sobota, 29 marca 2014

z ostaniej chwili

    Dziś w jednym z naszych kościołów oaza i schola przygotowały wielkopostne czuwanie. Atmosfera była niesamowita. Świetnie dobrane pieśni, głębokie i pełne emocji modlitwy, zachęcająca do refleksji litania. Miało być też krótkie kazanie ale ono nieznacznie się wydłużyło i bardzo dobrze. Stąd kilka urwanych myśli Ks. Tomasza:

    W chwilach najtrudniejszych, w największym strachu, bólu, osamotnieniu, w Ogrójcu, kiedy Pan Jezus najmocniej cierpiał przyszedł do Niego anioł, by Go pocieszyć.


...Wtedy ukazał Mu się anioł z nieba i umacniał Go...(Łk 22,43)

    A ten anioł miał Twoją twarz.

..................................................................................................................................................................
    Tyle razy czytałem o tym, jak Mojżesz na polecenie Boga, sporządził miedzianego węża, by ratować od śmierci, ukąszonych Izraelczyków. Czasami owy fragment wykorzystywałem w medytacjach. Rozważałem słowa i znaczenie tych wydarzeń. Jednak nigdy nie doszedłem do takich wniosków, jak Ks. Tomasz. 

 ...Sporządził więc Mojżesz węża miedzianego i umieścił go na wysokim palu. I rzeczywiście, jeśli kogo wąż ukąsił, a ukąszony spojrzał na węża miedzianego, zostawał przy życiu... (Lb 21,9)


    Wyobraźmy sobie, że mamy problem z mrówkami w domu. Zapewne staralibyśmy się ich, jak najszybciej pozbyć. Zajmowałyby basze myśli. Wciąż, wszędzie znajdowalibyśmy te niewielkie owady, nasza uwaga i oczy skierowane byłyby na małe szkodniki. 
    W czasie tamtych wydarzeń, zapewne podobnie było z wężami. one były wszędzie, wyłaziły z każdego kąta, wpełzały do koszy, namiotów, wiły się wokół nóg i bawiących się dzieci. Ale Izraelici nie mieli zwracać na nie uwagi, nie mieli na nie patrzeć, mieli z ufnością spoglądać na miedzianego węża, mieli zaufać całkowicie Bogu. Zamiast starać się samodzielnie chronić i unikać węży, mieli odważnie stawiać swoje kroki zawierzając zdrowie i życie Bogu. Węże mogą być symbolem wszystkich problemów, które na nas spadają, wszystkich zmartwień i niebezpieczeństw ale jeśli ufamy Chrystusowi, nic złego nas nie spotka. 

wtorek, 25 marca 2014

wychodzić poza własne granice

     Papież Franciszek powiedział ostatnio, by Kościół nie zamykał się w sobie ale wychodził na ulice. Każdy z nas ludzi wierzących jest częścią Kościoła. Co to znaczy, byśmy wychodzili na ulicę?

     Odpowiedzi na nasze pytania znaleźć można zawsze w Piśmie Świętym i by daleko nie szukać, niedzielne czytanie wskazuje nam drogę z zamkniętego Kościoła na ulicę. Proste rozwiązanie dla każdego z nas. Boża Mądrość zaskakuje mnie swoją prostotą.


     Pan Jezus spotyka koło studni Jakuba Samarytankę. Już poprzez rozmowę z kimś z tej grupy religijnej łamie wszystkie ówczesne żydowskie zwyczaje, nie mówiąc już o tym, że to była kobieta, co jeszcze bardziej wyjaskrawia konflikt Żydów i Samarytan. Pan Jezus łamie te ślepe zasady, po raz kolejny podkreślając prawdziwa miłość i szacunek do drugiego człowieka. Chrystus pokazuje nam, jak wychodzić poza własne granice, poza skostniałe zamknięcia i uprzedzenia, jak wychodzić na ulicę, by spotkać drugiego człowieka.

Dialog.

     Jednak ta rozmowa, dyskusja Jezusa ma w sobie trzy charakterystyczne cechy.


     Po pierwsze. Pan Jezus stawia się na tym samym poziomie, co Jego rozmówca. Nie wywyższa się. Próbuje zrozumieć problemy drugiej osoby. Jej sposób myślenia, motywacje, uczucia. Znajduje czas, by wysłuchać. Jest cierpliwy i traktuje każdego poważnie.
     Rozpoznaje emocje, bolączki serca i intencje. Nie patrzy z własnego punktu ale wchodzi niejako w położenie swojej rozmówczyni. Wnika w nią tak mocno i głęboko, bez oceny i osądu, że lepiej rozpoznaje jej serce i duszę, niż ona sama.
     Czy i my potrafimy słuchać? Być z drugim człowiekiem bez oceniania? Czy potrafimy skupić się na jego problemach? Cierpliwie ofiarować mu czas? Czy od początku stawiamy się wyżej od naszego rozmówcy? Czy wydaje nam się, że jesteśmy mądrzejsi, dojrzalsi, lepsi?

     Po drugie. Pan Jezus mówi prawdę. Nawet jeśli jest niewygodna dla rozmówcy. Chrystus wytyka Samarytance między innymi, że wierzy w coś, czego nie zna i że miała już kilku mężów. Jezus nie krytykuje i nie odrzuca ale nazywa rzeczy po imieniu. Nie boi się powiedzieć prawdy, nawet jeśli wie, że uderzy w czuły punkt.
     Jak często mamy problem, by powiedzieć najbliższym albo przyjaciołom, że źle czynią lub popełniają błędy, ponieważ obawiamy się konsekwencji. Boimy się, że stracimy sympatię innych. Wolimy milczeć. A przecież Chrystus powiedział: kto nie jest ze mną, jest przeciwko mnie.


     Po trzecie. Chrystus mówi o Bogu i Królestwie Bożym. Nie ma tam miejsca na zbędne rzeczy, błahostki, głupstwa. Jezus nie boi się mówić o wierze, nie wstydzi się Boga. Otwarcie mówi o ty w co wierzy. Nie dlatego, by się przechwalać albo imponować wiedzą i mądrością ale by szukać zagubionych, by wskazywać im drogę do Ojca, by pomagać, by głosić, by mówić o miłości i miłosierdziu Boga.
     Czy mam tyle odwagi, by otwarcie przyznawać się do tego, że wierzę i jakimi wartościami chcę się kierować?

     Czy wystarczy mi siły, by wyjść na ulicę poza własne bezpieczne granice?

sobota, 22 marca 2014

nie wszystkie ziarna przyniosą dobry owoc

    Od niedawna mam własny ogród. Tym samym mogę poświadczyć, że marzenia się spełniają. Nawet jeśli ten mój kawałek zieleni jest nieuporządkowany, nieprzekopany i bardzo ubogi (w roślinność).
Prawie od pierwszego dnia miałem wizję i sporządziłem bardzo szczegółowy plan dla każdego kwiatka, krzaczka, drzewka. Owy plan wyrysowałem i pieczołowicie ukryłem w bezpiecznym miejscu. W miarę możliwości staram się moją wizję urzeczywistniać. To mozolna i skomplikowana praca ale sprawia mi ogromna radość i jest moją odskocznią. Ogród jest moim azylem i miejscem odpoczynku.


   Właśnie nastał czas, kiedy można powoli myśleć o przygotowaniu ziemi pod wysiew, zakupie nasion, pikowaniu i wielu innych bardzo ciekawych czynności. Od razu przyznam się bez oporów, że kompletnie się na wielu sprawach nie znam, a ogrodnika przypominam tylko dlatego, ponieważ mam kalosze na nogach i to wszystko.
    Jednak ostatnio i mnie zaraził szał zakupów nasion i marzenia o bogatych zbiorach. Zakupiłem nasiona najbardziej popularnych warzyw i tych które najchętniej jem (szpinak). Chodziłem alejkami w Castoramie i czułem się co najmniej, jak Alicja w krainie czarów. Tyle nawozów, podsypek, rodzajów gleby, dziwnych palet z mini doniczkami do pikowania. Czyste szaleństwo. Trochę na chybił trafił wkładałem poszczególne artykuły do koszyka. A w domu zabrałem się za pracę. Przeczytałem instrukcję na opakowaniach ale trochę wszystko zmodyfikowałem.


    Prawie do północy pochylony byłem nad intensywnie pachnącą ziemią, przesypując ją i napełniając doniczki. Z radością robiłem dołki, odliczałem ziarenka, wrzucałem je z namaszczeniem i zasypywałem. Podlewałem i szukałem najlepszego miejsca w pobliży kaloryfera w nasłonecznionych miejscach. Taki byłem dumny z siebie, że już po kilku godzinach sprawdzałem, czy nasiona już kiełkują.


    Ostatnio spotkałem sąsiadkę, która prawie wychowała się na ogródku i czasami ją podpatruję albo proszę o rade, jak czegoś dokładnie nie wiem. Opowiedziałem jej o mojej pracy z nasionkami. Niestety ku mojemu zdziwieniu dowiedziałem się, że wiele rzeczy zrobiłem źle i że nie wszystkie warzywa, które zasadziłem, się pikuje. Niektóre nasiona wrzuca się po prostu bezpośrednio w ziemię. Poza tym trochę zbyt gęsto wsadzałem ziarenka. Najprawdopodobniej wiele roślin nie wzejdzie, nie urośnie, nie przyniesie żadnych plonów.
    Uświadomiłem sobie wtedy, że znowu zabrałem się za coś według własnego planu, nie do końca trzymając się ustalonych od dawna prostych reguł i zasad. Czytając instrukcję, zbagatelizowałem albo zmieniłem pewne czynności, myśląc, że moja wizja jest lepsza, że tak, jak ja to zrobię, będzie dobrze. Choć jestem laikiem, byłem pewny, że dam sobie świetnie radę. 
   Efekt jest taki, że niektóre warzywa muszę posadzić jeszcze raz, zgodnie z porządkiem rzeczy.
    

    Panie Boże, jakże często nie słucham się Twoich rad i postępuję zgodnie z moimi pomysłami. Ile to już razy upierając się przy swoim, zaszedłem w ślepą uliczkę. 
A później stałem bezradny i zagubiony. Ty jednak zawsze ratowałeś mnie mimo wszystko z opresji. 
Naucz mnie słuchać Twojego głosu i postępować zgodnie z Twoją wolą, a moje życie i czyny przyniosą dobry owoc.   

czwartek, 20 marca 2014

Boże, gdzie jesteś - Phil Bosmans (cdn.)

Urwane myśli i cytaty z książki "Bóg, któremu wierzymy": 


...Ludzie, obojętnie, czy w Ciebie wierzą, czy nie, mają z Tobą ciężko. Zaszli bardzo daleko. Oddalili się o lata świetlne. Szukali granic wszechświata i nigdzie Ciebie nie znaleźli...

...Niedługo nie będzie już nikogo, kto by o Ciebie pytał....

...Stałeś się nieużyteczny w świecie komputerów i robotów. Zbędny w społeczeństwie, które jest elektronicznie sterowane. Niepotrzebny w świecie, w którym liczy się tylko koszt i zysk i który wciąż stawia pytanie; co to da?...

...Przenajświętszy jest pieniądz i wszystko, co można za niego kupić: wygoda, dobrobyt, prestiż i luksus. Na ołtarzach tych bożków ofiarowane będą pokój i szczęście ludzi. Na tych ołtarzach leży świat, by umrzeć... 


...Świat w którym zanieczyszczenia nabierają kosmicznych rozmiarów, a moralne, jak i duchowe zniszczenie prowadzi do zbiorowego samobójstwa...

...Nauka i technika podnoszą zachód wysoko ponad pozostały świat i sięgają gwiazd lecz nie są w stanie uczynić ludzi na ziemi szczęśliwymi...

...Świat przyszłości ze swoim racjonalnym dziełem, może stać się rezultatem działania istot, które mają do dyspozycji potrzebną wiedzę ale którym brakuje kultury serca i które w swojej istocie pozostaje na poziomie człowieka epoki kamienia łupanego.
W procesie postępu umiera nasz indywidualny pogląd na świat...

...Widzę, jak ludzie błądzą w ciemnych labiryntach i szukają wyjścia. Zauważam ich, jak wegetują za szkłem i betonem. każdy w swojej szklanej skrzyni tylko dla siebie w sztucznie klimatyzowanym powietrzu...


...Widzę, jak ludzie zostają ogarnięci poczuciem braku sensu...


Ludzie są chorzy przez niezdrowy styl życia,
chorzy przez przerwany rytm życia,
chorzy przez zanieczyszczona przyrodę
chorzy przez sztuczną żywność,
chorzy przez przecenianie wartości pozornych,
chorzy w chorym społeczeństwie.

Izaak - on się uśmiecha

Miłosierdzie to nie dawać komuś to, na co zasługuje ale to, czego potrzebuje.
(rekolekcje wielkopostne)

Wiara współdziałała z jego uczynkami i przez uczynki stała się doskonała.
(o św. Józefie)

Powierz Panu swą drogę, a On sam będzie działał.
(Ps 37,5) 

Wiara i ro­zum są jak dwa skrzydła, na których duch ludzki uno­si się ku kon­tem­plac­ji prawdy.
(Jan Paweł II – od Marty)

środa, 19 marca 2014

droga do serca

    W ostatnim czasie nic nie pisałem i nazbierało się kilka rzeczy. Parę książek, obraz, nieprzypadkowe spotkania, niebanalne rozmowy, a przede wszystkim wiele myśli, które zakurzyłem niechcący natłokiem spraw i świadomie realizując pęczek własnych pragnień.
    Odczułem potrzebę, by wrócić na te jeszcze puste bielą strony, które mam nadzieję wkrótce zapełnią się barwami tego, co serce chce z siebie wyrzucić.

Od czego tu zacząć...?

Może od modlitwy...?

    Pani, za Twoją ojcowską opiekę, wszystkie łaski i tak obfite dary odpłacam się zbyt często zaniedbaniem, lekceważeniem, egoizmem i pychą. Daj mi mądrość, by to zauważyć. Otwórz moje serce na prawdę i spraw bym umiał otworzyć się na Twoją miłość. Niech Duch Święty spłynie światłem na to w jaki sposób myślę, co czuję i jak żyję, by wszystko, co czynię było na Twoją chwałę, a nie dla mojej korzyści.

Obraz.
    Zawisł na ścianie. W widocznym miejscu. Wciąż na niego zerkam. Miejsce, gdzie świeci słońce, nawet teraz, gdy za oknem deszcz i szarość. Wywołuje uśmiech na twarzy. Zabawne, jak bardzo pasuje do emocji. Zmusza do refleksji. Nie przypadkiem. Wystarczy rozejrzeć się dookoła na te małe elementy z których zbudowany jest nasz zwykły-magiczny świat.

Obraz.
Oto on.


     Stoję na początku tej drogi, która jednoznacznie, dobitnie, nieomylnie biegnie prostą linią. Dookoła przestrzeń. Wolność. Ogrom możliwości. Mogę wybierać, decydować. Ta zielona trawa wydaje się być przyjemna w dotyku. Zielona i soczysta. Zaprasza do odpoczynku. Mógłbym się położyć, zatrzymać, poleżeć, może zasnąć. Mógłbym zejść z tej drogi. Po prostu poddać się wolności i stawiać kroki na tym zielonym dywanie. Bez ograniczeń. Bez ram. Bez narzuconego kierunku. Bez celu. Bez sensu.
     Nie chcę schodzić z tej drogi. Nie chcę się zatrzymywać, odpoczywać, trwać.
Patrzę na to, co przede mną. Widzę drzewo, jego konary uformowane są w kształcie serca. Czyż miłość nie jest kwintesencją życia? Obojętnie w jakiej relacji się znajduję. Serce to emocje, uczucia, dobro, szczęście.

     Patrzę na drzewo i próbuję zobaczyć, co znajduje za nim. Nie potrafię nic dostrzec, tylko słońce, które bezpiecznie, a może celowo skryło się za zielonym sercem. Jego promienie delikatnie przedzierają się i zachęcająco prześwitują między gęstymi konarami.
Słońce, które jest jasnością.


     W dali horyzont jest rozmyty, mgła zakrywa wszystko to, co mnie czeka, kiedy wybiorę tą drogę. Trochę wygląda to mrocznie ale także tajemniczo. Co przyniesie wędrówka, nie wiem.

     Stoję więc jeszcze przez krótką chwilę. Chcę podążyć tą ścieżką w stronę mojego serca. Miłość jest tym czego potrzebuję, tym czego szukam. Jest sensem. Daje mi siłę i energie, by żyć, oddychać, śmiać się i płakać, walczyć i wytrwale znosić nawet największe trudy.
     Chcę iść tą drogą w stronę mojego serca, ponieważ tam skrywa się także słońce, światło, prawda. Wierzę, że kiedy dotrę do tego drzewa, do mojego serca odkryję korzenie, początek, prawdę i sens.

     Nie boję się nawet tego, że kiedy dotrę tam, będę musiał stanąć twarzą przed tym, co jest dalej. Drzewo zostanie za moimi plecami ale wówczas zobaczę słońce. Poczuję promienie na skórze mojej twarzy. Kiedy odkryję własne serce i dotrę do tego światła, wiem, że nic więcej, nigdy mnie nie przerazi.

UROCZYSTOŚĆ ŚW. JÓZEFA - modlitwa o wstawiennictwo

    „O święty Józefie, stróżu Jezusa, małżonku przeczysty Maryi, który przeszedłeś przez życie, doskonale spełniając swój obowiązek, utrzymując pracą rąk Świętą Rodzinę z Nazaretu - wspieraj przychylnie tych, którzy, ufni, do Ciebie się zwracają! Ty znasz ich dążenia, ich braki, ich nadzieje, oni do Ciebie się uciekają, ponieważ wiedzą, że w Tobie znajdą Tego, kto ich rozumie i obroni. Również Ty zaznałeś przeciwności, trudu, zmęczenia, ale właśnie przez te starania o zapewnienie bytu materialnego Twój duch osiągnął najgłębszy pokój, cieszył się niewypowiedzianą radością z obcowania z Synem Bożym, Tobie powierzonym, i z Maryją, Jego Najmilszą Matką. Niech zrozumieją ci, których otaczasz swoją opieką, że nie są samotni w swej pracy, niech umieją odkrywać obok siebie Jezusa, przyjmować Go z wdzięcznością i strzec Go wiernie, tak jak Ty to czyniłeś. I wyjednaj, by w każdej rodzinie, w każdej fabryce, w każdym warsztacie, gdzie pracuje chrześcijanin, wszystko było uświęcone miłością, cierpliwością, sprawiedliwością, troską o dobro - ażeby spływały obficie łaski niebios. 

wtorek, 18 marca 2014

rekolekcje wielkopostne - dobra w nas

    Prawie każdy z nas jest świadom swoich słabości i niedoskonałości. Okres Wielkiego Postu zachęca do jeszcze głębszego spojrzenia we własne serce, do refleksji nad ciemnymi stronami swoich myśli i czynów.

… i poznacie prawdę, a prawda was wyzwoli (J 8,32).


    Prawda jest taka, że bez łaski i pomocy Ducha Świętego trudno walczyć z mocno zakorzenionymi i zasiedziałymi wadami i grzechami. Dziś jednak usłyszałem bardzo optymistyczne i pozytywne słowa. Na trzydniowe rekolekcje do naszej parafii przyjechał o. Wojciech, Dominikanin. Właśnie dziś na ostatniej wielkopostnej nauce mówił trochę o słabościach i o tym, jak sobie z nimi radzić.
    A mianowicie nie zawsze próby walki z własnym grzesznymi przyzwyczajeniami kończą się sukcesem. Dużo lepszym sposobem jest rozwijanie w sobie dobra. Przede wszystkim należy zapytać Pana Boga jakie dobra chce w nas rozwijać. Czasami należy się zastanowić, jakie dobra są przeciwieństwem naszych słabości i za nie się zabrać. Oczywiście podstawą rozwijania w sobie dobra jest zapytanie siebie: jak? Jak to zrobić?

    Narzędzia, które mogą nam w tym pomóc są w nas.

Uszy.
Usta.


    Dzięki nim możemy słuchać, zbierać informacje, gromadzić dane. Bóg stale próbuje z nami komunikować i pokazywać nam właściwą drogę. Także inni ludzie podają nam, jak na tacy, wskazówki. Najczęściej w krytyce możemy odkryć ziarenko prawdy. Możemy także dopytywać. Obserwować innych, zwłaszcza tych, których Bóg nie bez przyczyny postawił blisko nas, by być dla nas światłem. Właśnie takie osoby możemy podpatrywać, prosić o radę, i pytać, jak one pracowały nad własnym dobrem.

Ręce.


    Dzięki nim to, co usłyszeliśmy i zrozumieliśmy możemy obrócić w czyn. Ręce oznaczają prace. Dzięki nim nasza zmiana, rozwój, praca nad dobrami przyniesie owoce. Słowa mają wielką moc ale nasze czyny posiadają potęgę.

Nogi.

    One są symbolem naszej wytrwałości. By to, co osiągnęliśmy pielęgnować i trwać w tym.

    Niech Duch Święty wspomaga nas w odkrywaniu własnego dobra i pielęgnowaniu go, a nasze słabości same w sobie staną się słabe.

Natchnieni - Phil Bosmans - człowiek

Człowiek mała dziwna istota.
Żyje i umiera wśród kamieni i betonu.
Zawsze w pośpiechu.
Ciągle w pogoni.
Męczy go nadciśnienie, dokuczają mu wątroba i serce.
Wciąż trapią go problemy, nieustannie jest w poszukiwaniu.
Najczęściej jednak, zanim coś znajdzie, już nie żyje.

poniedziałek, 17 marca 2014

Natchnieni - Phil Bosmans - Źdźbło trawy

Poprosiłem ludzi nauki i techniki, by stworzyli mi źdźbło trawy.
I wyprodukowali mi takie źdźbło trawy, tak zielone, tak cienkie i tak wiotkie.
Gdy jednak dokładniej mu się przyjrzałem,
zauważyłem, że jest martwe.
Nie potrafiło oddychać.
Nie potrafiło rosnąć.
Nie mogło żyć, ani umrzeć.
Właściwie to nie miało ono nic z prawdziwego źdźbła, poza nazwą.
Żadna krowa, a nawet koza, nie mogła go jeść, ani zrobić mleka z niego.
Słyszę, jak wszystkie źdźbła świata śmieją się ze źdźbła trawy zrobionego przez człowieka.
"Ci wielcy ludzie nie są w stanie przy całej swojej wiedzy i technicznych możliwościach 
nawet maleńkiego źdźbła trawy stworzy".

Izaak - on się uśmiecha

Miłosierdzie to nie dawać komuś to, na co zasługuje ale to, czego potrzebuje.
(rekolekcje wielkopostne)

Niebo rozpostarłeś jak namiot.
(Ps 104)

Boże mój i Panie, światłem okryty jesteś jak płaszczem.
(brewiarz)

Nie zatwardzajcie serc waszych.
(Hbr 3,12)

niedziela, 16 marca 2014

życie jest tego warte

mam nadzieję,
że nie boisz się tych gór w oddali
i nigdy nie idziesz po linii najmniejszego oporu
życie może być wiecznym chwytaniem szans, ale jest tego warte
miłość może być błędem, ale warto się angażować
nie pozwól by niektóre przykrości zamieniały twoje serce w twardy kamień
kiedy nadejdzie chwila i pomyślisz, by swoje serce sprzedać, ponownie to rozważ
darz niebo ponad tobą czymś więcej niż tylko krótkim spojrzeniem
i kiedy masz do wyboru siedzieć lub tańczyć...tańcz

 

niedzielnych urwanych myśli kilka...

     Za oknem deszcz pada tłustymi, obfitymi kroplami, głucho uderzając o twarde i zimne powierzchnie parapetu.
...deszcz pomaga w wielkopostnym umartwieniu...
Byleby tylko mieć rozeznanie, gdzie przebiega cienka granica między owocnym umartwianiem i prawdziwą pokutą, a cierpieniem dla cierpienia i smutkiem dla smutku.


    Myślę, że Pan Bóg prowadzi nas takimi drogami, żebyśmy jak najmocniej otwierali nasze oczy serca i duszę. A wszystko, co nas spotyka może z Jego pomocą obrócić się dla naszego dobra.
...jak się pomodlisz w intencji tych wszystkich, którzy dziś muszą pracować, to i te dzisiejsze, niedzielne zakupy będą miały w sobie coś dobrego...

...Gdy faraon uwolnił lud, nie wiódł go Bóg drogą prowadzącą do ziemi filistyńskiej, chociaż była najkrótsza...
...Uczynię upartym serce faraona, i urządzi pościg za wami. Wtedy okażę moją potęgę nad faraonem i nad całym jego wojskiem. Poznają wówczas Egipcjanie, że Ja jestem Pan"...
... A Pan szedł przed nimi podczas dnia jako słup obłoku, by ich prowadzić drogą, podczas nocy zaś jako słup ognia, aby im świecić, żeby mogli iść we dnie i w nocy...
(Wj 13,17-14,9)


Upadki.
Upadając pod krzyżem po raz pierwszy, drugi, trzeci... Chrystus pokazuje nam, że nasze ludzka strona jest słaba i skłonna do błądzenia. Ale w Nim możemy znaleźć siłę do tego, by się podnieść. Prawda i tajemnica tej ogromnej mocy tkwi w naszych sercach.
Byleby tylko potrafić się przed samym sobą przyznać do tego, że jestem słaby i grzeszny. Byleby tylko umieć zauważyć własne niedoskonałości i wady. 


Upadki.
Nie zawsze są nimi te na pierwszy rzut oka ciemne momenty w naszym życiu. Często upadek zaczyna się dużo wcześniej, gdy pozornie wszystko układa się cudownie, zgodnie z nasz myślą. Właśnie naszą... A te ciemne i trudne momenty są tylko konsekwencją naszego myślenia, naszych pragnień, naszych realizacji, które nie zawsze są dobre i podobają się Bogu. Przez nie upadamy. 

    Jednak Chrystus robi wszystko, byśmy wpuścili Go do naszych serc i przez to poprzez nasze życie z Nim zbawili swoją duszę. Z każdego upadku możemy wyjść silniejsi. Choć ile przed nami takich upadków...? Nie wiadomo.