Kolejnych kilka słów na temat modlitwy. Dzielę się z Tobą nowymi doświadczeniami i tym, czego nauczyłem się podczas tych kilku dni w opactwie. Ja sam wiem, że będę się uczyć modlić przez całe życie i że moja rozmowa z Bogiem wciąż na nowo przechodzić będzie zmiany, będzie ewoluować ale wierzę, że pod Jego okiem powoli wszystkiego się nauczę.
Czasami zdarza mi się w trakcie modlitwy czuć pustkę ale nierzadko przeszkadzają mi także rozproszenia. To ograniczenia z którymi należy nauczyć się z jednej strony współżyć, a z drugiej próbować z nimi walczyć. Ponieważ złem nie tyle jest bycie roztargnionym ale przyzwyczajenie się do takiego stanu i lekceważenie go. Andrea Gasparino powiedział, że rozproszenie to rak modlitwy. Można także z powodzeniem powiedzieć, że to brak szacunku i respektu w stosunku do Pana Boga. Czasami zamiast rozmawiać z Bogiem w stanie roztargnienia lepiej jest po prostu zamilknąć.
W modlitwie mogą zdarzyć się dwie niebezpieczne sytuacje. Rozproszenie może spowodować, że zamiast znaleźć się na drodze do Boga, znajdziemy się w rowie. Albo tak bardzo skoncentrujemy się na słowach, zapominając zupełnie o Bogu, że staniemy na drodze i utkniemy tam. Można tą sytuację porównać do dzieci, które uczą się czytać. Tak bardzo skupiają się na sylabizowaniu słów, że nie rozumieją sensu czytanego tekstu.
Oto, jak możemy walczyć z błędami w czasie modlitwy:
- częściej niż gotowymi formułami, módlmy się spontanicznie, własnymi słowami,
- stosujmy przystanki, oddechy dla duszy, by pogłębić myśl i nawiązać lepszy kontakt i więź z Bogiem,
- zwierzajmy się i zwracajmy bezpośrednio do Boga,
- stosujmy niewielką ilość słów ale za to uporczywie i konsekwentnie,
- używajmy od czasu do czasu technikę oddechu,
- podkreślajmy słowa, które dają nam moc, siłę, nadzieję.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz