"Ślady na piasku"
Sen miałem wczoraj.
Sen, jeden z niewielu, jakie ma pamięć zachować zezwoli.
Plaża ogromna, dziewicza się ściele, a na niej Jezus, kroczący powoli.
Ujrzał mnie nagle. Przywołał do siebie. Więc szliśmy brzegiem, wśród ciszy i blasku.
Pogoda cudna - ni chmurki na niebie, tylko za nami dwa ślady na piasku.
Nagle się niebo całunem nakrywa. Jak na ekranie, widzę życie moje.
Scena po scenie szybko się rozgrywa, przywodząc przeto radości i znoje.
My wciąż idziemy równym, wolnym krokiem, niebiański ekran wciąż me życie toczy,
chronologicznie, każdy rok za rokiem.
To się uśmiechnę, to znów przymknę oczy.
Kiedy błysnęła przede mną ostatnia scena, spojrzałam znowu za siebie.
Nie zauważyłam śladów stóp Pana. Uświadomiłam sobie, ze był to najgorszy i najsmutniejszy czas w moim życiu.
"Panie - rzekłam - kiedy postanowiłam iść za Tobą, powiedziałeś mi, że zawsze będziesz przy mnie. Jednak w najtrudniejszych chwilach mojego życia na piasku widniały ślady tylko jednych stóp. Panie, dlaczego, gdy najbardziej Cie potrzebuje, Ty mnie zostawiasz?".
"Moje drogie dziecko - wyszeptał - kocham cie i nigdy cie nie opuszczę, nigdy i nigdzie w chwilach prób i doświadczeń.
Gdy widziałaś ślady tylko jednych stóp to było wtedy, kiedy cię niosłem na rękach".
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz