piątek, 29 listopada 2013

otwórz mnie na Twoją moc



     Boże pragnę otworzyć się na Twoją moc, która potrafi przemieniać mój sposób myślenia, wartościowania i postrzegania świata.
     Pragnę, byś mnie odmienił, moje serce, mój umysł, całego mnie. Pragnę tej zmiany, dzięki której będę mógł lepiej rozpoznać Twoją wolę. Uwielbiam Cię w nadziei przemiany, która sięga tam, gdzie mój własny wysiłek zawodzi.
     Uwielbiam Cię w tym, że nawet z mojego grzechu możesz uczynić budulec do tworzenia mojej świętości. Oczyszczaj mnie Panie i chroń przed rezygnacją w mojej słabości.

pozwólcie się przemieniać

  Nie dziwmy się, że przez wiele wiele lat na drodze naszego życia wewnętrznego, będziemy

ponosili same porażki. Nie dziwmy się, że nasze życie wewnętrzne, kiedy popatrzymy wstecz

okazuje się prawdziwym pobojowiskiem naszych dobrych postanowień (...) Nie przejmujmy się

tym, Bo w gruncie rzeczy jest to pobojowisko, na którym umiera nasza pycha.

(ks. Franciszek Blachnicki)

 

Pozwólcie się przemieniać !!!

 

     Właśnie rozmawiałem ze znajomą i przeżyłem swego rodzaju deja vu. Po raz kolejny

uświadomiłem sobie, jak ogromną pracę wykonał we mnie Bóg. Jak mnie zmienia każdego dnia

pod wpływem dotyku Ojcowskiej Ręki.

Najważniejsze, by dać Bogu szansę, aby wciąż na nowo pomagał nam odnawiać nasz umysł.

 

    A odnawiać umysł to stawać w prawdzie, to szczerze mówić sobie o podtekstach moich

motywacji, gdzie dbam o swoje, gdzie wyłazi mój egoizm. Ten proces odnawiania umysłu

dokonuje się zawsze wtedy, kiedy szczerze dokonujemy rachunku sumienia.

    Jeżeli staje w prawdzie, odsłaniają się prawdziwe sprężyny mojego działania i to, co mnie

naprawdę motywuje. I czasami faktycznie człowiek może zwątpić, kiedy widzi, ile w nim jeszcze

najzwyklejszej, czystej pychy. W takich momentach broni nas prawdziwy obraz Pana Boga,

przekonanie, że On nigdy ze mnie nie zrezygnuje, że ciągle nade mną pracuje, aby wykształcić we

mnie coraz bardziej charakter dobrego człowieka. 

czwartek, 28 listopada 2013

wiem już czego szukam


wiem już, czego szukam
wiem już, dlaczego wciąż wyruszam,
dlaczego wszystko zostawiam, by iść naprzód
dlaczego nie zadowala mnie trwanie w szarym porządku dnia

szukam miłości
szukam prawdy
szukam wolności
szukam sensu
szukam życia

chcę czuć, przeżywać, rozkoszować się
chcę doświadczać intensywnie
nie chcę zanurzyć się na chwilę
lecz trwać prawdziwie

chcę Ci towarzyszyć w tej drodze do źródła
chcę trwać przy Tobie, cokolwiek przyjdzie
potrzeba bliskości i więzi,
by wędrować przez życie
by otworzyć drzwi, za którymi świeci słońce
 

Izaak - on się uśmiecha

Ty Panie znasz tajniki serca.
(Ps 44)

Bo nie zaufałem mojemu łukowi, ani mój miecz mnie nie ocalił.
Lecz Ty nas wybawiłeś od wrogów i zawstydziłeś tych, co nas nienawidzą.
(Ps 44)
  
We wszelkich przeciwnościach odnosimy pełne zwycięstwo dzięki Temu, który nas umiłował. 
(Rz 8, 37)

Otwórz, Panie, moje oczy.
(Ps 18)

Prośmy o to, aby Bóg nam pomagał i abyśmy my Mu nie przeszkadzali. (!!!)
(zasłyszane u Misjonarzy Rodziny Świętej)

jeśli będziemy owcami, zwyciężymy, jeśli wilkami - ulegniemy

Homilia św. Jana Chryzostoma, biskupa, do Ewangelii św. Mateusza

 
    Jak długo pozostajemy owcami, zwyciężamy; otoczeni niezliczoną gromadą wilków, jesteśmy mocniejsi. Gdy jednak stajemy się wilkami, ulegamy, ponieważ jesteśmy pozbawieni pomocy Dobrego Pasterza. Wszak nie jest On pasterzem wilków, ale owiec; dlatego opuszcza cię i odchodzi, gdy nie oczekujesz, aby okazał swoją potęgę.
    Chrystus jakby chciał powiedzieć: Nie trwóżcie się, że gdy wysyłam was między wilki, nakazuję zachowywać się jak owce i jak gołębice. Mógłbym rozporządzić inaczej i posłać was nie narażając na żadne niebezpieczeństwo; mógłbym nie czynić was owcami słabszymi od wilków, ale straszniejszymi od lwów. Ale tak właśnie trzeba. W ten sposób uwidoczni się
wasze męstwo i rozsławi moja potęga.
    To właśnie powiedział świętemu Pawłowi: "Wystarczy ci mojej łaski, albowiem moc moja objawia się w słabości". To Ja postanowiłem - zda się mówić Chrystus - abyście takimi byli. Gdy przeto mówi: "Posyłam was jak owce", to jakby dodaje: Nie lękajcie się, wiem doskonale, że właśnie wtedy nie zwycięży was żaden nieprzyjaciel.
     Aby zaś nie popadli w bezczynność i nie wydawało się im, że wszystko otrzymają zupełnie za darmo, że otrzymają nagrodę bez wysiłku, dodaje: "Bądźcie więc roztropni jak węże, a prości jak gołębie". Na cóż jednak się przyda - zapytają - nasza roztropność pośród tak licznych niebezpieczeństw? Jakże możemy zachować roztropność, miotani tylu falami?         

     
    Czegóż może dokonać nawet najroztropniejsza owca otoczona gromadą wilków? Na co się zda choćby największa prostota gołębia, skoro zostanie osaczony przez wiele sępów? Na nic w wypadku stworzeń nierozumnych, ale gdy o was idzie na bardzo wiele.
     Zobaczmy, jaki rodzaj roztropności jest tu wymagany. Roztropność węża - mówi Pan. Podobnie jak wąż porzuca wszystko, nawet część swego ciała, byle tylko ocalić głowę, tak i ty - powiada - z wyjątkiem wiary porzuć wszystko: bogactwo, ciało, a nawet życie. Wiara jest bowiem głową i korzeniem. Gdy wiarę ocalisz, to choćbyś wszystko inne postradał, odzyskasz w daleko większym stopniu. 
    Dlatego Pan nie poleca samej tylko prostoty ani samej tylko roztropności, ale jedno i drugie zarazem, aby w ten sposób stały się naprawdę cnotą. Potrzebna jest roztropność węża, abyś unikał śmiertelnych ran, potrzebna też prostota gołębia, abyś nie szukał zemsty na tych, co cię skrzywdzili, ani żądał kary na tych, co knują zasadzki.
Na nic się zda roztropność, jeśli zabraknie prostoty.


    I niech nikt nie sądzi, że tych poleceń nie da się spełnić. Pan wie lepiej niż ktokolwiek inny, jak się rzeczy mają. Wie, że przemocy nie pokonuje się przemocą, ale łagodnością.

środa, 27 listopada 2013

dobry człowiek też może upaść - Jacek Salij OP

    Wiele zależy nie od tego, co się przyjmuje ale od tego, kto przyjmuje.

    W jakimś sensie jest sprawą drugorzędną, czy spotyka nas dobro, czy zło. Bo naprawdę istotne jest to, czy całą naszą nadzieję pokładamy w Bogu, czy może jesteśmy od Niego daleko. Bo jeśli staramy się zawierzyć Bogu całych siebie, to nawet doznawane zło nie oddali nas od Niego, a może nawet jeszcze bardziej do Niego przybliży. Jeśli zaś jesteśmy daleko od Boga, to nawet największe Jego dary potrafimy sprofanować i użyć do złych celów.

    Człowiek dobry, jak mówi św. Augustyn, może upaść, a dobre dary Boże nieraz, w naszej przewrotności, czynimy okazją do złego.

miłość, która wszystko znosi

MIŁOŚĆ, KTÓRA WSZYSTKO ZNOSI, WSZYSTKIEMU WIERZY I WE WSZYSTKIM POKŁADA NADZIEJĘ - według Moniki

    Mam wrażenie, że brzmi bardzo abstrakcyjnie. Wszak nas nauczono czegoś dokładnie odwrotnego - mamy być czujni, absolutnie nie wierzyć na słowo, wszystko najpierw dokładnie  sprawdzić. Wdrukowano nam, aby uważnie czytać to, co zapisane jest małym druczkiem, zwracać szczególną uwagę na to, co oznaczone zostało gwiazdką. Wszystkiemu wierzyć - przecież to szczyt naiwności.
     Rzeczywiście potrzeba dużo dobrej woli, aby zrozumieć i zaakceptować przesłanie świętego Pawła, które zaczerpnął od Jezusa Chrystusa. Obraz miłości, który przedstawia wcale nie jest utopijny,tyle tylko, że grzech człowieka spowodował, iż rozmyły się granice i pozamieniały znaczenia słów. 

    Miłość, której tak naprawdę w głębi serca najbardziej pragniemy i potrzebujemy jest w stanie wszystko znieść - każde życiowe zawirowania, wszelkie niejasności. Wszystkiemu wierzy, ale nie naiwnie, a ufnie, bo zakłada dobro, a nie zło. We wszystkim pokłada nadzieję, bo doskonale wie, że często przez nasze słowa i czyny przemawia ból, nieuporządkowanie przeszłości, a nie niegodziwość. 
    Ta miłość przygląda się intencjom, szuka dobra, które często zostało przykryte złem. Nie ustawia zasadzek, aby sprawdzić i udowodnić słabość. Ona, tak jak papież Jan XXIII, na 10 razy woli 9 być oszukaną, niż miałaby ten jeden raz kogokolwiek skrzywdzić.

"Kto kocha, przyjmuje to, co dostaje, i daje, nie żądając wdzięczności. Miłość nie rachuje." ks. Jan Twardowski


(by powiększyć - kliknij na zdjęcie)

czwartek, 21 listopada 2013

:-)

czas do pracy...

    Czas wyruszyć znowu do pracy. Lubię swoją pracę ale nie zawsze jest ona łatwa  i przyjemna. Może dlatego, że mam do czynienia z drugim człowiekiem, który jest zupełnie inny, niż ja. Poza tym, jak każdy z nas, jest unikatowy z własnymi pragnieniami, marzeniami, bagażem doświadczeń i oczekiwaniami. Może też dlatego, że stawia przede mną ogromne wyzwanie, by zapomnieć o sobie i poświęcić się i ofiarować to, co we mnie dobre właśnie drugiemu człowiekowi.
   Pracuję z osobą, która jest niepełnosprawna. Ta osoba jest niewierząca. Stara się samodzielnie ogarnąć swoje emocje i krzyż, który niesie. Jest bardzo pogubiona i przepełniona złością, gniewem, beznadziejnością. Nie radzi sobie ze swoimi lękami, ze swoją chorobą, emocjami. 
    Chciałbym Was prosić o modlitwę w jej i mojej intencji. Powierzcie nas Panu Bogu, a wierzę, że On, który może wszystko, pomoże nam znaleźć właściwą drogę.
 

krok po kroku

    Chciałbym się dziś podzielić pewną historią, którą wyczytałem w książce ks. Olszewskiego "Bóg daje charyzmaty" (często cytowaną już na stronach bloga, zresztą mogę ją z powodzeniem polecić, jako lekturę na jesienne "nudne" wieczory).
    W telegraficznym skrócie: ks. Michał na prośbę dobrego znajomego, który jest "ważnym" politykiem, przyjeżdża do niego do domu, przed ważnym politycznie wydarzeniem, jest to czas po kampanii przed wyborami parlamentarnymi, by pomodlić się wspólnie i nad całą rodziną.
W domu przebywali także członkowie ochrony i ksiądz objął modlitwą także i te osoby, kładąc na ich głowy dłonie. 


    Potem jeden z ochroniarzy opowiedział szefowi, że poczuł jakieś mrowienie w palcach w trakcie tej modlitwy. Tego polityka trochę to zaciekawiło i opowiedział swoją historię. 
    Okazało się, że odkąd wyszedł z domu rodzinnego, przez dwadzieścia lat nie był w kościele. Miał dość skomplikowane życie. A kilka miesięcy temu jechał samochodem i pomyślał sobie: niby jestem katolikiem, a nigdy nie przeczytałem całego Pisma Świętego. Po pracy wszedł więc do sklepu, kupił Pismo Święte i zaczął sobie czytać. 


Po jakimś czasie przeczytał je całe. Potem pomyślał sobie tak: jestem katolikiem, przeczytałem Pismo Święte ale nigdy nie odmówiłem różańca. Poszedł do sklepu i kupił różaniec. 


Zapytał babcię pod sklepem, jak się odmawia tę modlitwę. Babcia mu wytłumaczyła, jak odmawiać minimalna wersję. Tak się modlił przez jakiś czas. Potem pomyślał sobie: co mi szkodzi wejść na chwilkę do kościoła? Tak tylko na pięć minut. No i wracając z pracy, wszedł do kościoła. Jeden dzień, drugi, trzeci. Któregoś dnia, kiedy był w kościele, wszedł ksiądz, aby odprawić mszę. On pomyślał: a co tam, zostanę. Po mszy świętej spotkał tego swojego ochroniarza, który mu opowiedział o mrówkach chodzących po plecach. 

    Dzisiaj ten człowiek żyje naprawdę fantastycznie. Na tyle, na ile może po tych wszystkich komplikacjach, robi wszystko, by być blisko Pana Boga. Nie spotkał księdza, ani papieża, anioł mu nie stanął przed oczami ale się nawrócił. Bóg działał bezpośrednio na jego serce, bez pośredników. Kroczek po kroku. To jest niesamowite. Dlatego, gdy znajdujemy się nawet przypadkowo na mszy świętej, możemy odzyskać wiarę w zmartwychwstałego Jezusa. 

środa, 20 listopada 2013

ciekawość

Budzisz we mnie ciekawość
Gdy mówisz, otwiera się wiele niewiadomych
Rzucam krótkie spojrzenia na Ciebie, na Twoje życie
z nadzieją na więcej
Nadzieja sprawia, że ciekawość we mnie rośnie jeszcze bardziej
Chcę poznać Twoje myśli
Twoje...
Chcę poznać wszystko
Chcę odkryć, co jeszcze kryje się w cieniu Twoich gestów
Ten dialog pobudza, inspiruje, czyni mnie bardziej uważnym
Ty odkrywasz detale, stawiasz odważne pytania i żądasz jasnych odpowiedzi
Sprawiasz, że
czuję,
żyję,
jestem częścią
Dlatego budzisz we mnie ciekawość Boże
:-)

wtorek, 19 listopada 2013

bez strachu nie ma odwagi

    Dziś będzie filmowo. 
Jesienne wieczory mają to do siebie, że lubię zaparzyć sobie herbatkę i obejrzeć coś ciekawego. Prace w ogrodzie zakończone, dni są szare i w ogóle coraz krótsze, dlatego mam więcej czasu na leniuchowanie. Oszukuję się, mówiąc, że nie oglądam telewizji, ponieważ nie mam telewizora, za to włączam filmy na laptopie ale w tym jest jeden zasadniczy plus, mogę wybrać to, co wydaje mi się interesujące. 
    I wczoraj odkryłem kolejną niebagatelną historię niewidomego nauczyciela, który trafia do ośrodka dla dzieci tak samo, jak on pozbawionych zmysłu wzroku. 


Film nosi tytuł „Imagine”, a reżyserem jest Andrzej Jakimowski, jest to produkcja polsko-francusko, brytyjsko – portugalska. 


    Nie chcę opowiadać całego filmu. Powiem tylko, że jest bardzo ciepły i trochę tajemniczy. Zabawne, ponieważ choć naprawdę głęboko, to jakże delikatnie pokazuje kwestię zaufania, poddania się, miłości i przyjaźni. To film opowiadający o marzeniach, granicach i dążeniu do celu. 


Ale zostawiam ocenę tym, którzy zdecydują się go obejrzeć.

    Ja natomiast opowiem tylko jedną niesamowitą scenę, kiedy owy nauczyciel Ian wraz ze swoim podopiecznym wyruszają na poszukiwanie pobliskiego portu, gdzie według nauczyciela powinien stać ogromny statek.
    Muszę tutaj dodać, że dzieci w ośrodku od samego początku nie potrafią wyzbyć się podejrzenia, że Ian oszukuje, iż nie widzi. Następujące po sobie wydarzenia niejako potęgują ich nieufność. 

    W końcu dwójka głównych bohaterów trafia do portu, gdzie rzekomo stają przed olbrzymim statkiem. 


Uczeń nadal sceptyczny i niewierzący. Poddaje pod wątpliwość istnienie tego morskiego kolosa. Żąda dowodów. 

Na co nauczyciel mówi:
- co słyszysz?
- nic – odpowiada chłopiec
Wtedy mężczyzna proponuje:
- najpierw go sobie wyobraź, a wtedy on przemówi i usłyszysz go.

    W tym momencie uświadomiłem sobie, że tak samo jest z Bogiem. Staramy się Go poznać, zrozumieć, zobaczyć, poczuć, doświadczyć. Jak często stoimy, jak ten chłopiec w porcie? Nie dowierzając. Z góry wątpiąc. I może tak bardzo pragnąc, że te pragnienia zasłaniają nam prawdę i obraz Boga? Szukamy różnych sposobów.
     A może wystarczy po prostu przystanąć? Wyobrazić sobie Boga. Wyobrazić sobie, że stoję przed Nim. Uwierzyć w Jego istnienie.

A wtedy może On przemówi?
I usłyszę Go.

Izaak - on się uśmiecha

Proście Pana o deszcz w porze wiosennej, bo Pan zsyła deszcze obfite, daje każdemu zieleń na polu.
(Za 10,1)
  
Panie, tak wzniosłe są Twe wyroki, że ich nie pojmuje.
(Ps 10)

Wzgardź pochlebstwem świata.
(brewiarz - wspomnienie św. Salomei)

Stańcie się wszystkim dla wszystkich, by pozyskać chociaż niektórych dla Ewangelii.
( św. Paweł)

Miejmy w sobie bojaźń Bożą, która będzie lękiem przed tym, by nie obrazić Boga, którego kocham i który mnie kocha, będzie pełnieniem woli Bożej, będzie szanowaniem Boga w drugim człowieku, będzie postawą wdzięczności i dawaniem świadectwa.
(ks. Michał Olszewski - Bóg daje charyzmaty)

trzy rzeczy

    Pan rzekł: 
"Ten, kto pragnie Mi się przypodobać, niech spełnia te trzy rzeczy: po pierwsze, niech nigdy nie pozostawia bliźniego w jego niedoli lub opuszczeniu i niech zawsze ma wzgląd na braki i niedoskonałości innych. 
    Po drugie, niech w przeciwnościach ucieka się tylko do Mnie, nie uskarża się przed innymi, ale Mnie powierzy swój smutek i niepokoje swego serca. 
    Po trzecie, niech trwa przy Mnie w prawdzie. Tego, który tak czyni, przyjmę w godzinie jego śmierci, tak jak matka przyjmuje z miłością swojego syna. 

Pierwsze z tych poleceń jest Mi tak miłe, że ze względu na nie jestem gotów wymazać wszelki dług zaciągnięty względem bliźniego. Praktykowanie drugiego wyzwala z długu zaciągniętego względem siebie samego. A trzecie jest zdolne uwolnić ze wszelkich zadłużeń względem Boga".

poniedziałek, 18 listopada 2013

ocal we mnie pragnienie modlitwy...

    Boże, wiem dobrze, co znaczy pustynia w życiu modlitwy. Czasami zachowuję sie, jak ktoś, kto już stracił nadzieję, że się ona kiedykolwiek skończy. 
    A jednak podskórnie czuję, że warto zasiadać do modlitwy, do tego zmagania się o stawanie w Twojej obecności.
    I wiem, że każda z chwil spędzonych z Tobą jest jak cienka warstwa życiodajnej rosy, która chroni mnie przed całkowitym wyschnięciem, która pojawia się nie wiadomo skąd i kiedy. 

Boże, ocal we mnie moje pragnienie modlitwy.

szafelnia - Syn Człowieczy jest panem szabatu

W pewien szabat przechodził wśród zbóż, a uczniowie zrywali kłosy i wykruszając je rękami, jedli. Na to niektórzy z faryzeuszów mówili: «Czemu czynicie to, czego nie wolno czynić w szabat?» Wtedy Jezus rzekł im w odpowiedzi: «Nawet tegoście nie czytali, co uczynił Dawid, gdy był głodny on i jego ludzie? Jak wszedł do domu Bożego i wziąwszy chleby pokładne, sam jadł i dał swoim ludziom? Chociaż samym tylko kapłanom wolno je spożywać». dodał: «Syn Człowieczy jest panem szabatu». W inny szabat wszedł do synagogi i nauczał. A był tam człowiek, który miał uschłą prawą rękę. Uczeni zaś w Piśmie i faryzeusze śledzili Go, czy w szabat uzdrawia, żeby znaleźć powód do oskarżenia Go. On wszakże znał ich myśli i rzekł do człowieka, który miał uschłą rękę: «Podnieś się i stań na środku!» Podniósł się i stanął. Wtedy Jezus rzekł do nich: «Pytam was: Czy wolno w szabat dobrze czynić, czy wolno źle czynić; życie ocalić czy zniszczyć?» I spojrzawszy wkoło po wszystkich, rzekł do człowieka: «Wyciągnij rękę!» Uczynił to i jego ręka stała się znów zdrowa. Oni zaś wpadli w szał i naradzali się między sobą, co by uczynić Jezusowi.
(Łk 6, 1-11)

    Piękny fragment. Niestety odkrywający zapewne także i u nas słabości i grzechy. Mnie zmusił do refleksji i przyznania się do tego, jak często bardzo ślepo i lekceważąco podchodzę do dni Bożych. Nie chodzi tu wcale o to, że nie starałem się zachować świątecznego charakteru tego dnia. Uświadomiłem sobie, że robiłem to dla owego dnia, a nie dla Boga.
    A przecież: Syn Człowieczy jest panem szabatu.
Cokolwiek robimy, powinniśmy czynić z myślą o Nim i dla Niego.
Myślę, że tego właśnie nie potrafili zrozumieć uczeni w piśmie i faryzeusze.
     Ten fragment na pierwszy rzut oka wprowadza zamęt i z pewnością rodzi pytanie: czy Pan Jezus nakłania nas do nieprzestrzegania prawa? Pozornie można by było tak pomyśleć. Tu od razu przypominają mi się słowa Chrystusa, że nie przyszedł znieść prawa ale go wypełnić. Długo się nad tym zastanawiałem i zrozumiałem, że jak zwykle Jezus uczy nas miłości. Miłości do Boga, która objawia się w oddawaniu Mu czci i chwały, obojętnie, co robimy. I tak naprawdę uzdrowienie tego mężczyzny w synagodze było tylko częściowo dobrem dla niego. 

    Jak zwykle stało się to na chwałę Boga i po to, by otworzyć niedowiarkom oczy, wzmocnić wiarę tych, którzy kroczyli za Chrystusem. Jezus uczy nas miłości do drugiego człowieka, która pokazuje, że powinniśmy nieść pomoc nawet za cenę własnej wygody i korzyści. Na koniec uczy nas także miłości do nas samych, pokazując, że sami jesteśmy darami od Boga i ochrona naszego zdrowia, a co za tym idzie potrzeb, jest również niezmiernie ważna.
    Dla mnie z tego fragmentu płynie także inna mądrość i rada. W życiu tak często nie wiemy, jak czynić. Głowimy się nad tym, czego pragnie od nas Bóg i co byłoby zgodne z Jego wolą. A odpowiedź jest w Piśmie Świętym. Chrystus mówi: nawet tegoście nie czytali... W biblii znajdziemy odpowiedź na każde pytanie i wątpliwość. Ona jest drogowskazem i pokarmem naszego serca. 
 
    Ale jesteśmy zaślepieni złością, zawiścią i pychą i tym, że coś nie dzieje się tak, jak my tego chcemy lub pragniemy. Zastanowiły mnie słowa, że faryzeusze śledzili go, by znaleźć powód. Oni nie próbowali nawet przyjrzeć się słowom, gestom i dziełom Chrystusa. Nie chcieli ich widzieć. Zamknęli się w pochopnie wysuniętej ocenie, nie dopuszczając światła prawdy.
    Ślepa wściekłość i szaleństwo gniewu. Tak łatwo wkrada się także do naszych serc.

mów do mnie Panie

Mów do mnie Panie
Chcę słyszeć Cię
Przyjąć od Ciebie to, 
Co dla mnie masz

Nie chcę się chować
Lecz w Tobie skryć
W cieniu Twym Panie
Chcę iść

Święty, potężny jesteś Panie nasz
Przed Tobą dziś możemy stać
Dzięki łasce, nie dzięki nam samym