niedziela, 19 stycznia 2014

być narzędziem w Rękach Boga....

     Bądźmy świadectwem dla innych na chwałę Pana Boga. 


     Gdzieś w pewnym malowniczym miejscu. Być może całkiem niedaleko Ciebie, stał sobie klasztor. A w nim żyli zakonnicy ale byli to już starsi ojcowie, bowiem od długiego czasu nie było nowych powołań. Żaden młody człowiek nie zdecydował się wstąpić w szeregi zakonników. W klasztorze panowała raczej przygnębiająca atmosfera. Coraz rzadziej rozmawiano ze sobą. W ciszy jedzono, w ciszy pracowano w ciszy modlono się. Wyglądało to tak, jakby każdy z nich po prostu czekał na kres swej drogi.
     Wtedy przeor zakonu, który nagle uświadomił sobie ten stan, począł się zastanawiać, gdzie tkwi przyczyna i jak sprawić, by wróciła radość, nadzieja i jak tchnąć we współbraci światło nowej wiary. Udał się po radę do pewnego pustelnika, który znany był z Bożej mądrości.
     Ów pustelnik powiedział mu tak:
- dzieje się tak, ponieważ zapomnieliście, że wśród Was jest Mesjasz.


     Przeor podziękował, zdziwił się i wrócił do klasztoru. Po drodze zastanawiał się, który ze współbraci jest tym Mesjaszem. Może brat furtian? Nie. Może brat zajmujący się ogrodem? Też nie. Może brat kucharz? Nie, on też nie. Żaden z nich nie mógł być Mesjaszem, ponieważ każdy z nich miał, jakieś słabości i niedoskonałości.
     Kiedy przybył na miejsce opowiedział o tej rozmowie innym braciom. Każdy z nich równie mocno się zdziwił. To wydawało się mało prawdopodobne. Ale zdarzyła się rzecz przedziwna. Otóż każdy z zakonników zaczął zupełnie inaczej zwracać się do współbraci, bo przecież nigdy nie wiadomo z kim się rozmawia. 

     Wróciła uprzejmość, szacunek, dobre uczynki, wrażliwość na potrzeby drugiej osoby. Pojawiły się rozmowy, śmiech, radość, Boża atmosfera i miłość.
A ta miłość, światło i pozytywne emocje, jak promienie słońca rozchodziły się po okolicznych terenach i spływały na żyjących w sąsiedztwie ludzi. Wkrótce też zaczęli zjawiać się młodzi ludzie chcący wstąpić do klasztoru i pojawiły się nowe powołania.
         Klasztor tętnił życiem i modlitwą.


     Wiem, że wiara potrzebuje także intymności i momentów samotnych spotkań z Panem Bogiem. Jednak nie zatrzymujmy jej tylko dla siebie. Dzielmy się radością i małymi cudami, które się w naszym życiu zdarzają. Cieszmy się obecnością Boga i relacją z Nim, byśmy byli świadectwem i przykładem dla tych, którzy jeszcze Go nie znają albo mają wątpliwości.
     Mówmy z radością o spotkaniach z Panem o wolności, którą daje kroczenie Jego ścieżkami, o szczęściu, które daje poszukiwanie Chrystusa i spokoju, jaki daje opieka Matki Bożej.
     Pokażmy, że jesteśmy szczęśliwymi i wesołymi dziećmi Bożymi.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz