Na marginesie,
wielokrotnie zastanawiałem się dlaczego Bóg z nami nie rozmawia, dlaczego nie przemawia
do nas, tak jak to się zdarzało za czasów Izraela ze Starego Testamentu. Pewnie
nigdy nie poznam odpowiedzi, bo tylko Pan Bóg zna powód. Jednakże patrząc pod
innym kątem zrozumiałem, że choć nie słyszymy Bożych Słów, tak, jak przywykliśmy
słyszeć np. ludzką mowę, Bóg mówi do nas poprzez innych ludzi i pewne sytuacje.
Musimy mięć tylko otwarte oczy i gotowe serce.
Doświadczyłem tego
niejednokrotnie na własnej skórze. oto dowód. Pewnego dnia wybrałem się do
kapliczki św. Judy Tadeusza, zabierając ze sobą kilka świeczek. Zazwyczaj nikogo
tam nie spotykam, czasami poznaję, że ktoś był na modlitwach, po stojącej,
zapalonej świeczce. Spokój i odosobnienie, które tam odczuwam, pasują mi całkowicie,
ponieważ mogę się na chwile „zapomnieć” i pogrążyć we własnych myślach. Tego
dnia, gdy byłem w drodze uświadomiłem sobie, że zapomniałem zapałek. To oczywiście
nie koniec świata ale mimo wszystko problem, ponieważ nie miałem, jak odpalić świeczki.
Nie zniechęciłem się i pomyślałem: Panie, ufam Tobie i wiem, że mi jakoś
pomożesz.
Liczyłem na to, że może ktoś był przede mną w kapliczce i zostawił coś zapalonego. Tak się jednak nie stało, pech. Postanowiłem postawić mimo wszystko swoją niezapaloną świeczkę i zatopiłem się w modlitwie. Po kilku minutach poczułem, że ktoś stoi za moimi plecami. Nagle usłyszałem słowa: „Nie chce przeszkadzać w skupieniu, położę tylko swoją świeczkę i pójdę dalej”. Odwróciłem się i zobaczyłem uśmiechniętą kobietę z wiklinowym koszem. Odpowiedziałem: „w sumie bardzo się cieszę z powodu tego „zakłócenia”, ponieważ nie mam czym odpalić swojej świeczki?.
W ten sposób Bóg pomógł mi rozwiązać mój problem, a cała paczkę zapałek dostałem od tej Pani w prezencie. To chyba była nagroda za wiarę i zaufanie.
Liczyłem na to, że może ktoś był przede mną w kapliczce i zostawił coś zapalonego. Tak się jednak nie stało, pech. Postanowiłem postawić mimo wszystko swoją niezapaloną świeczkę i zatopiłem się w modlitwie. Po kilku minutach poczułem, że ktoś stoi za moimi plecami. Nagle usłyszałem słowa: „Nie chce przeszkadzać w skupieniu, położę tylko swoją świeczkę i pójdę dalej”. Odwróciłem się i zobaczyłem uśmiechniętą kobietę z wiklinowym koszem. Odpowiedziałem: „w sumie bardzo się cieszę z powodu tego „zakłócenia”, ponieważ nie mam czym odpalić swojej świeczki?.
W ten sposób Bóg pomógł mi rozwiązać mój problem, a cała paczkę zapałek dostałem od tej Pani w prezencie. To chyba była nagroda za wiarę i zaufanie.
Druga sytuacja jest dość podobna, choć tym razem Pan Bóg pokazał
mi także swoje poczucie humoru i dał pewną lekcję, której nie zapomnę. Początek
historii jest taki sam. Starzeję się i coraz częściej robię się zapominalski.
Tym razem nikt nie przyszedł, by podarować mi paczkę zapałek. Zmuszony byłem
faktycznie zostawić niezapaloną świeczkę.
Działko się to pewnego słonecznego dnia, dość wczesnym rankiem. Tego samego dnia ale popołudniu wybrałem się z moim niepełnosprawnym podopiecznym na długi spacer. Miejscowość, w której historia ta mam miejsce, jest bardzo niewielkim, malowniczo położonym miasteczkiem. Wędrowaliśmy kilka godzin i w owym momencie byliśmy już w drodze do domu. Dodam, że znajdowaliśmy się na drugim końcu miejscowości w stosunku do kapliczki św. Judy Tadeusza.
Nagle na drodze zauważyłem leżącą zapalniczkę. Podniosłem ją. Możesz mi nie uwierzyć ale od razu pomyślałem o mojej niezapalonej świeczce. I stwierdziłem, że to nie przypadek. Oczywiście nadłożyliśmy drogi i udaliśmy się do kapliczki. Zapaliłem moją, nadal samotną, niezapaloną świeczkę, znalezioną zapalniczką. Wtedy to zrozumiałem, że często mając problemy, obmyślamy własne rozwiązania i nie pokładamy naszego zaufania w Bogu. Myślę, że Bóg pokazał mi tego dnia, że zawsze jest ze mną i pragnie bym Mu zaufał. Nie zawsze rozwiązanie problemu przyjdzie tak, jak ja sobie to wymyślę i wymarzę, często stanie się to w zupełnie inny sposób i co ważne, nie wtedy, kiedy według mnie będzie to odpowiedni moment. Tylko Pan zna najlepsze rozwiązanie i właściwy czas na wszystko. Dlatego uczę się częściej ufać i poddawać się Jego woli i rzadziej opierać się na moich własnych wyobrażeniach.
Działko się to pewnego słonecznego dnia, dość wczesnym rankiem. Tego samego dnia ale popołudniu wybrałem się z moim niepełnosprawnym podopiecznym na długi spacer. Miejscowość, w której historia ta mam miejsce, jest bardzo niewielkim, malowniczo położonym miasteczkiem. Wędrowaliśmy kilka godzin i w owym momencie byliśmy już w drodze do domu. Dodam, że znajdowaliśmy się na drugim końcu miejscowości w stosunku do kapliczki św. Judy Tadeusza.
Nagle na drodze zauważyłem leżącą zapalniczkę. Podniosłem ją. Możesz mi nie uwierzyć ale od razu pomyślałem o mojej niezapalonej świeczce. I stwierdziłem, że to nie przypadek. Oczywiście nadłożyliśmy drogi i udaliśmy się do kapliczki. Zapaliłem moją, nadal samotną, niezapaloną świeczkę, znalezioną zapalniczką. Wtedy to zrozumiałem, że często mając problemy, obmyślamy własne rozwiązania i nie pokładamy naszego zaufania w Bogu. Myślę, że Bóg pokazał mi tego dnia, że zawsze jest ze mną i pragnie bym Mu zaufał. Nie zawsze rozwiązanie problemu przyjdzie tak, jak ja sobie to wymyślę i wymarzę, często stanie się to w zupełnie inny sposób i co ważne, nie wtedy, kiedy według mnie będzie to odpowiedni moment. Tylko Pan zna najlepsze rozwiązanie i właściwy czas na wszystko. Dlatego uczę się częściej ufać i poddawać się Jego woli i rzadziej opierać się na moich własnych wyobrażeniach.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz