Jak cieszy zieleń
soczystej trawy, blask wschodzącego słońca, kolory wiosny powiedzieć może w
zasadzie każdy ale myślę, że najlepiej jednak ten, kto wraca z pustyni.
Tak. Mowa o moim przyjacielu, który powoli staje na nogi i nabiera siły. Dziś znowu długo rozmawialiśmy i nasuwają mi się teraz pewne refleksje. W tym, co napiszę nie będzie wielkiej rewelacji, ani odkrycia nowych terenów. O tym wszystkim mówi się i czyta ale pojąłem, że o wiele łatwiej zrozumieć to, gdy się tego samemu doświadczy na własnej skórze.
Tym razem zastanawialiśmy się, który to dzień: pierwszy, drugi, czy trzeci… No tak muszę wyjaśnić o co chodzi.
Zacznę od jednak
od początku. Dlaczego mój przyjaciel znalazł się na pustyni? Ponieważ jego
świat albo dokładniej jego wyobrażenie świata runęło, jak domek z kart. To w
czym pokładał swoje spełnienie, szczęście, nadzieje odeszło bezpowrotnie. Przez
chwilę wierzył, że Bóg, którego prosił o pomoc, pomoże mu. Przecież było
oczywistym, że musi się tak stać. Istniało tysiące powodów, dla których Pan powinien
go wysłuchać. Jego wizja była nieskazitelna, idealna, bez wad. Mijały dni i nic
się nie zmieniało. Próbował walczyć z powoli gasnącą wiarą i nadzieją. I tego
dnia, kiedy uświadomił sobie, że odeszło i nic tego nie zmieni, upadł i trafił
na pustynię.
Teraz przenieśmy
się ponad 2000 lat wstecz i zobaczmy pewną postać. To mężczyzna stojący ze
zwieszoną głową, jest smutny z jego oczy po policzkach płyną delikatnym
strumieniem łzy. W tak tragicznej pozie stoi on pod krzyżem. Nie ma siły, ani
najmniejszej chęci ruszyć choćby małym palce. Tkwi tak zawieszony w próżni.
Jest jednym z dwunastu, najmłodszym, jednym spośród tych, którzy zostawili
wszystko, by pójść za swoim Mistrzem. Opuścił rodzinę, pracę, przyjaciół i
uwierzy w człowieka z którym spędził ostatnie trzy lata. Uwierzył całym sercem,
że ten, który wisi teraz bez życia na krzyżu jest Mesjaszem, Zbawicielem, Synem
Bożym. A ten Syn Boży przybity do drzewa został wyszydzony, wyśmiany,
odrzucony, potraktowany, jak zwierzę, bestialsko zmasakrowany zawisł na krzyżu.
I nic się nie wydarzyło, by temu Mesjaszowi pomóc w cierpieniu, wybawić od
śmierci. Umarł po prostu po tym, jak wydał ostatni okrzyk. Odszedł. I dla tego
mężczyzny świat się nagle zawalił. Pozostała pustka, niedowierzanie,
zagubienie.
Minął pierwszy
dzień, później drugi, a na trzeci Syn Boży zmartwychwstał i nastała wielka
radość wśród apostołów. Nagle wszystko się zmieniło, a wytrwałość, wiara i
nadzieja zostały wynagrodzone. Dlatego właśnie zastanawialiśmy się, który to
dzień. Kiedyś usłyszałem piękne zdanie, by wytrwać, bo być może to jest ostatni
dzień „rozłąki i oczekiwania”, a następnego dnia przyjdzie Pan i zaświeci
słońce.
Jeśli zaufamy
Bogu, On zawsze będzie blisko, nawet wtedy, gdy nic nie będziemy czuli. Nigdy o
nas nie zapomni i kiedy będzie odpowiedni moment, pokaże nam to. Bardzo
wyraźnie ukazuje to inna historia o proroku Habakuku , którą bardzo lubię. To
strasznie krótka historia, dokładnie ma 10 zdań. Ten prorok nie wysławił się
niczym szczególnym, tylko, rzekłbym nawet, banalnie prosta czynnością. Ugotował
zupę, polewkę, którą dostarczył siedzącemu w jaskini Danielowi. Tylko tyle i aż
tyle. Jego rola jest drugoplanowa, choć uczy nas, że czasami gesty, które
wydają się nam mało ważne, mogą mieć dla innych osób ogromne znaczenie. Natomiast
dobrze jest przypatrzeć się Danielowi. Siedział w tej jaskini wg Pisma Świętego
6 dni. W którym dniu przyszedł Habakuk i dzięki swojemu pojawieniu się pokazał
Danielowi, że Bóg się nim opiekuje?
Było zaś w jamie
siedem lwów i dawano im dwa ciała ludzkie i dwie owce dziennie. Wówczas jednak
nie dano im nic, by pożarły Daniela.
W Judei zaś był prorok Habakuk. Przygotował on polewkę i rozdrobił chleb w naczyniu, i poszedł na pole, by zanieść to żniwiarzom. Anioł Pański odezwał się do Habakuka: "Zanieś posiłek, jaki masz, Danielowi do Babilonu, do jamy lwów". Habakuk odpowiedział: "Panie, nie widziałem nigdy Babilonu ani nie znam jamy lwów". Ujął go więc anioł za wierzch głowy i niosąc za włosy jego głowy przeniósł go do Babilonu na skraj jamy z prędkością wiatru. Zawołał Habakuk: "Danielu, Danielu! Weź posiłek, który ci Bóg przysyła". Daniel zaś powiedział: "Boże, pamiętałeś o mnie i nie opuściłeś tych, którzy Cię kochają". Powstawszy zaś Daniel jadł. Anioł Boży przeniósł natychmiast Habakuka w poprzednie miejsce.(Dn 14, 33-39)
W Judei zaś był prorok Habakuk. Przygotował on polewkę i rozdrobił chleb w naczyniu, i poszedł na pole, by zanieść to żniwiarzom. Anioł Pański odezwał się do Habakuka: "Zanieś posiłek, jaki masz, Danielowi do Babilonu, do jamy lwów". Habakuk odpowiedział: "Panie, nie widziałem nigdy Babilonu ani nie znam jamy lwów". Ujął go więc anioł za wierzch głowy i niosąc za włosy jego głowy przeniósł go do Babilonu na skraj jamy z prędkością wiatru. Zawołał Habakuk: "Danielu, Danielu! Weź posiłek, który ci Bóg przysyła". Daniel zaś powiedział: "Boże, pamiętałeś o mnie i nie opuściłeś tych, którzy Cię kochają". Powstawszy zaś Daniel jadł. Anioł Boży przeniósł natychmiast Habakuka w poprzednie miejsce.(Dn 14, 33-39)
Mój przyjaciel nie
wie, który to dzień ale wie, że musi wytrwać i wytrzymać, ponieważ Pan idzie mu
już na spotkanie.
Ja uwielniam Pustynię!
OdpowiedzUsuńW sumie cały rok zawsze czekałam na akcję letnią Pustyni...
Tak wtedy można się zamknąć i pobyć sma na sam...
A na końcu rekolejci Pustynnych (Pustyni Miast) jest o wschodzie słońca nad morzem na piasku Msza...
Ten klimat jest cudowny...
Nie możemy przespać poranka bo każdy wschód słońca Pana zapowiada :)