Wszedłem do domu. Za oknem milcząca ciemność. Tylko gwiazdy na niebie mrugają do mnie znajomo.
Cisza....
To był intensywny i niesamowity weekend. Czas beztroskiego odpoczynku, niemyślenia o wszelkich aspektach rzeczywistości. Chwila zatrzymania się w biegu. Inspirujące rozmowy, żywe dyskusje, spory i ogrom śmiechu.
Owocem letnich rekolekcji, oprócz duchowych zmian i emocji, stała się kilkuosobowa grupa.
Postanowiliśmy spotykać się od czasu do czasu, by wspólnie pobyć. Póki co, zjeżdżamy się w stolicy ale zaplanowane mamy wyjazdy na Warmię i Pomorze. Choć, jak będzie, pokaże nam przyszłość.
Tym razem wędrowaliśmy po Puszczy Kampinowskiej.
Nasz marsz nie był zbyt wymagający, ponieważ mieliśmy 5 plecaków pełnych jedzenia i "zmuszeni " byliśmy robić częste przerwy, by pozbyć się balastu.
Najważniejsze jest jednak to, że poznaliśmy łosia Stefana,
który stał się znakiem rozpoznawczym naszej grupy i powodem naprawdę dobrego humoru.
Las podzielił się z nami swoimi bogatymi darami. Choć, przede wszystkim dał możliwość oderwania się od problemów i sprzyjał ożywionym rozmowom o Bogu i tym, co nas porusza.
Wspólna modlitwa, dyskusje, radość i śmiech, tysiące zdjęć i kilka odcisków o tyle bogatsi wróciliśmy do domu, by oddać się przyjemności długiej kolacji, składającej się z kilku dań głównych, przystawek i deseru.
Czas minął szybko i po niedzielnej mszy nadszedł czas żegnać pierwszą "dezerterującą"przedwcześnie osobę. Było nam dotkliwie smutno ale wykonując taniec łosia Stefana, postanowiliśmy być, jak patelnia i nie przywierać, nie czepiać się i nie więzić złymi i niepotrzebnymi emocjami. Wierzymy, że czas minie szybko i wkrótce znowu się spotkamy.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz