W miarę jak przyzwyczaiłem się do ciemności i jak ta twarz
wyłaniała się z mroku niczym biały krążek, wzrastało we mnie
poczucie światła.
(Martą Robin)
Adoracja Najświętszego Sakramentu:
jest też przedłużeniem komunii świętej. Bardzo często chcemy przeżywać komunię, doświadczać jej, tymczasem zazwyczaj nic nie czujemy a jedynie co czujemy, to oschłość. Bóg jednak oszczędza nas przed poczuciem jego obecności gdyż — cytując z książki zacytowanego o. Tomasza Kwiecienia — „gdybym naprawdę poczuł, to zginąłbym z nadmiaru”.
jest też przedłużeniem komunii świętej. Bardzo często chcemy przeżywać komunię, doświadczać jej, tymczasem zazwyczaj nic nie czujemy a jedynie co czujemy, to oschłość. Bóg jednak oszczędza nas przed poczuciem jego obecności gdyż — cytując z książki zacytowanego o. Tomasza Kwiecienia — „gdybym naprawdę poczuł, to zginąłbym z nadmiaru”.
Pierwszy etap adoracji to po prostu wejść w nią i pozostać. Szczerba porównuje to do relacji dwóch osób, które chcą się poznawać a miarę jak są blisko siebie aż pojawia się miejsce na ciszę, która jest znakiem, że te osoby są naprawdę bliskie sobie. Ważné, by to przenieść na relację z Bogiem. To jest ten czas, kiedy człowiek przekonuje się, że Bóg odpowiada na jego pragnienia i troszczy się o niego. Jest to ten etap w którym człowiek kształtuje w sobie prawdziwy obraz Boga miłującego.
W tym etapie ważna jest bierność. Człowiek powinien pozwolić się kochać Bogu, przyjmować Jego miłość, trzeba sobie uświadomić, że to Bóg pierwszy wyszedł nam na spotkanie, że my nawet w małym stopniu nie jesteśmy w stanie kochać Jego jak On nas.
Zazwyczaj wtedy pojawia się problem z myślami. Okazuje się, że coraz ciężej nam wytrzymać nawet kilka minut na adoracji, że nie doznajemy wzniosłych uczuć a myśli wędrują w inne dziedziny naszego życia. Jest to typowy etap na modlitwie w którym łatwo się zniechęcić a jeśli trwamy, to dlatego, że pamiętamy, że czegoś przecież doświadczyliśmy, wiemy, że przecież Bóg nas kocha.
Jeżeli człowiek przejdzie ten etap, po jakimś czasie spostrzeże radość na skutek innego skupienia, które św. Teresa z Avila nazywa nadprzyrodzonym. Jest to skupienie wewnętrzne w którym człowiekowi nie przeszkadzają już natarczywe myśli, ani nie przeszkadza trwanie w ciszy.
Ten etap przygotowuje do kolejnego jakim jest odpocznienie. Dusza wtedy jest spokojna, bo doznaje nadprzyrodzonych pociech a ból sprawiają jedynie nasze moralne upadki.
Tak dochodzimy do modlitwy w duchu, co oznacza, że zaczynamy „modlić się nieustannie”. Doświadczamy, poznajemy, doznajemy miłości osobowej i niczego więcej już nie pragniemy.
Dopiero tutaj trafiłem przypadkowo na opisane odczucia podczas adoracji. Musze przyznać ze w moim przypadku odczuwam spokój w sercu. Jest to tym bardziej dziwne ponieważ po zaleczonej tarczycy pozostało mi niejako w spadku wysokie tętno i uspokaja się jedynie wskutek używania leków lub właśnie podczas adoracji.
OdpowiedzUsuń