wtorek, 14 maja 2013
Modlitwa jest miłością - kolejna część
Często się zastanawia, jak wygląda moja modlitwa, czy jest miła Bogu, czy jest prawdziwa i szczera? Co robię źle, po co się modlę, czy w mojej modlitwie jest miłość i głębia? Wiele pytań, a odpowiedzi...?
Czasami jednak Bóg odpowiada. Może inaczej zawsze odpowiada ale tylko czasami potrafię Go usłyszeć. Zazwyczaj wtedy, gdy nie jestem za bardzo skupiony jestem na sobie.
Tym razem usłyszałem i chcę Ci teraz napisać, co powiedział mi Pan o modlitwie. Nawiązuję i rozwijam wczorajszy temat modlitwy. Uważam, że "sztuka" modlenia się jest najcenniejszym darem i rzemiosłem nad którym powinniśmy nieustannie pracować.
By modlitwa mogła być wyrazem naszej miłości. By docierała do adresata, którym jest Bóg, by Mu się podobała i przede wszystkim była "skuteczna" zarówno dla relacji naszej z Bogiem, jak i jako pokarm dla naszej duszy, musi być spełnionych kilka warunków.
Po pierwsze pokora, która jest światłem prawdy i jest pierwszą oznaką modlitwy. Uczę się stawać przed Bogiem takim, jakim jestem, a nie takim, jakim chciałbym być. Odrzucam maski. Określam zgodnie z prawdą swoje położenie, stan ducha. Szczerze mówię nawet o pustce, którą czuję w sercu.
Po drugie trzeba zauważyć miłość Boga do nas samych. Bóg mnie kocha! To podstawa modlitwy, która określa naszą relację z Bogiem. Modlitwa będzie przyjemnością, będzie prosta i niewymuszona jeśli uświadomię sobie i będę pewny, że Bóg mnie kocha, mocno, bezwarunkowo, wiernie, mimo nie zawsze właściwej mojej postawy, mimo braków i słabości. Bardzo pomocne w budowaniu tej pewności i wiary w Bożą miłość jest codzienne dziękczynienie i czytanie Pisma Świętego przez pryzmat Ojcowskiej miłości.
Po trzecie trzeba nauczyć się ofiarować siebie Bogu. Trzeba samemu kochać.
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz