Każdy człowiek potrzebuje stale nawet
pewnej ilości trosk, cierpień lub biedy, tak jak okręt potrzebuje
balastu, by płynąć prosto i równo (Artur Schopenhauer)
Naprawdę potrafisz mnie zaskoczyć.
Zaskakujesz mnie słowami, które
wydają się być oczywiste i sensowne ale ja słyszę je po raz
pierwszy i dopiero teraz pojmuję ich prawdę. Masz rację, ta czarna
była we mnie od zawsze. Co więcej ta czarna, którą widziałem w
drugim człowieku, towarzyszyła mi odkąd pamiętam. Nie potrafiłem
ją tylko uchwycić i opisać. Nie znałem roli jaką odgrywa. Chyba
się jej bałem ale teraz wiem, że tylko dlatego, że jej nie
rozumiałem.
Czarna we mnie... wszystko to czego
w sobie nie lubię, co sprawia, że czasami czuję się gorszy, co
wiem, że jest niefajne i co wzbudza we mnie te złe intencje. Czarna
we mnie jest tym, co powoduje, że jestem niezdolny do dobrych,
trwałych i budujących relacji.
Czarna w drugim człowieku.... to
wszystko to, co wydaje się przeszkadzać mi w budowaniu z tą osobą
jakichkolwiek relacji.
Czarna potrafi mnie sparaliżować,
ponieważ zniekształca moje poczucie wartości. Czarna jest moimi
kompleksami. Czarna jest przeszkodą, która nie pozwala mi widzieć
dobrej przyszłości dla mojego związku lub relacji z przyjacielem.
Czarna bywa jednak czasami wytworem mojej wyobraźni.
A Ty mówisz: czarny jesteś ale
piękny.
Ismael, choć jego ojcem był Abraham,
został skazany na śmierć na pustyni, ponieważ miał matkę
niewolnicę i gdy urodził się jego brat z prawowitej żony
Abrahama, jego los został przesądzony. Został czarnym. Jednak Pan
Bóg uratował go od śmierci i powiedział: chociaż jesteś czarny
błogosławię cię i chcę byś był źródłem dobra. Mimo tego, że
jesteś czarny, obdarzam cię łaskami i daję możliwość byś rósł
w siłę (Rdz 16,7-12).
To, że jestem czarny nie znaczy,
że jestem lepszy ale jestem równie błogosławiony.
Mówisz, że jeśli przyjmę do
serca kogoś, kto wydaje mi się czarny, jeśli okażę mu sympatię,
zaoferuję pomoc, znajdę czas i zrozumienie, a nawet zwiążę z nim
swój los, to będę wyjątkowy.
Mojżesz postanowił wziąć sobie za
żonę nie-izraelitkę. Oczywiście spotkało się to z wielkim
protestem i sprzeciwem. W owym czasie przestrzegano prawa, by łączyć
się tylko z osobami tego samego wyznania, a wybranka Mojżesza była
etiopką. Na to odezwał się Pan Bóg i powiedział, że mój sługa
Mojżesz, choć bierze sobie za żonę „czarną” jest moim
ukochanym i najpokorniejszym sługą (Lb 12).
Wymagający szef, wścibska
sąsiadka, niegrzeczne dzieci, zapominalski przyjaciel i wielu innych
ludzi, których mamy dookoła. Często w drugim człowieku widzimy
braki, niedoskonałości, wady i wydaje nam się on „czarny”.
Myślimy, że niemożliwa jest relacja z takim człowiekiem ale jeśli
przyjmiemy taką osobę, zaakceptujemy i okażemy serce, to będzie
się to podobało Bogu.
Wiesz wydaje mi się to czasami
bardzo trudne. Zwłaszcza, że mam blisko siebie kogoś, kogo
naprawdę trudno mi ostatnio znieść. Jednak jeśli pomyślę sobie, że to
działa także w drugą stronę i że ja też jestem albo bywam
czarny. Poza tym jestem na pewno pełen słabości i wad, a mimo tego
Pan mnie kocha, to daje mi to siłę i motywację.
Mówisz, że mimo tej czarnej we
mnie, jestem równie błogosławiony, a kiedy przyjmuję w życiu i
okazuję serce ludziom równie czarnym, jestem dla Boga wyjątkowy.
Mówisz, że nie znaczy to, że wszystko jest załatwione i mogę
założyć ręce. Że mam się cieszyć z tej czarnej we mnie i w
innych i żyć spokojnie. Mówisz: nie, masz sobie z tą czarna
radzić, masz się nawracać. Dobrze, że jest ta czarna, dobrze, że
o niej wiesz ale chciej ją zmienić.
Dobrze, obiecaj mi tylko, że
dzięki tej pracy z czarną mogę w sobie i swoim sercu osiągnąć
coś pięknego.