sobota, 23 marca 2013

Natchnieni - wiersz wyrobu własnego



 Co mam zrobić Panie?

Powiedz Panie, co mogę zrobić?
Stałem w ogrodzie w Getsemani, kiedy zlany krwawym potem wznosiłeś wzrok do nieba.
Patrzyłem na Twoje śmiertelnie wystraszone, drżące ciało.
Widziałem potworne zjawy , koszmary i ohydne istoty dręczące Twoją duszę,
grzechami, które popełniliśmy.
Nasze słabości, egoistyczne występki, pycha i zaniedbania
niczym smagnięcia biczem raniły Twoje święte ciało.
Patrzyłem w Twoje smutne oczy i moje serce  zalało się łzami.
Poszedłem za Tobą samotną drogą do Kajfasza i Ananiasza,
słyszałem szyderstwa, obelgi, śmiech i zniewagi.
Widziałem cienie ludzi i bezwolne marionetki złego
i ten pusty wzrok rozszalałego tłumu, który krzyczał:
ukrzyżuj Go, ukrzyżuj!!!
Przyklęknąłem obok Ciebie, gdy oprawcy pejczami kaleczyli Twoją skórę,
a krople boskiej krwi spływały po moim policzku.
Trzymając  Twoja rękę odczuwałem  każde uderzenie bata.
I nie mogąc już dłużej znieść Twojego cierpienia, odwróciłem twarz.
W  oddali zauważyłem zastygłą w bólu twarz Maryi Matki.
Obok niej  Magdalena, przyciska swoją dłoń do ust, dławiąc okrzyk rozpaczy.
Trwałem przy Tobie, gdy żołnierze przynieśli koronę z cierni.
Nawet nie drgnąłeś, Królu , Władco tego świata.
Nałożyli ją na Twoją udręczoną i okaleczoną głowę,
przyklękali szydząc, hańbiąc i urągając,
a Ty znosiłeś to wszystko z nieludzką cierpliwością.
Kroczyłem za Tobą, gdy nałożyli Ci ciężki krzyż na plecy
i popędzili  ulicami, zastygłego w szarości dnia, miasta.
Wspinałem się za Tobą na górę czaszek.
A teraz stoję tu, przy Tobie w miejscu wiecznego przymierza.
 Patrzę, jak przytulasz się do zimnego i twardego krzyża,
obejmujesz ramionami drzewo Twego przeznaczenia,
słodki symbol Bożej Obietnicy,
kres Twojej drogi,
radość przyjaciela, który oddaje za nas swoje życie.
Zanim olbrzymie gwoździe  przybiją Cię do naszego grzechu.
Nim wypowiesz słowa: wypełniło się.
Co mam zrobić Panie?

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz