środa, 3 kwietnia 2013

Przyjdźcie do Mnie


     Dziś w Ewangelii usłyszeliśmy między innymi fragment z  dziejów apostolskich z przepięknym zdaniem wypowiedzianym przez św. Piotra:

 Nie mam srebra ani złota ale co mam, to ci daję (Dz 3, 6).
 
    Uczniowie, napełnieni mocą Ducha Świętego, uzdrawiali dusze i ciała tych potrzebujących, których wiara uratowała od grzechu i śmierci. Wybrani i wysłani przez Jezusa, wykonywali z gorliwością Jego dzieło.           
    Kiedy słuchałem tego fragmentu, przypomniałem sobie te historie, gdy Jezus uzdrawiał ludzi. Takich przypadków było mnóstwo. Uzdrowienie sługi setnika, uzdrowienie opętanych, uzdrowienie trędowatego, sparaliżowanego, ślepego i głuchoniemego, kobiety cierpiącej na krwotok, a także wskrzeszenia umarłych. Sam bardzo lubię historię uzdrowienia chorego przy sadzawce.

Potem nastąpiło święto żydowskie i Jezus udał się do Jerozolimy. W Jerozolimie zaś znajduje się sadzawka Owcza, nazwana po hebrajsku Betesda, zaopatrzona w pięć krużganków. Wśród nich leżało mnóstwo chorych: niewidomych, chromych, sparaliżowanych, którzy czekali na poruszenie się wody. Anioł bowiem zstępował w stosownym czasie i poruszał wodę. A kto pierwszy wchodził po poruszeniu się wody, doznawał uzdrowienia niezależnie od tego, na jaką cierpiał chorobę. Znajdował się tam pewien człowiek, który już od lat trzydziestu ośmiu cierpiał na swoją chorobę. Gdy Jezus ujrzał go leżącego i poznał, że czeka już długi czas, rzekł do niego: «Czy chcesz stać się zdrowym?» Odpowiedział Mu chory: «Panie, nie mam człowieka, aby mnie wprowadził do sadzawki, gdy nastąpi poruszenie wody. Gdy ja sam już dochodzę, inny wchodzi przede mną». Rzekł do niego Jezus: «Wstań, weź swoje łoże i chodź!» Natychmiast wyzdrowiał ów człowiek, wziął swoje łoże i chodził. (J 5, 1-9)


    Teks o którym można byłoby długo dyskutować. Szczególnie wyraźnie pokazana jest tutaj cierpliwość i wiara, działanie Boga, które nie zna pojęcia czasu. Ale dziś nie chcę o tym pisać, ponieważ w trakcie słuchania przeleciały mi przez głowę inne myśli i refleksje, którymi chcę się podzielić.
    Zdałem sobie sprawę, że często słysząc Słowo Boże, nie potrafimy zidentyfikować się z tymi osobami o których jest mowa. Wydają się nam odlegli, obcy i bardzo nierealni. Jak postacie  z bajek albo opowiadań. Zrozumiałem, że trudno jest nam ubrać ich problemy, a dokładniej w tych przypadkach, ich choroby i dolegliwości w dzisiejszą rzeczywistość. Jak mało realnie brzmi słowo: trąd, opętanie, bycie chromym. Na co dzień tego nie widujemy. Dlatego w ogóle nie potrafimy wyobrazić sobie tych scen, przez co nie trafia do nas symbolika i przesłanie tych fragmentów. A w konsekwencji Słowo Boże nie działa w nas.
     Pewnie myślimy: przecież mnie to nie dotyczy. Ja mam zupełnie inne problemy. Ale czy rzeczywiście?

    Pan Jezus mówił: Przyjdźcie do Mnie wszyscy, którzy utrudzeni i obciążeni jesteście, a Ja was pokrzepię (Mt 11,28).

    Mówi to do nas teraz żyjących, tu obecnych: 
  • sparaliżowanych strachem, lękami, fobiami, więźniów własnych słabości, grzechów, barier i uzależnień;
  • głuchych na prawdę, nie umiejących słuchać rad, przekonanych o własnej nieomylności
  • ślepych na piękno życia, na zgubny wpływ marności tego świata, ślepi na zmierzanie ku zatraceniu, na zbawienne działanie życia prostego, pokornego i wartościowego;
  • niemych - nie potrafiących mówić o emocjach, nie potrafiących wyrażać uczuć, wdzięczności;
  • opętanych przez pychę, egoizm, chciwość i żądze ciała.

Jezus pyta: Czy chcesz stać się zdrowym?
Chcesz?

Więc wiesz, co masz zrobić…

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz