Ostatnio na kazaniu usłyszałem
ciekawe określenie, które bardzo mi się spodobało. A mianowicie
usłyszałem o Bożej pedagogice. I faktycznie, patrząc na swoje
przemiany i to, jak kształtuje mnie Pan Bóg, muszę przyznać, że
jest On najlepszym nauczycielem.
(miałem dziś problemy w dobraniu zdjęć - czysta improwizacja)
Niedawno zdarzyła mi się pewna
sytuacja, kiedy Pan znowu pokazał mi moją niecierpliwość. Ale nie
po to, by mi ja wytknąć ale po to, bym ją zobaczył, przemyślał
i zrozumiał, że nic dobrego z niej nie płynie.
Świadomość czegoś jest pierwszym
krokiem do tego, by móc nad tym pracować.
Był to ostatni dzień rekolekcji.
Spędziłem kilka dni u misjonarzy Rodziny Świętej. Postanowiłem
pójść do Kościoła, by zrobić parę zdjęć. To miejsce jest
niesamowite, czuje się tam zawsze tak bezpiecznie i spokojnie.
Wnętrze Kościoła nie jest bogate ale ma kilka tak pięknych
elementów, a co najważniejsze ja zawsze czuje tam obecność Ducha
Świętego. Z powodzeniem mogę powiedzieć, że Duch Boży grasuje
tam po korytarzach.
Poszedłem do Kościoła po śniadaniu,
było jeszcze dość wcześnie. Pora roku, a przede wszystkim pora
dnia powodowała, że w Kościele nie było jeszcze dobrego
oświetlania. Wchodząc do środka stwierdziłem, że jest za
wcześnie na zdjęcia, ponieważ panuje tam półmrok. Dzień
zapowiadał się naprawdę pięknie, ale choć niebo było czyste, to
słońce dopiero budziło się do życia i nadal było dość słabe
i nie dawało wystarczającej ilości światła.
Ale ja przyszedłem do Kościoła z
zamiarem zrobienia zdjęć. Trzymałem się swojej decyzji, uparłem
się. Mimo tego, że wiedziałem, że jest za ciemno, postanowiłem
pstrykać.
Oczywiście po długiej sesji, choć z
góry wiedziałem, że tak będzie, oglądając i oceniając fotki,
stwierdziłem, że są niewyraźne i ciemne. Wiedziałem, że
najprawdopodobniej, co ja mówię, na pewno po południu wrócę, by
całą procedurę powtórzyć.
Wtedy usiadłem w ławce i uświadomiłem
sobie, że przez tą sytuacją Pan Bóg pokazuje mi moją
niecierpliwość i upartość. Wchodząc do Kościoła, a także w
trakcie robienia zdjęć wiedziałem, że światło jest
niewystarczające. Mój wewnętrzny głos cały czas mi o tym mówił.
Wiem, że to jest bardzo błaha i nic nie znacząca sprawa ale
podobnie bywa w sytuacjach poważniejszych. W sytuacjach, kiedy muszę
podjąć trudne decyzję, kiedy słucham głosu swojego serca i
sumienia i staram się rozeznać, jak jest wola Boga.
Czasem słyszę
ten głos, a jednak kieruję się swoim myśleniem, upartością,
pychą i zazwyczaj nic dobrego z tego nie wynika. Wydaje mi się, że
moje rozwiązanie będzie lepsze, choć głos wewnątrz mówi coś
innego. Zdarza się, że ponoszę dość bolesne konsekwencje, by
stwierdzić, że nie miałem racji i że trzeba było zrobić, tak,
jak podpowiadało mi serce.
Ta sytuacja w Kościele uświadomiła
mi też inna rzecz, że na wszystko musi być odpowiedni czas i
miejsce. Pan Bóg zna ten właściwy moment. A ja jakże często
upieram się przy swoim, robię rzeczy według własnego pomysłu,
nie słuchają i nie ufając Panu Bogu. Przez to marnuję czas, mogąc
w tym momencie zrobić coś innego. Co więcej, być może nie jestem
wystarczająco dojrzały, by stało się to, czego pragnę. Czasami
dobrze jest poczekać, by to co chcemy, aby się stało, było dobre
i przyniosło najlepsze owoce.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz