Dziś, na samym początku, chciałem poprzez tego posta podziękować Monice, która dzielnie walczyła z blogiem pod moją nieobecność (musiałem bowiem wyjechać służbowo i chcąc, czy nie chcąc, nie miałem dostępu do internetu).
Już jakiś czas temu prosiłem ją o napisanie jakiegoś tekstu, ponieważ doceniam jej zdanie i cenię sobie szczere rozmowy o Bogu. Niestety, jak to kobieta, miała sto tysięcy wymówek. A że się krępuje, a że nie da rady, nie ma pomysłu i tak cały czas. W związku z tym wykorzystałem mały fortel i niejako "wykorzystałem" jej dobre serce oraz pragnienie pomagania bliźnim.
Monika jest teraz w Australii, odkrywa nieznane lądy, przełamuje swoje granice, a przede wszystkim stara się odnaleźć sercem drogę do Boga.
Tak sobie pomyślałem, że skoro już przełamała pierwsze lody, to od czasu do czasu podzieli się z nami swoimi wrażeniami z "innego świata". Monika liczymy na Ciebie - teraz już się nie wykręcisz.
Dziękuję za to, że pod moją nieobecność nie było tu pusto. A poniższy kolarz jest niewielkim wyrazem wdzięczności.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz