A gdy wypełnili wszystko według Prawa Pańskiego, wrócili do Galilei, do swego miasta - Nazaret. Dziecię zaś rosło i nabierało mocy, napełniając się mądrością, a łaska Boża spoczywała na Nim.Rodzice Jego chodzili co roku do Jerozolimy na Święto Paschy. Gdy miał lat dwanaście, udali się tam zwyczajem świątecznym. Kiedy wracali po skończonych uroczystościach, został Jezus w Jerozolimie, a tego nie zauważyli Jego Rodzice. Przypuszczając, że jest w towarzystwie pątników, uszli dzień drogi i szukali Go wśród krewnych i znajomych. Gdy Go nie znaleźli, wrócili do Jerozolimy szukając Go.
Dopiero po trzech dniach odnaleźli Go w świątyni, gdzie siedział między nauczycielami, przysłuchiwał się im i zadawał pytania. Wszyscy zaś, którzy Go słuchali, byli zdumieni bystrością Jego umysłu i odpowiedziami. Na
ten widok zdziwili się bardzo, a Jego Matka rzekła do Niego: «Synu,
czemuś nam to uczynił? Oto ojciec Twój i ja z bólem serca szukaliśmy
Ciebie». Lecz On im odpowiedział: «Czemuście Mnie szukali? Czy nie wiedzieliście, że powinienem być w tym, co należy do mego Ojca?» Oni jednak nie zrozumieli tego, co im powiedział.
(Łk 2, 39-50)
Nigdy nie przyszłoby mi do głowy oceniać Najświętszą Maryję Pannę i św. Józefa ale czytając ten fragment kilkakrotnie zwróciłem uwagę na następujące zwroty: wykonali wszystko według zakonu...; chodzili co roku na święto...; jak to było w zwyczaju...
Zacząłem się nad tym zastanawiać i pomyślałem, że nawet Maryja i jej oblubieniec przechodzili drogę dojrzewania w wierze, a Pan kształtował ich serca. Bóg z miłości do nas stawia nas wobec takich sytuacji, by ukazać nam nasze niedoskonałości, przyzwyczajenia, niekoniecznie dobre albo, by po prostu zdemaskować naszą niedojrzałość.
Z tego fragmentu wypływają dla mnie dwa bardzo istotne kwestie. Na pozór ogromnie podobne ale w rzeczywistości różnica jest istotna. Wszystko zależy, jak się na przedstawione postawy spojrzy i zinterpretuje.
Po pierwsze można przestrzegać, dbać o wykonywanie przykazań, pielęgnować zwyczaje ale mimo tego wymijać się z Panem Bogiem. Można Go stracić z oczu.Można skoncentrować się na drodze, którą już od dawna idziemy i wcale nie musi ona być zła. Przyzwyczaić się do stałych elementów i składowych naszego życia i wcale nie muszą one być niewłaściwe. A jednak możemy zgubić Boga. Może nawet nieświadomie ale poruszamy się i idziemy, nie szukając. Zbyt płytko. Bez miłości i namiętności. Bez pragnienia serca. Niby wszystko wypełnione ale ... gdzie jest Pan?
Po drugie i to jest może gorsze, gdy świadomie zadowalamy się naszym "przykładnym życiem", dbałością o przepisy i tradycje. Przepełnieni dumą bycia dobrym chrześcijaninem, nie zauważamy, nie zauważamy, że nie ma z nami Jezusa. Idziemy sami, niosąc własne zadowolenie. Sam Chrystus wielokrotnie pokazywał, jak mało znaczy wypełnianie prawa i nakazów dla zasady. Albo życie puste dla litery prawa.
Tak naprawdę liczy się coś innego. Najważniejsze, by Bóg był na pierwszym miejscu ale nie z obowiązku ale z miłości. By w Nim był początek każdego naszego kroku. Serce nawet błądzące i niedoskonałe ale pełne pasji i namiętności. Oczy może czasami zmęczone i niewyraźnie widzące ale skierowane na Pana Boga.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz