Pogoda dziś nie zachęca do spacerów
ale mi ona nie przeszkadza. Postanowiłem wyrwać się z ram
codzienności, by pobyć trochę z Panem Bogiem i z samym sobą.
Idę polną drogą, jasny piasek
skrzypi pod ciężarem moich butów. Dookoła, gdzie tylko sięgnę
wzrokiem lasy i pola. Nade mną szare niebo, lekka mgła zawisła nad
ziemią. I ta panująca i wszechobecna cisza, tylko w oddali krzyk
ptaka.
Nagle zauważyłem żuka leśnego.
Ospałym, powolnym krokiem poruszał się wzdłuż drogi.
Przystanąłem. Powiedziałem do niego: „kolego, co ty tutaj
robisz? Przecież to już nie ta pora. Powinieneś już dawno zakopać
się na zimę”.
A tu późna jesień, temperatury
wyraźnie spadają, natura zasypia powoli na zimę, a ten mały
żuczek idzie sobie polna drogą, drogą, która na pewno nie jest
dla niego bezpiecznym miejscem. Jednak on, mimo wszystko, wytrwale i
uparcie podążą w jakimś kierunku.
Pomyślałem sobie, że i ja czasami
znajduje się w takiej samej sytuacji, jak on. Nie zawsze rozumiem
to, co mnie spotyka, czasami nie do końca wiem, dokąd zmierzam. Na
domiar złego zewsząd spadają na mnie przeciwności losu i
trudności. Nie zawsze potrafię sobie z nimi poradzić i wtedy czuję
się tak, jakbym znalazł się w niewłaściwym miejscu i czasie.
Wówczas instynktownie stawiam krok za krokiem, zmierzając w jakimś
celu.
Instynkt.
Chciałbym, by to nie był instynkt.
Chciałbym był to była łaska i miłosierdzie Pana Boga. Mądrość
i światło Ducha Świętego, który zaprowadzi mnie tam, dokąd mam
pójść. Nawet jeśli nie będę rozumiał, gdzie jestem, bym był
na dobrej drodze.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz