Powodów jest tysiące
za słońce, nawet wtedy, kiedy pada
za uśmiech, który uskrzydla
za uwagę, nawet, gdy już trudno się
skupić
za anioła, który teraz czuwa
za … wiele małych rzeczy
dziękuję Ci za to Panie
Za to wszystko chcę Tobie i innym
chętnym podarować tę bajkę. Już o niej kiedyś wspominałem ale
znowu z „Jakiegoś” powodu do niej wróciłem i postaram się
fragment po fragmencie spisać tu na blogu.
PIES Z ŻÓŁTYM SERCEM
I
- Co tutaj robisz? - zapytał pies
- zbieram pióra – odpowiedziała
Lotta i odwróciła się do psa – a ty, co tutaj robisz?
Pies mrużył oczy z powodu letniego
słońca. Choć był wczesny ranek i słońce nie było jeszcze mocno
gorące, to raziło wystarczająco mocno swoimi promieniami.
Pies jest mały, czarny, bardzo brudny
i wygląda na wygłodzonego.
- zapytałam się ciebie, co tu robisz
– powtórzyła dziewczynka
Pies usiadł na trawie i zaczął
pieczołowicie oblizywać swoje przednie łapy. Marszczył przy tym
zabawnie swój psi nos. Szczególnie dokładnie zajął się
przestrzeniami między pazurami, wyskubując zaschłą ziemię.
Zachowywał się przy tym, jakby nie słyszał słów dziewczynki.
Lotta pokręciła głową z
rozdrażnieniem.
- jesteś głuchy?
- nie – odparł pies, nie przerywając
czynności pielęgnacyjnych
- nie z każdym rozmawiasz, co?
- nie – powiedział pies – nie z
każdym
- szkoda – rzuciła od niechcenia
dziewczynka. Pies zawahał się i odwrócił łeb w stronę
dziewczynki. Słońce oślepiało go ale mimo tego zobaczył, że
Lotta wygrzebuje coś ze swojej czerwonej płóciennej torby.
Zobaczył zawiniątko. Kwadratową paczuszkę zawinięta w papier.
Lota odwinęła brązowy papier.
- co tam masz? – zapytał pies
- ciasto migdałowe – odrzekła i
odgryzła spory kawałek
Pies odruchowo przełknął ślinę i
oblizał pysk. W tym samym momencie poczuł aromat ciasta. Mógł
rozpoznać zapach cukru, jajek i mleka. Nie pamiętał już kiedy
ostatnio stał tak blisko, tak wielkiego kawałka ciasta.
Lota przeżuwała, połknęła i
ugryzła kolejny kawałek ciasta. Pies również przełknął
napływającą wielkim strumieniem ślinę. Zastanawiał się, czy
byłby na tyle szybki. Skoczyłby na dziewczynkę, a ona opuściłaby
ciasto, wtedy chwyciłby je i zaczął uciekać. Trzy sekundy
trwałoby to, pomyślał pies, najwyżej cztery.
- chcesz kawałek? - zapytała Lotta
Pies zamarł i przytaknął. Zanim
dziewczynka ugryzła kolejny kawałek, pies już połykał swoją
porcję. Po czym wylizywał okruszki z ziemi.
- nie jesteś stąd, co?
- nie – powiedział pies
- skąd więc przychodzisz?
- z daleka – rzucił pies
- zgubiłeś się?
Pies zastanowił się.
Najprawdopodobniej tam, gdzie mieszka dziewczynka jest więcej
ciasta. Prawdopodobnie jest tam także więcej pyszności o których
marzył będąc w drodze i siedząc w opuszczonych polnych szopach.
Być może są tam także skórki drobiowe, chleb z pasztetem, budyń
śmietankowy i ryż na mleku.
Pies jest już bardzo długo w drodze.
Nie byłby w stanie zliczyć wszystkich pustych, zawalających się
szop w których spędził czasem okrutnie zimne noce. Ileż to razy
zasypiając, czuł ten przeraźliwy głód.
Zdarzały się czasem te szczęśliwe
noce, gdy spotykał młode głupie koty, które prychając
pozostawiały swoje złapane myszy. Lecz takie noce były rzadkością,
podobnie, jak szczęśliwe dni. Najczęściej spotykał stare,
sprytne koty, które zamiast smacznego kąska pozostawiały mu krwawe
zadrapania na psim nosie.
- zapytałam, czy się zgubiłeś? -
wybiła go ze wspomnień dziewczynka.
Pies wzdrygnął się. Po czym
przytaknął i zawył smutno.
- ty biedaku – powiedziała Lotta i
wzdychnęła – wiem, jak to jest, kiedy się zgubi drogę i czujesz
się wtedy sam, jak palec, wtedy przychodzi strach, wtedy odczuwa się
zimno i burczy w brzuchu, a wieczorem, kiedy robi się coraz
ciemniej, zaczyna się płakać. Wówczas z ciemności wychodzą
strachy i wyją, drapią, prychają i świszczą.
- skąd to wiesz? - zapytał pies
- opowiedziała mi o tym gołębica w
tamto lato – odpowiedziała Lotta – ona się zgubiła w locie i
nie wiedziała skąd pochodzi. Zgubić się w locie oznacza to samo,
co zgubić drogę.
Pies przytaknął.
- zabierzesz mnie ze sobą? - zapytał
- oczywiście, że cię zabiorę –
powiedziała dziewczynka – możesz u nas tak długo mieszkać, póki
sobie nie przypomnisz skąd jesteś i gdzie jest twój dom.
Skąd pochodzę, gdzie jest mój dom,
zastanowił się pies. Gdybym miał gdzieś dom, zapewne bym tego nie
zapomniał. Gdziekolwiek pojawiał się pies, zawsze słychać było
hałas i krzyk: wynoś się! Wciąż grożono mu i wyganiano: zmiataj
stąd!
W czasie niektórych nocy, kiedy miewał
złe sny, pojawiali się oni i otaczali go: chłop z widłami w
dłoni, gospodyni z kubłem zimnej wody, stary listonosz, który
często dawał kopniaka i ci chłopcy z własnoręcznie zrobionymi
procami. Wynoś się: krzyczeli chórem. Spadaj stąd!!!
Pies skulił się na samą myśl o tych
ludziach.
- no chodź – powiedziała Lotta
Szli polna ścieżką. Po lewej stronie
dziewczynka. Po prawej biegł czarny pies, wesoło machając ogonem,
a ich długie cienie padały na drogę.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz