Przyszło mi do głowy, że Bóg ukrywa przed nami swoją miłość w pewnym dość określonym celu. Z pewnością wielu z nas doświadcza oschłości np. podczas przyjmowania Komunii świętej. Niejednego boli serce: oto „najbardziej uroczysta chwila w życiu”, jak o niej pisała św. Siostra Faustyna, a tu… nic. Głucha cisza. Żadnych wzniosłych uczuć, żadnych szczególnych poruszeń serca. Pewnego razu, gdy tak właśnie było ze mną, pomyślałam sobie: „Gdybym mogła Cię usłyszeć! Gdybym mogła usłyszeć: „Tęskniłem za tobą…”
To jedno by wystarczyło, bym rzuciła się dla Ciebie w przepaść… Gdyby tylko tak powiedział!” Tak myślałam: gdyby mógł, gdyby chciał powiedzieć mi wyraźnie, że kocha, że czeka…- nie było by rzeczy, której nie zrobiłabym, by tę miłość zatrzymać, ukochać, odwzajemnić… Czy można się dziwić świętym, że daliby się pokroić i rozszarpać na kawałki dla tej Miłości? Każdy by dla niej oszalał…
I nagle zapaliło się małe światełko: gdyby mi Jezus teraz ukazał swoją miłość bez zasłon, taką jaka jest, ja bym Go nie pokochała – ja bym się od Niego UZALEŻNIŁA. To jest pewne, nie ma co do tego żadnych wątpliwości. W stanie, w jakim jestem: nieuporządkowania, egoizmu, pychy i innych słabości natury i charakteru, nie mogłabym pokochać Go w sposób dojrzały, dla Niego samego. Kochałabym to, co dla MNIE znaczy, ze względu na to, co MI daje. To było odkrycie kopernikańskie! Zrozumiałam, że dlatego Jezus objawia mi swoją miłość za pośrednictwem wiary: przez modlitwę, Słowo Boże, sakramenty, miłość innych ludzi. Dopóki człowiek pozostaje niewolnikiem swojego egoizmu, wiara ma za zadanie oczyszczać jego serce. Gdy przemieni się ono dostatecznie, wiara nadal będzie w nim przebywać, ale będzie miała wówczas charakter jednoczący – nie będzie odczuwana jako przeszkoda w komunikacji, ale jako najdoskonalszy na ziemi środek dialogu z Bogiem. Ale to potem.
Hm. Nie wpadłabym na to… Pan nie chce, bym była uzależniona. Nawet od Jego miłości. Chce mnie mieć wolną. Jego miłość pozostawia mnie doskonale wolną… Wolność to cud i dar Bożej miłości. My jednak po grzechu przyzwyczajeni jesteśmy do bycia niewolnikami. Czasem się nawet sami tego domagamy, jak widać…
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz