środa, 28 sierpnia 2013

Szafelnia - może wejrzy Pan na moje utrapienie

    Całe zamieszanie, które towarzyszyło mi w ostatnim czasie nie przeszkodziło mi tylko w jednym, by nadal z ogromną ciekawością „analizować” drugą Księgę Samuela i dziś przedstawiam kolejny fragment:
 
Potem zwrócił się Dawid do Abiszaja i do wszystkich swoich sług: «Mój własny syn, który wyszedł z wnętrzności moich, nastaje na moje życie. Cóż dopiero ten Beniaminita? Pozostawcie go w spokoju, niech przeklina, gdyż Pan mu na to pozwolił. Może wejrzy Pan na moje utrapienie i odpłaci mi dobrem za to dzisiejsze przekleństwo». I tak Dawid posuwał się naprzód wraz ze swymi ludźmi. Szimei natomiast szedł zboczem wzniesienia obok i przeklinał, ciskając kamieniami i rzucając ziemią. Król i cały lud przy nim będący przybył wreszcie znużony nad Jordan i tam odpoczął. Absalom i cały lud, <mężowie z> Izraela - weszli do Jerozolimy. Achitofel był razem z nim. Gdy Chuszaj Arkijczyk, przyjaciel Dawida, przyszedł do Absaloma, wołał do niego: «Niech żyje król! Niech żyje król!» Absalom pytał Chuszaja: «Taka twoja miłość do przyjaciela? Dlaczego nie poszedłeś za swym przyjacielem?» Chuszaj dał odpowiedź Absalomowi: «Nie. Kogo bowiem wybrał Pan i lud wraz z całym Izraelem, przy nim i ja jestem, przy nim pozostanę. Po drugie: Komuż będę służyć? Czy nie jego synowi? Jak służyłem twemu ojcu, tak będę służył tobie».
(2 Sm 16, 11-19)

    Ten fragment uderzył mnie dwoma kwestiami. Jak ciężko jest nam przyjmować trudy i cierpienie w życiu. Akceptujemy tylko łaski i dary od Pana, a kiedy zsyła na nas próby i przeszkody, zdziwieni zadzieramy głowy do góry, składamy ręce, padając na kolana i pytamy: dlaczego Boże? Zabierz od nas to cierpienie. 
     Nie zastanawiamy się, jaki jest powód tej sytuacji, nie patrzymy w przyszłość, nie ufamy Panu. A wszystko ma swój sens. Wielokrotnie takie ciężkie chwile popychają nas do kształtowania naszego charakteru, rozwijania cnót i hartowania ducha. Często po pewnym czasie okazuje się, że z tych „bolesnych” doświadczeń zrodziło się dużo dobra. Poza tym najczęściej są to konsekwencje naszych czynów, słabości, grzechów. Dawid uczy mnie przyjmować zarówno rzeczy piękne, dary, szczęście, jak również próby, które zsyła na mnie Bóg.
     W takich chwilach okazuje się, jak naprawdę ufam i wierzę. W owych momentach odsłania się prawda i moja rzeczywista, nieupiększona, nie zniekształcona relacja z Bogiem. Dawid uczy mnie pokory i akceptowania trudów, ponieważ ta pokora, prostota, akceptacja, zaufanie zbliżają mnie do Pana. Moje poddanie i ufność sprawią, że Bóg wybawi mnie z cierpienia.

    Druga sprawa to nasze ludzkie myślenie i przywiązanie do tego, co ziemskie, ludzkie. Absalomon pyta: dlaczego nie poszedłeś za swoim przyjacielem? W tym naszym życiu może to oznaczać różne sytuacje, pobłażanie przyjaciołom i bliskim, nawet wtedy, kiedy czynią źle, tylko po to, by ich nie urazić. Wzorowanie się na innych, nawet wbrew zasadom i woli Boga, byle tylko upodobnić się do reszty, nie „wyłamywać się”. Łamanie własnych zasad, by zachować przyjaciół i nie być wytkniętym palcem. Nie jesteśmy wierni Bogu, tylko ludziom, a przecież ludzki przewodnik może się mylić i zgubić zarówno siebie, jak i nas.

    Król i cały lud przy nim będący przybył wreszcie znużony nad Jordan i tam odpoczął. Jordan jest w Starym Testamencie wymieniony, jako główna rzeka Ziemi Obiecanej. Dawid przyjął z pokora swój los, obelgi i ataki. Nie zatrzymał się na tym, nie stanął w miejscu, nie jęczał i narzekał. Szedł dalej. Z pełna ufnością i wiarą w Boga. Doszedł do Jordanu i tam dopiero odpoczął.             

     Rzeka ta ma ogromne symboliczne znaczenie. Dla mnie jest symbolem źródła. Źródłem jest Pan. Tylko w Nim odnajdziemy spokój i radość. On jest sensem wszystkiego, co nas otacza i co nas spotyka.

1 komentarz:

  1. "Nachylam się ku źródłom mego bytu znajdując siebie"

    OdpowiedzUsuń