Dziś opowiem Ci ciekawą historię, która usłyszałem kiedyś na
rekolekcjach. Pokazuje ona w prosty sposób siłę zaufania i odpowiedzialność,
jaką nosimy.
Wyobraź sobie ogromne zielone pastwiska. A na nich pasące się owce.
Stado jest
tak duże, że potrzeba kilku pasterzy. Jedno z pastwisk leży nad urwiskiem i
pewnego dnia jedna z owiec nieopatrznie zbliżyła się do krawędzi w poszukiwaniu
świeżej, soczystej trawy. Wychyliwszy się zachłannie, spadła. Miała jednak na
szczęście, ponieważ zatrzymała się kilka metrów niżej na niewielkiej półce
skalnej. Pasterze dość szybko dowiedzieli się o sytuacji, po tym, jak owca
zaczęła przeraźliwie beczeć. Zebrali się, by podjąć decyzje, co dalej.
Stwierdzili, że jedynym sposobem na ocalenie owcy, będzie spuszczenie kogoś na
linie na półkę skalną, a później wciągnięcie pasterza ze zwierzęciem. Zrozumieli
jednak, że muszą między sobą wybrać najmniejszą i najlżejszą osobę. I padło na
małego chłopca, który był miedzy nimi. Ten jednak ze strachu nie zgodził się.
Reszta pasterzy próbowała go przekonać i nakłonić do pomocy. Po dłuższej chwili
chłopiec zgodził się ale pod jednym warunkiem, że linę będzie trzymał jego
ojciec.
Natychmiast sprowadzono ojca chłopca. Później wszystko działo się dość
szybko i sprawnie. Ojciec spuścił swojego syna na linie, a gdy ten pochwycił
owcę, wciągnął go na górę.
Historia ta nie jest może porywająca, nie ma nieoczekiwanych
zwrotów akcji, nie ma barwnych postaci i zdarzeń. Jest prosta i nieskomplikowana
ale mnie w jakiś magiczny sposób zaczarowała. Być może dlatego, że chciałbym
mieć takie zaufanie do swojego Ojca. Staram się uczyć Jego miłości i poznawać
Jego prawdziwe oblicze.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz