poniedziałek, 1 lipca 2013

Urwane rozmowy

    I przyszedł ten okropny dzień, kiedy wszystko było szare i zniekształcone. Często nie wiem dlaczego. Co wywołuje taki stan, co go powoduje, że się nagle materializuje, jak zły duch? Nagle, bez zapowiedzi, znalazłem się w tak podłym i pieskim nastroju. Pojawiły się wątpliwości, smutek, żal, mieszanka samych nieciekawych emocji. Nic nie pomagało, nic, co zazwyczaj funkcjonowało.
    Stanąłem przed Bogiem, bezradny, zagubiony i prawie krzyczałem:
- gdzie jesteś Panie? Powiedź mi, czego ode mnie pragniesz? Nie potrafię Cię usłyszeć i zrozumieć? Nie czuję Twojej obecności. Czuję kompletną pustkę.


    Ale nic się nie zdarzyło. Przerażająca cisza. Stałem niezdolny zrobić, jakikolwiek krok. Pan Bóg nie zstąpił z nieba, nie wyciągnął ręki, by mnie wydobyć z tej ciemności, nie usłyszałem Jego głosu z góry. Stałem i patrzyłem w niebo, a dookoła panowała cisza. Żadnego ruchu, znaku, nic.

Jednak Pan był blisko mnie. Przemówił przez drugiego człowieka:

„Prawdopodobnie Bóg ma dla Ciebie jakiś plan i bardzo Cię kocha, więc i doświadcza.”

    - Pan mnie doświadcza - Powtarzałem z namaszczeniem te trzy słowa. Doskonale zdaję sobie sprawę z tego, że istnienie w Bogu i kroczenie za Chrystusem jest walką ale nie do końca rozumiem rzeczy, które dzieją się w moim życiu, zwłaszcza sprawy, które wydarzyły się niezależnie ode mnie. Wtedy usłyszałem:

„Wiem jedno, Pan Bóg pisze prosto po krzywych liniach człowieka i rzeczywiście pewne rzeczy po ludzku są niemożliwe, ale on jest Panem właśnie rzeczy niemożliwych.”


    I ja w to wierzę. Bóg daje mi siłę i nadzieję do pokonywania każdego kolejnego dnia. Staram się być cierpliwy i trwać mimo przeciwności ale czasem tych problemów i trudów jest zbyt dużo i one przytłaczają, jak wielki głaz:

„Bóg dopuszcza nawet złe rzeczy, ale tylko po to, żeby jeszcze większe dobro z tego było.”

    Patrzę w przeszłość i widzę te sytuacje, które wydawały się tragedią i końcem mojego świata, a później nagle, z pewnej perspektywy okazywało się, że dzięki tym doświadczeniom, zmieniłem się, dojrzałem i zobaczyłem więcej, niż potrafiłem wcześniej. Zobaczyłem inne możliwości i drogi.

„ Zawsze jest jakieś wyjście. Pan Bóg, jak zamyka drzwi, to otwiera okno. ”


    Czyli znowu muszę się rozejrzeć. Spojrzeć na rzeczy takimi, jakimi są. Bez dodawania od siebie. Odszukać prawdę. Posłuchać serca. Zebrać nowe siły i zawalczyć:

„Bóg lubi, żeby Go męczyć i prosić o więcej niż trochę, a prawda leży tam, gdzie leży.”

    Nagle poczułem się znacznie lepiej. Być może zbyt wiele chcę naraz. Być może za bardzo się staram. Wciąż rozmyślam i kontroluję. Próbuję, szukam, biegnę.
    Ze strachu by się nie zgubić, zabłądziłem.
A przecież:

„Nie bój się, Bóg sam wystarczy.”

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz