fragment, są to słowa Jezusa, które wypowiedział w czasie kazania
na górze, krótko po tym, jak powołał swoich uczniów. To, jedno
z pierwszych nauczań, miało ogromne znaczenie i symbolikę.
Wy
jesteście światłem świata. Tak niech świeci wasze światło
przed ludźmi, aby widzieli wasze dobre uczynki i chwalili Ojca
waszego, który jest w niebie.(Mt 5,14-15)
Jesteśmy światłem. Na początek
zapytałem się; czym jest dla nas światło? Chyba nie potrafimy
sobie wyobrazić życia bez światła. To naturalne reguluje nasze
funkcjonowanie, daje nam energię, pomaga matce naturze. Natomiast
sztuczne ma bardzo różne funkcje. Zarówno praktyczne, jak i nie.
Po zapadnięciu zmroku, daje nam możliwość wykonywania przeróżnych
czynności bez konieczności błądzenia i obijania się o stojące
na drodze przedmioty. Światło posiada walory estetyczne, potrafi
nas oczarować, sprawić radość, wprowadzić w dobry nastrój.
Jezus mówił o sobie, że jest światłem na oświecenie pogan. Chrystus rozświetla nasze mroki, nadaje kierunek naszym krokom, Wyprowadza nas z ciemności. I my jesteśmy światłem dla innych. Podobnie, jak ono mamy nieść pomoc, pocieszać, dawać energię, przynosić radość, oddawać ciepło. Pomagać odnaleźć drogę. Być wtedy, kiedy dookoła panuje mrok. Ważne jest również to, by być otwartym dla innych ludzi i nie ukrywać swoich przekonań, sposobu myślenia. Nie chwaląc się i pyszniąc ale pokazując, jaką radość i wolność niesie ze sobą życie w Bogu, wiara i zaufanie. Być światłem przed ludźmi, swoim życiem pokazując cuda, miłosierdzie i łaskawość Boga, nie dla własnej korzyści ale na chwałę Pana.
Jezus mówił o sobie, że jest światłem na oświecenie pogan. Chrystus rozświetla nasze mroki, nadaje kierunek naszym krokom, Wyprowadza nas z ciemności. I my jesteśmy światłem dla innych. Podobnie, jak ono mamy nieść pomoc, pocieszać, dawać energię, przynosić radość, oddawać ciepło. Pomagać odnaleźć drogę. Być wtedy, kiedy dookoła panuje mrok. Ważne jest również to, by być otwartym dla innych ludzi i nie ukrywać swoich przekonań, sposobu myślenia. Nie chwaląc się i pyszniąc ale pokazując, jaką radość i wolność niesie ze sobą życie w Bogu, wiara i zaufanie. Być światłem przed ludźmi, swoim życiem pokazując cuda, miłosierdzie i łaskawość Boga, nie dla własnej korzyści ale na chwałę Pana.
Nad ranem, gdy jeszcze było ciemno, wstał, wyszedł i udał się na miejsce pustynne, i tam się modlił. (Mk 1,29-39)
Gdy
było ciemno. Czasami w życiu każdego z nas zapada ciemność.
Chaos uczuć, bezradność, nawarstwienie problemów. Trudno wtedy
zrobić jakikolwiek krok. Sytuacja paraliżuje nas, czasami sprawia,
że nie jesteśmy w stanie oddychać i funkcjonować. Wtedy najlepszą
rzecz, jaką możemy zrobić, to poruszyć się, zareagować, nie
tkwić w bezruchu, wstać i udać się. Dokąd? Najlepiej wybrać
miejsce spokojne, gdzie nic nas nie będzie rozpraszać. Po to, by
spotkać się z Bogiem na modlitwie i rozmowie. Nie zawsze jesteśmy
w stanie zmierzyć się z własnymi problemami, źle odczytujemy
sytuacje, kierujemy się zamysłami własnego serca, pychą,
przerastają nas słabości i lęki. Czasami trzeba w swoim sercu
doświadczyć pustyni, by usłyszeć głos Boga. Modlitwa jest
najlepszym środkiem i sposobem radzenia sobie z problemami, które
wyrastają nam na drodze.
Mistrzu,
całą noc pracowaliśmy i niceśmy nie ułowili. Lecz na Twoje słowo
zarzucę sieci. (Łk 5,5)
Czasami
ciężko nad czymś pracujemy, staramy się, zrezygnowani nie widzimy
efektów ale próbujemy dotrzeć do
celu, jednak czy jest z nami Chrystus?
Stawiamy na własną roztropność,
umiejętność, samodzielność? Czy nie brakuje w naszym życiu,
Tego, który jest sensem i dopełnieniem?
I czy w takiej sytuacji, kiedy opadamy z sił, tracimy nadzieję, problemy nas przytłaczają, brakuje motywacji jesteśmy w stanie zdobyć się na nowy akt wiary? Czy słuchając Pana rośnie w nas nowa siła, która pozwoli nam na jeszcze jeden wybuch nadziei? Jak silna jest nasz wiara i zaufanie? Czy pozostawiam tylko sobie jakieś obszary mojego życia, czy Jezus ma dostęp do najgłębszych sfer mojego serca?
I czy w takiej sytuacji, kiedy opadamy z sił, tracimy nadzieję, problemy nas przytłaczają, brakuje motywacji jesteśmy w stanie zdobyć się na nowy akt wiary? Czy słuchając Pana rośnie w nas nowa siła, która pozwoli nam na jeszcze jeden wybuch nadziei? Jak silna jest nasz wiara i zaufanie? Czy pozostawiam tylko sobie jakieś obszary mojego życia, czy Jezus ma dostęp do najgłębszych sfer mojego serca?