ODNALEŹĆ SIEBIE, ALE NIE W SOBIE
Cała tajemnica na tym polega, że kiedy przenosimy naszą uwagę na Boga, kiedy próbujemy ku Niemu autentycznie się zwrócić, nastawić na Jego obecność i zapomnieć o sobie, wtedy odnajdujemy siebie samych. Boże światło oświeci nasze życie w taki sposób, że widzimy siebie w prawdzie, bez maski, bez obronnych mechanizmów. Pamiętamy wędrówkę uczniów do Emaus. Na tej samej drodze, na której spotykamy Jezusa, spotykamy także nas samych, doświadczamy wyzwolenia.
Adoracja prowadzi ostatecznie do Boga Ojca, ale czynimy to zawsze przez Chrystusa, z Chrystusem i w Chrystusie. To nie jest jakaś ozdobno - pobożna formułka. Patrząc na Chrystusa, widzimy Tego, w którym Bóg i człowiek spotykają się w doskonałej jedności, choć bez pomieszania. Ta Bosko - ludzka jedność jest kluczem. Najgłębszy sekret udanego ludzkiego życia leży w znalezieniu takiej samej komunii Bogiem, jaka była w Jezusie. Marcin Luter sformułował zdanie, które warto zapamiętać ( bez obaw, całkowicie ortodoksyjne!): "Szukaj siebie tylko w Chrystusie, a nie w sobie, w ten sposób znajdziesz siebie w Nim na wieki".
Wszystkie modne dziś metody odnajdywania siebie mają wpisany w swój program narcyzm. Wschodnie medytacje, relaksacje, wizualizacje czy inne treningi każą koncentrować się na sobie, ewentualnie szukać jakiejś nieokreślonej kosmicznej energii. Kierunek chrześcijańskiej modlitwy jest inny. To ukierunkowanie na Tego, który umarł, zmartwychwstał i żyje. Jest Alfą i Omegą. Prawdziwy punkt podparcia, najgłębsze centrum mojego życia nie leży we mnie samym, ale w Bogu. On po to stał się człowiekiem, by mi to pokazać. Więc im bliżej jetem Boga, tym bliżej jestem siebie.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz